igrzyska

Igrzyska Olimpijskie. Wielkość czy dekadencja?

Francuscy przywódcy polityczni i duże media zapewniali nas, że „Igrzyska Olimpijskie 2024 w Paryżu będą wielkim świętem”. Francja po raz kolejny zabłyśnie w świecie i wszystkim zostanie przedstawione nasze dziedzictwo. Jednak mnożące się kontrowersje w miesiącach, tygodniach, a nawet godzinach poprzedzających to wydarzenie świadczą tylko o złym samopoczuciu francuskiego społeczeństwa.

Pomimo ogromnego zainteresowania igrzyskami paryżanie odczuwają również udrękę, niepokój i złość w okresie poprzedzającym rozpoczęcie zawodów. Potwierdza to kilka sondaży, w tym ankieta IPSOS przeprowadzona w kwietniu dla gazety „La Tribune”. Wśród przyczyn niepokoju Francuzów dominują przede wszystkim aspekty pozasportowe.

Zagrożenie terrorystyczne – jest to niewątpliwie główna kwestia związana z zamiarem organizatorów przeprowadzenia ceremonii otwarcia nad Sekwaną. Zagrożenie islamistyczne nigdy nie przestało wisieć nad stolicą, podczas gdy codzienny brak bezpieczeństwa jest na najwyższym poziomie. Jest to główne wyzwanie stojące przed Ministerstwem Spraw Wewnętrznych – zapewnienie, że nie wydarzy się nic, co mogłoby „zepsuć imprezę”, gdy Francja była już wielokrotnie zagrożona przez islamistyczną organizację Al-Kaida. Atak podczas ceremonii otwarcia lub podczas zawodów miałby katastrofalny wpływ na wizerunek Francji. Niektórzy francuscy politycy przyczynili się do wzrostu niepokoju: poseł Thomas Portes z La France Insoumise oświadczył, że izraelscy sportowcy „nie są mile widziani” i że konieczna jest mobilizacja przeciwko nim. Ci, którzy pamiętają zamach w Monachium w 1972 roku, słusznie byli oburzeni tymi słowami.

Środki bezpieczeństwa – skomplikowane problemy wymagają skomplikowanych rozwiązań. Francuskie władze postanowiły zrobić wszystko, co w ich mocy, aby jak najbardziej zmniejszyć zagrożenie bezpieczeństwa. Tysiące nielegalnych imigrantów zostało ewakuowanych z prowincji, często w ramach „operacji porządkowych”, które zszokowały stowarzyszenia obrony imigrantów. Centrum Paryża zostało całkowicie zamknięte, a swoboda przemieszczania się została zawieszona. Aby poruszać się po niektórych dzielnicach wzdłuż Sekwany, trzeba pobrać kod QR, który musi zostać zeskanowany przez siły porządkowe rozmieszczone masowo w strefie. Najgorsze momenty zamknięcia z 2020 roku powracają, gdy naiwni myśleli, że już nigdy nie powrócą. Paryscy właściciele restauracji również mają na co narzekać – rosnąca liczba kontroli i barier (które stały się prawdziwym symbolem przygotowań do Igrzysk Olimpijskich) uniemożliwia klientom wejście do bistro i kawiarni. Wynik? Spadki obrotów nawet o 90 proc. Rząd uspokaja, że ograniczenia te są tylko tymczasowe, do ceremonii otwarcia igrzysk. Paryżanie są zirytowani, ale i zrezygnowani.

Ceny – powszechnie wiadomo, że nie każdy może wziąć udział w igrzyskach. Bilety na niektóre wydarzenia kosztują kilkaset euro, a na ceremonię otwarcia nawet kilka tysięcy. Współczesny sport staje się coraz mniej ludowy. Ale gdyby inflacja dotyczyła tylko biletów na stadiony, moglibyśmy być z tego zadowoleni. Niestety, tak nie jest. Na czas igrzysk cena biletu na metro wzrosła z 2 do 4 euro (32 euro za karnet 10 biletów). Większość biletów na transport w Paryżu również podrożała, w tym transfery lotnisko-miasto. Bilety lotnicze i kolejowe są oczywiście droższe, podobnie jak zakwaterowanie. Niektóre hotele podniosły swoje stawki o 700 proc. Dlaczego z tego nie skorzystać, skoro ludzie są gotowi na wszystko, by oglądać sport na stadionie czy w hali? W końcu to prawo popytu i podaży. Czy zakład hotelarzy im się opłaci?

