kobiety

Kobiety w sporcie – coraz sprawniej wdzierają się w męskie dyscypliny

Kobieto puchu marny… Ten znany cytat z powstałego w 1823 roku tekstu „Dziadów” Adama Mickiewicza pokazał, że najwyraźniej narodowy wieszcz nie znał przypadku Elizabeth Wilkinson, która na Wyspach Brytyjskich toczyła w latach trzydziestych XVIII wieku toczyła walki na gołe pięści i podobno odbyła nawet 45 walk bez porażki. Kobiety w sporcie – to zjawisko godne jest coraz większej uwagi!

To bez mała prehistoria. W obowiązującym dziś, tradycyjnym (choć może archaicznym) spojrzeniu na sport, jego ramy wyznacza ruch olimpijski, czyli Międzynarodowy Komitet Olimpijski.

W Karcie Olimpijskiej (1906) czytamy: Rolą MKOl jest (…) wspieranie i azachęcanie do promowania kobiet w sporcie na wszystkich poziomach i we wszystkich strukturach, mając na względzie realizację zasady równości kobiet i mężczyzn.

Jednak trzeba było ponad 100 lat, by w maju 2021 roku MKOl zatwierdził 21 celów dotyczących równości płci. Blisko półtora roku później prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach po raz pierwszy w historii mianował równą liczbę kobiet i mężczyzn do wszystkich komisji MKOl. To jeszcze nie oznacza równości na sportowych arenach.

Ale po kolei… W 1896 roku w Atenach w rywalizacji wzięło udział nieco ponad 240 pierwszych olimpijczyków. Wśród nich nie było żadnej kobiety. Panie pojawiły się po raz pierwszy cztery lata później, w Paryżu, gdzie dopuszczono je do rywalizacji w tenisie i golfie. Jeszcze 60 lat temu, w Tokio kobiety stanowiły ledwie 13% startujących. W tym samym Tokio trzy lata temu, wśród wszystkich startujących w zawodach było ponad 48% Pań. To m.in. konsekwencja wprowadzonego w 2007 roku do Karty Olimpijskiej warunku obecności kobiet w każdym sporcie.

Jak się w tej olimpijskiej rzeczywistości pojawiały? Prześledźmy to na tzw. „męskich” sportach, czyli sportach walki. Boks, judo, zapasy. Karate i taekwondo od początku obecności w grupie sportów olimpijskich podlegały zasadzie „równouprawnienia”.

Z wymienionych wcześniej jako pierwsze prawo startu w igrzyskach uzyskały panie uprawiające judo. Na stałe status dyscypliny olimpijskiej, judo otrzymało w 1972 roku, ale judo kobiece czekało na swoją kolej aż do olimpiady w Seulu w 1988 roku, gdzie było dyscypliną pokazową. Ale już cztery lata później w Barcelonie było dyscypliną pełnoprawną. I tak jest do dziś. W Barcelonie startowało pięć Polek. Wśród nich późniejsza mistrzyni świata Beata Maksymow. W Barcelonie jednak bez sukcesu. Cztery lata później, w Atlancie zajęła 5. miejsce. To były szczególne Igrzyska w historii polskiego, kobiecego judo. Aneta Szczepańska wywalczyła w kat. Wagowej 66 kg srebrny medal. 

Po judo przyszedł czas na zapasy. Kobiety po raz pierwszy pojawiły się na zapaśniczych matach w 2004 roku w Atenach. Zrazu możliwa była rywalizacja w stylu wolnym, w czterech kategoriach wagowych. (Mężczyźni walczyli w 7 kategoriach w stylu wolnym i 7 w stylu klasycznym). Cztery lata później w Pekinie pierwszą polską medalistką olimpijską (brązową) została Agnieszka Wieszczek. Na równouprawnienie na zapaśniczej, olimpijskiej macie zapaśniczki musiały czekać do 2016 roku. W Rio de Janeiro możliwości mężczyzn uszczuplono do 6 kategorii wagowych, ale także w sześciu mogły już rywalizować kobiety. Z brązowym medalem wracała z Brazylii Monika Michalik.

Najdłużej na prawo rywalizacji o olimpijskie medali czekały następczynie Elizabeth Wilkinson. W olimpijskim ringu panie pojawiły się dopiero w 2012 roku w Londynie. Ale trudno tu mówić o równym traktowaniu obu płci. Mężczyźni mogli konkurować w 10 kategoriach wagowych, podczas gdy kobiety tylko w trzech. Pamiętam, jak do ExCeL hall, w której to hali zawody były rozgrywane, na walkę Karoliny Michalczuk zawitała Irena Szewińska. Reporterskim obowiązkiem było zapytanie Pierwszej Damy polskiego sportu i jednocześnie członkini Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o wrażenia. Odpowiedź była niezwykle zwięzła: „dobrze, że są”. W boksie obserwujemy podobny proces, jak w zapasach. W Tokio, w 2021 roku liczba kategorii wagowych mężczyzn zredukowana została do ośmiu. Kobiety walczyły już w pięciu. A w tym roku, w Paryżu ten stosunek zmieni się ponownie, Siedem do sześciu. Ciekawostką jest, że walki finałowe toczyć się będą na stadionie Roland-Garos.

Odnosząc się do „męskich” sportów skutecznie atakowanych przez kobiety, nie można pominąć podnoszenia ciężarów. Nominacji olimpijskiej doczekały się panie w Sydney, w 2000 roku. Na pomoście dominowały reprezentantki Chin. Zgarnęły cztery z siedmiu medali. Nie zapomnę łez Agaty Wróbel, która długo, bardzo długo nie mogła się pogodzić z tym, że z Antypodów wracać będzie „tylko” ze srebrnym medalem.

Skupiłem się na olimpijskim (i to mocno zawężonym) procesie dochodzenia kobiet do równości w sportowej rywalizacji z mężczyznami. To jakby wierzchołek góry lodowej. Bo przecież tomy można poświęcić opisowi dysproporcji w honorowaniu sportowego wysiłku (a w ślad za tym sukcesów) kobiet i mężczyzn.

Kusi mnie, by wskazać jeszcze jeden wątek, który wart byłby rozwinięcia. Mowa nie o rywalizacji kobiet z mężczyznami, ale o stwarzaniu warunków do rywalizacji zespołów mieszanych, damsko-męskich. Sztafety lekkoatletyczne, pływackie, biathlonowe. Pary mieszane w skokach narciarskich…

Próbowałem pokazać, jak kobiety wdzierały się w świat „męskich” sportów. No to na koniec jaskółka zjawiska odwrotnego. Na zbliżających się Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu mężczyźni zostaną dopuszczeni do udziału w zawodach w pływaniu artystycznym. Do tej pory była to rywalizacja zarezerwowana wyłącznie dla kobiet.

Tadeusz Kwaśniak

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się