Taylor Swift

Internetowi inkwizytorzy wzięli się za Taylor Swift. Także i nam zabronią latać

Podczas gdy naukowcy alarmują, że zmiany klimatyczne naszej planety można powstrzymać tylko radykalną transformacją całych systemów gospodarczych, polityki państw i wielkich korporacji, pewne środowiska coraz częściej oczekują zupełnej neutralności klimatycznej od jednostek. To niepokojące zjawisko.

Jest rok 2023. Popowa piosenkarka Taylor Swift zaczyna trasę koncertową Eras Tour. Idolka młodzieży osiąga szczyt popularności. Bilety wyprzedają się tak szybko, że strony zajmujące się sprzedażą biletów są przeciążone, a każdy koncert zapełnia całe stadiony. Trasa przynosi rekordowe zyski (ponad miliard dolarów) oraz nieustające uwielbienie w mediach i fanów. Można śmiało stwierdzić, że dla artystki był to moment największego triumfu. Do czasu.

W Internecie, a zwłaszcza na Twitterze i Tik Toku zaczęły pojawiać się głosy, że Taylor Swift za często podróżuje samolotem. Oskarżenia o zanieczyszczanie klimatu, początkowo wyizolowane i masowo krytykowane przez wierne fanki, zaczęły coraz częściej docierać do głównego dyskursu. Więcej i więcej osób oskarżało o obojętność na śmierć planety. Celebrytka stała się celem oddolnej kampanii wstydu, która potraktowała ją jako symbol wszystkiego, co złe w dzisiejszym podejściu do ochrony klimatu.

Internauci zaczynali dochodzenia, mające na celu oszacowanie, ile średnio lata amerykańska piosenkarką i jak bardzo zanieczyszcza planetę. Każda podróż, czy to długa, czy to krótka, nie uchodziła uwadze anonimowych obserwatorów, a Swift stawała się coraz bardziej „kontrowersyjna”. Nawet jeżeli jej krótkie prywatne loty, niezwiązane z działalnością artystyczną mogły być nieodpowiedzialne, to trudno uznać, że artystka zasługiwała na zostanie kozłem ofiarnym milionów ludzi, którzy codziennie wsiadają na pokład samolotu.

Jednak doszukiwanie się winy u pojedynczych ossob powoli staje się normą w najbardziej radykalnych odłamach internetowej lewicy. Z czego wynika ten trend i w jaki sposób może zagrozić nam w przyszłości?

Uważne obserwowanie nieekologicznych działań poszczególnych osób z pewnością wiąże się z technologiczną erą, w której przyszło nam żyć. W erze social mediów i dzielenia się swoim życiem na różnych platformach jakikolwiek błąd może narazić na gniew internetowych inkwizytorów. Są tym bardziej radykalni, im jest ich więcej. Przewaga liczebna napędza agresje, bo i w jaki sposób jedna osoba miałaby wygrać dyskusje z dziesiątkami anonimowych użytkowników?

Napastliwość przeciwników latania wiąże się jednak z czymś jeszcze. To bezsilność, uczucie, które popycha niektóre środowiska do coraz bardziej radykalnych działań. Aktywiści protestują, przyklejają się do ścian, atakują obrazy i pomniki, a zmiany klimatu postępują, i zdecydowana większość rządów pozostaje obojętna na manifesty marginalnych grup. Stąd też łatwiej atakować nie państwa najbardziej odpowiedzialne za kryzys środowiska, takie jak Chiny, które odpowiadają za prawie 4 razy tyle emisji co Europa, a pojedyncze osoby, czy to celebrytów, czy zwyczajnych ludzi.

To niebezpieczny proceder, gdyż prowadzi do stopniowego zniechęcania coraz większej ilości osób od (słusznej) idei ochrony naszej planety. Zamiast uczyć i ostrzegać, internetowe kręgi „aktywistów” atakują za najmniejsze nawet potknięcia, a osoby, będące ich celem, nie pozostają przecież dłużni. Zapełniają szeregi tych, którzy zaprzeczają jakimkolwiek zmianom w klimacie, co przyczynia się, do dalszej niezgody w tak ważnych kwestiach.

Dopóki nie przestaniemy obwiniać jednostek i nie zaczniemy pociągać do odpowiedzialność tych, którzy faktycznie są winni, dyskurs ekologiczny nadal będzie generował głównie konflikty, a nie rozwiązania.

Maciej Bzura

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się