A co z pozytywnymi odczuciami? Według ankiety IPSOS 19 proc. Francuzów twierdzi, że czuje się dumnych z Igrzysk Olimpijskich 2024. Czy to fakt, że Francja organizuje wydarzenie sportowe o globalnym zasięgu? Wydaje się to logiczne. Sport zawsze był wykorzystywany przez polityków do waloryzowania siebie i swojego kraju. Niezależnie od tego, czy reżim jest demokratyczny, autorytarny, czy dyktatorski, jest to stały element polityki.

Zwłaszcza że żyjemy w czasach, w których najmniejszy powód do dumy jest wystarczający. Kryzys gospodarczy, kryzys społeczny, kryzys polityczny od czasu rozwiązania Zgromadzenia Narodowego, kryzys migracyjny, kryzys bezpieczeństwa, erozja naszych wpływów na świecie… Jesteśmy skazani na poleganie na sporcie i dużych wydarzeniach tego typu.

Jest to jedyna okazja dla polityków, aby pokazać się w lepszym świetle po sekwencji, o której wszyscy chcieliby zapomnieć, po smutnym spektaklu, którego byliśmy świadkami od 9 czerwca.

Niemniej jednak tylko 19 proc. Francuzów stawia dumę na pierwszym miejscu. Obojętność (35 proc.) i zaniepokojenie (33 proc.) dominują w tym i innych sondażach. Czy ludzie osiągnęli taki poziom znużenia i przerażenia, że nawet organizacja Igrzysk Olimpijskich w Paryżu (kilka innych miast będzie gospodarzami pomniejszych dyscyplin) nie jest już w stanie zjednoczyć ich wokół wspólnego projektu narodowego? Kto, poza entuzjastami sportu, wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie tym „wielkim świętem”, które, jak opisano powyżej, będzie tylko dla nielicznych uprzywilejowanych?

Być może uderza w nas nadmiar sportu. Główne dyscypliny mnożą swoje turnieje, które tracą tym sposobem swój zasięg i smak. W samej piłce nożnej mamy mistrzostwa świata, mistrzostwa kontynentów, Ligę Narodów, igrzyska olimpijskie, Puchar Konfederacji/Finalissimę, by wymienić tylko kilka najważniejszych rozgrywek drużyn narodowych. Do tego dochodzą mecze między klubami, zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym. Plus wszystkie inne dyscypliny sportowe. Ta wszechobecność sportu w naszym życiu oznacza, że najważniejsze wydarzenia tracą na znaczeniu. Kto jeszcze dba o „olimpijskiego ducha”? Kto pamięta o wartościach propagowanych przez Pierre’a de Coubertina? Z pewnością nie ci, którzy postrzegają igrzyska jako inkluzyjną i progresywistyczną imprezę masową.

Jest to bowiem jeden z najbardziej kontrowersyjnych aspektów tego wydarzenia. Jakie wartości chcemy propagować poprzez sport? Odpowiedź na to pytanie z pewnością wywoła kontrowersje. Weźmy na przykład krzyż na kopule Invalides, który został usunięty z oficjalnego plakatu Paris 2024, kod kolorów, który nie przypomina francuskiej flagi, decyzję o włączeniu breakdance zamiast karate, fakt, że znicz olimpijski będzie niesiony przez tzw. „drag queens” lub Nassera Al- Khelaïfirgo, prezesa PSG, ale przede wszystkim ministra Kataru, lub oficjalną maskotkę, której kształt jest niezrozumiały, jeśli nie zabawny.

