Chłopski epos

Nasza pamięć jest funkcją naszego zakorzenienia: naszej przynależności, naszego związku z tym, a nie innym krajobrazem geograficznym i społecznym. Im bardziej jesteśmy zakorzenieni w jakiejś wspólnocie, tym więcej pamiętamy. Pasma naszej pamięci indywidualnej splatają się z rozmaitymi pasmami pamięci rodzinnej, lokalnej, a wreszcie i narodowej w mocne i trwałe warkocze. Piszę o tym, bo ostatnie dzieło Stanisława Aleksandra Nowaka przypomina taki właśnie warkocz – gruby, splątany i piękny. Autor Galicyan wprost mówi o fascynacji krajem swych dziecięcych wakacji, o zakorzenianiu się w jednej z wiosek na Rzeszowszczyźnie. O tym, że poczuł się jej częścią na tyle, by wejść w rolę zaborowskiego Homera, a przynajmniej Reymonta – i to nie kiedyś, ale teraz, gdy patrzy na Zaborów przez pryzmat wspomnień: „Pamiętam wakacje w Zaborowie, mleko prosto od krowy, zapach wiatru w pierzynie, ważki nad Wisłokiem […]. Gdy dorosłem, uznałem, że Zaborowianie zasługują na opowieść”. Jednostkowa pamięć autora stała się generatorem wyprawy w głąb pamięci zbiorowej.

Zapewne cytowane wyżej zdanie mógłby napisać Stanisław Vincenz, kończąc swą monumentalną, wielotomową opowieść o Huculszczyźnie. Podobnie jak on, Nowak przekonuje nas, że do powinności literatury należy nie tylko opieka nad pamięcią najszerzej pojętej wspólnoty narodowej, ale także troska o rozmaite pasma pamięci lokalnej, zanurzonej w lokalnym etnosie. Autor Galicyan nie stawia przecież pytań o to, jak pamiętają historię inteligenci, z którymi moglibyśmy się utożsamić, ale o to, jak pamiętają historię chłopi, i to w dodatku galicyjscy. Jego proza – podobnie jak Na wysokiej połoninie – wyrasta nie tylko z potrzeby przypomnienia tego, c o pamiętają ci, którzy nie doświadczyli jeszcze „dobrodziejstw” cywilizacji przemysłowej, ale przede wszystkim z chęci ukazania tego, j a k pamiętają minione czasy, w jaki sposób przekazują sobie obraz świata. Jeśli więc blisko Nowakowi do Vincenza, to także ze względu na to, że jego podróż w przeszłość Zaborowa nieuchronnie staje się wyprawą w głąb świata niepoddanego odczarowaniu. Świata, w którym nośnikiem pamięci jest nie tyle dyskurs historiograficzny, ile raczej mit.

Stopniowo wraz z autorem Galicyan odkrywamy znany skądinąd fakt, że historia rzadko bywa przekazywana w sposób nieliteracki. O wiele częściej poznajemy i zapamiętujemy ją dzięki temu, że zanim do nas dotarła, została poddana specyficznej mityzacji. Choć akcja Galicyan toczy się więc w czasie historycznym, a zdarzenia opowiedziane przez autora obejmują czas między rokiem 1812 i 1915, to jednak rychło okazuje się, że czytelnik powieści zmuszony jest odbyć wyprawę w głąb na wpół mitycznego Królestwa Galicji i Lodomerii. Bohaterowie Nowaka poruszają się momentami w tym samym zmityzowanym obszarze co postacie wykreowane przez Josepha Rotha, Pétera Nádasa i wielu innych autorów środkowoeuropejskich…

Podobnie jak oni, Nowak przypomina zatem, że korzenie wielu naszych rodzin sięgają kultury agrarnej i z niej czerpią swe soki. Jego powieść odkrywa niektóre zapomniane źródła naszej zbiorowej tożsamości – nie tylko rodzinnej, ale i narodowej. Tkacką osnową, wokół której autor plecie rozmaite pasma książki, są dzieje jednej rodziny. Akcja rozpoczyna się w chwili, gdy rodzi się Hynek Kończyświat, a kończy się wraz ze śmiercią jego prawnuka. W tym sensie można mówić o tym, że książka nawiązuje do tradycji gatunkowej sagi. Czy jednak tylko do niej? Raczej nie, bo uważny czytelnik łatwo dostrzeże charakterystyczny dla Nowaka żywioł gawędy, który lekceważy potrzeby spoistości narracji rodzinnej, rozsadza ją pikantnymi anegdotami. Od razu rzuca się w oczy, że pisarz konstruuje swą książkę z drobnych epizodów. Raz po raz przypomina nam, że tak właśnie działa pamięć, która ocala pojedyncze obrazy, sytuacje – właśnie te najbardziej barwne. Kompozycja powieści uzyskuje w ten sposób strukturę mozaikową. Jeśli tworzy całościowy obraz, to trzeba powiedzieć, że obejmuje on nie tylko rodzinę, ale całą lokalną społeczność.

Narracja powieści ma więc ambicje panoramiczne, zmierza w stronę opisu całościowego – kieruje się w stronę eposu. Starania prozaika zmierzają w stronę stworzenia pełnego obrazu życia chłopów galicyjskich – zarazem syntetycznego, jak i drobiazgowego. Autor odsłania uwikłanie Galicjan zarówno w mit, jak i w gorzką, krwawą historię XIX wieku. Opisuje pracę na roli – pełną sakralnych rytuałów, ale też społeczną krzywdę osadzoną w konkretnym kontekście historycznym. Nie stroni od przedstawiania pogromów dokonywanych zarówno na mieszkańcach dworów szlacheckich, jak i na Żydach. Z uwagą i krytycyzmem ukazuje feudalne prawa i nawyki, ale pokazuje także niezmiernie bogaty świat ludowej obyczajowości i wyobraźni. Zawsze staje bowiem po stronie chłopów, mówi niejako z wnętrza chłopskiego świata. Właśnie dlatego jego pamięć okazuje się ostatecznie także pamięcią językową – próbą przypomnienia współczesnemu czytelnikowi zapomnianych słów lub tylko wariantów ich wymowy. Od czasu wydania Chłopów Stanisława Reymonta nie było w literaturze polskiej tak interesującej próby stworzenia wiejskiej epopei. I to właśnie niech wybrzmi na koniec: udało się Nowakowi stworzyć wielobarwną wizję polskiej historii i kultury pokazaną z perspektywy chłopskiej. Być może jego dzieło nigdy nie będzie popularne. Nie powinno nas to jednak specjalnie martwić. W kulturze ostatecznie liczy się nie to, co popularne, ale to, co ważne.

Wojciech Kudyba

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się