Czy w ostatecznym rozrachunku powinniśmy być zadowoleni, czy niezadowoleni z organizacji Igrzysk Olimpijskich w Paryżu? Odpowiedź zależy od każdego z nas. Ci, którzy zamierzają oglądać wydarzenia za pośrednictwem telewizji, oczywiście nie będą mieli takiego samego zdania jak ci, którzy zamierzają doświadczyć wydarzeń w samym sercu akcji, lub ci, którzy mieszkają dalej i nie są w ogóle tym zainteresowani. Są też tacy, którzy będą obserwować igrzyska tylko przez pryzmat aspektów politycznych, gospodarczych, społecznych i bezpieczeństwa. To niewątpliwie będzie dla nich najbardziej interesujące.

Nathaniel Garstecka




Les Jeux Olympiques, grandeur ou décadence ?

Les responsables politiques français et les grands médias nous l’assuraient: „les JO de 2024 à Paris seront une grande fête”. La France rayonnera à nouveau dans le monde et notre patrimoine sera mis en valeur. La multiplication des polémiques durant les mois, les semaines et mêmes les heures précédant l’événement témoigne plutôt d’un important malaise au sein de la société française.

Malgré l’intérêt massif témoigné pour les Jeux, les Parisiens ressentent aussi de l’angoisse, de l’anxiété et la colère à l’approche du début de la compétition. Plusieurs sondages le confirment, dont l’IPSOS d’avril dernier pour le journal „La Tribune”. Parmi les raisons de l’inquiétude des Français, ce sont surtout les aspects extra sportifs qui dominent :

La menace terroriste. Sans doute le sujet principal, lié à la volonté des organisateurs de faire se dérouler la cérémonie d’ouverture sur la Seine. La menace islamiste n’a jamais cessé de planer sur la capitale, tandis que l’insécurité du quotidien atteint un niveau jamais vu. Il s’agit là du principal défi auquel doit faire face le ministère de l’Intérieur: faire en sorte que rien ne vienne „gâcher la fête”, alors que la France a été menacée à plusieurs reprises par l’organisation islamiste Al-Qaïda. Un attentat durant la cérémonie d’ouverture ou durant les compétitions aurait un effet désastreux sur l’image de la France. Certains politiciens français ont contribué à la montée de l’inquiétude: le député Thomas Portes de La France Insoumise a déclaré que les athlètes israéliens „ne sont pas les bienvenus” et qu’une mobilisation contre eux est nécessaire. Ceux qui se souviennent de l’attentat de Munich en 1972 ont été légitimement scandalisés par ces propos.

Les mesures de sécurité. Aux grands maux les grands moyens. Les pouvoirs publics français ont décidé de tout mettre en œuvre afin de réduire le plus possible le risque sécuritaire. Des milliers d’immigrés clandestins ont été évacués en province, souvent au cours d’”opérations de nettoyage” qui ont choqué les associations de défense des migrants. Le centre-ville de Paris a été totalement verrouillé, la liberté de circulation a été suspendue. Pour pouvoir se déplacer dans certains quartiers bordant la Seine, il faut télécharger un QR code à faire scanner par les forces de l’ordre déployées massivement dans la zone. Les pires moments du confinement de 2020 réapparaissent, alors que les naïfs pensaient qu’ils ne reviendraient jamais. Les restaurateurs parisiens ont, eux aussi, de quoi se plaindre: la multiplication des contrôles et des barrières (devenues un véritable symbole de cette période précédant les JO) empêchent les clients d’accéder aux bistros et aux cafés. Résultat? Des chiffres d’affaire en baisse jusqu’à 90%. Le gouvernement rassure: ces restrictions ne sont que temporaires, jusqu’à la cérémonie d’ouverture des Jeux. Les Parisiens, eux, sont exaspérés, mais résignés.

Les prix. Il est de notoriété publique qu’assister aux Jeux n’est pas donné à tout le monde. Les billets pour certaines épreuves se vendent jusqu’à plusieurs centaines d’euros, voire plusieurs milliers pour la cérémonie d’ouverture. Le sport moderne se veut effectivement de moins en moins populaire. Seulement, si l’inflation ne concernait que les places dans les stades, on pourrait s’en contenter. Malheureusement, ce n’est pas le cas. Pour la durée des Jeux, le ticket de métro passe de 2 euros à 4 euros (32 euros pour un carnet de 10 tickets). La plupart des titres de transport parisiens ont subi une augmentation, y compris les transferts aéroport-ville. Les billets d’avion et de train sont bien entendu plus chers, tout comme le logement. Certains hôtels ont augmenté leurs tarifs de 700%. Pourquoi ne pas en profiter, s’il y a des gens prêts à tout pour regarder du sport? Après tout, c’est la loi de l’offre et de la demande. Le pari des hôteliers sera-t-il gagnant?

Qu’en est-il des sentiments positifs? Toujours selon le sondage IPSOS, 19% des Français disent ressentir de la fierté à l’occasion des Jeux Olympiques. Est-ce le fait que la France organise un événement sportif à portée mondiale? Cela semble logique. De tous temps et de tous lieux le sport sert aux responsables politiques à se mettre en valeur et à mettre en valeur leur pays. Que le régime soit démocratique, autoritaire ou dictatorial, c’est une constante.

D’autant plus que nous vivons un temps où le moindre motif de fierté est bon à prendre. Crise économique, crise sociale, crise politique depuis la dissolution de l’Assemblée Nationale, crise migratoire, crise sécuritaire, érosion de notre influence dans le monde… nous sommes condamnés à nous en remettre au sport et aux grands rendez-vous de ce type.

C’est la seule opportunité pour les responsables politiques de se montrer sous un meilleur jour après une séquence qu’ils aimeraient tous oublier, après le triste spectacle auquel nous assistons depuis le 9 juin.

Néanmoins, seuls 19% des Français mettent le sentiment de fierté au premier plan. L’indifférence (35%) et l’inquiétude (33%) dominent dans ce sondage comme dans les autres. Le peuple a-t-il atteint un tel niveau de lassitude et de consternation que même l’organisation des Jeux Olympiques à Paris (quelques autres villes accueilleront des disciplines mineures) n’est plus en mesure de le faire s’unir autour d’un projet national commun? A part les passionnés de sport, qui montre un intérêt certain pour cette „grande fête” qui, comme décrit plus haut, ne le sera que pour une poignée de privilégiés?

Nous sommes peut-être touchés par un trop plein de sport. Les principales disciplines multiplient les tournois, qui perdent ainsi de leur portée et de leur saveur. Rien que pour le football: championnat du monde, championnats continentaux, ligue des nations, jeux olympiques, coupe des confédérations/finalissima, pour ne citer que les principales compétitions de sélections nationales. A cela il faut ajouter les matchs entre clubs, que ce soit au niveau national ou international. Plus tous les autres sports. Cette omniprésence sportive dans nos vies fait perdre aux grands événements leur sens. Qui se soucie encore de l’”esprit olympique”? Qui se souvient des valeurs prônées par Pierre de Coubertin? Certainement pas ceux qui font des Jeux une grand-messe inclusive et progressiste.

Car c’est aussi l’un des aspects les plus controversés de l’événement. Quelles valeurs souhaitons-nous propager grâce au sport? La réponse à cette question ne peut que susciter des polémiques. Prenons juste l’exemple de la croix du dôme des Invalides effacée sur l’affiche officielle de Paris 2024, le code couleur qui ne rappelle pas le drapeau français, la volonté d’inclure le breakdance au lieu du karaté, le fait de faire porter la flamme olympique à des „drag queens” ou à Nasser Al-Khelaifi, président du PSG mais surtout ministre du Qatar, ou la mascotte officielle dont la forme suscite l’incompréhension si ce n’est l’hilarité.

Au final, devons-nous nous réjouir ou non de l’organisation des JO à Paris? La réponse dépendra de chacun d’entre nous. Ceux qui ne comptent regarder les épreuves que depuis chez eux devant leur poste de télévision n’auront bien évidemment pas le même avis que ceux qui vont vivre l’événement au cœur de l’action ou ceux qui habitent plus loin et qui ne s’y intéressent pas du tout. Il y a aussi ceux qui ne vont observer les Jeux qu’à travers leur aspect politique, économique, social et sécuritaire. C’est sans doute pour ceux-ci que ça sera le plus intéressant.

Nathaniel Garstecka

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się