liczba urodzeń

Gdyby nie imigranci, Europę czekałoby wyludnienie

W wielu krajach Europy, gdzie liczba urodzeń nie zastępuje liczby zgonów, mamy już do czynienia z ujemnym przyrostem naturalnym. Jednakże w wielu krajach europejskich brakującą liczbę urodzeń zastępują imigranci.

Kiedy 20 lat temu po raz pierwszy usłyszałem od moich znajomych, że nie chcą mieć dzieci z troski o przeludnienie świata, nie będę ukrywał, że lekko mnie to rozbawiło. Jednak w ciągu tych 20 lat, które upłynęły od tego czasu, usłyszałem ten argument ponownie. Pojawia się pytanie, na ile takie wyjaśnienie świadczy o rzeczywistych powodach niezakładania rodziny i czy nie jest to tylko forma racjonalizacji swojego zachowania. Pracując z młodzieżą akademicką, widzę, jak w ciągu 10 lat wzrosła świadomość ekologiczna 20-latków. Będzie to miało moim zdaniem opóźniony wpływ na kwestie myślenia o tym, ile dzieci mieć i czy w ogóle decydować się na ich posiadanie. Jest to o tyle istotne, że dane demograficzne, do których mamy dostęp w roku 2022, ewidentnie przykuwają uwagę.

W 2021 roku populacja europejska skurczyła się o 1,4 mln osób, co jest największym rocznym ubytkiem od 1950 roku, kiedy zaczęto prowadzić statystyki. Co więcej, w tym samym roku odnotowano najniższy od kilku dekad wzrost liczby ludności na świecie. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku Europy, ale i świata jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest COVID-19, który zwiększył liczbę zgonów w krajach wysoko rozwiniętych, jednocześnie bardzo niejednorodnie wpływając na liczbę urodzeń. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego liczby te sukcesywnie rosły przed pandemią.

Reprodukcja zależy od dwóch elementów. Pierwszym z nich jest rozrodczość, czyli gotowość ludzi do wydawania na świat potomstwa. W skali globalnej obserwuje się długotrwały spadek średniej liczby dzieci, które rodzi w ciągu swojego życia typowa kobieta. Podczas gdy globalnie znajdujemy się na poziomie zastępowalności pokoleń (średnia liczba urodzeń na kobietę wynosi w ostatnich latach w skali globu 2,1–2,2), w Europie nie ma kraju, w którym w ciągu ostatnich 30 lat dzietność zapewniałaby poziom prostej zastępowalności pokoleń. Innymi słowy, nie ma państw, w których kobieta rodzi średnio więcej niż dwoje dzieci. W skali globalnej najważniejszym czynnikiem jest stosunkowo szybki spadek skłonności do posiadania potomstwa w krajach azjatyckich i afrykańskich.

Oczywiście ten spadający współczynnik płodności jest częściowo równoważony przez drugi element – umieralność, która długotrwale się obniża. W efekcie jest mniej zgonów, niż można by się spodziewać w przypadku braku wspomnianej obniżki.

W wielu krajach Europy, gdzie liczba urodzeń nie zastępuje liczby zgonów, mamy już do czynienia z ujemnym przyrostem naturalnym. Jednakże w wielu krajach europejskich brakującą liczbę urodzeń zastępują imigranci – w efekcie całościowy demograficzny obraz jest zafałszowany. Innymi słowy, gdyby nie napływ ludzi z innych krajów, stan europejskiej demografii byłby jeszcze gorszy, niż pokazują to statystyki.

Na spadek popularności posiadania dzieci wpłynęła zmiana sposobu, w jaki definiujemy udane życie. Nasi przodkowie za udane życie uważali bycie w zalegalizowanym związku – małżeństwie – i posiadanie potomstwa. Gdybyśmy cofnęli się o 200 lat, to na pytanie „Ile chcesz mieć dzieci?” odpowiedź brzmiałaby, że pytanie jest bezsensowne, bo „masz tyle dzieci, ile Bóg da”. Jeśli cofniemy się do okresu międzywojennego, to w pewnych sferach społeczeństwa zaczęto rozważać perspektywę ograniczenia liczby potomstwa. Nadal jednak była to liczba zapewniająca prostą wymianę pokoleń i to z nawiązką.

Od kilkudziesięciu lat można zauważyć coraz wyraźniejszą zmianę w definicji udanego życia. W życiu takim kwestie rodzinne przestały być uznawane za najważniejsze, zwłaszcza wśród kobiet. Warto pamiętać, że tradycyjny model rodziny zakładał stałą obecność kobiet w domu, gdzie główną sferą ich aktywności było zaspokajanie potrzeb bytowych i opiekuńczo-pielęgnacyjnych członków rodziny i gospodarstwa domowego. W wyniku pojawienia się innych możliwości, przede wszystkim kariery zawodowej, tj. odpłatnej pracy zawodowej wykonywanej poza domem, kobiety stopniowo „uwalniają się od domu”, rozszerzając pola swojej aktywności. Pojawiają się zatem dodatkowe obszary – kariera podróżnicza czy kariera konsumenta czasu wolnego. 

Posiadanie potomstwa, stałego partnera czy małżonka nie jest już warunkiem prowadzenia udanego życia. Tym, co przede wszystkim odróżnia „dziś” od „w przeszłości”, jest możliwość wyboru systemu wartości. W Polsce i na świecie mamy wiele grup wyznających zupełnie inne systemy, a tym samym kilka definicji udanego życia. Co istotne, stale rośnie ta część społeczeństwa, dla której udane życie nie jest w żaden sposób związane z karierą zawodową rodziców.

Równocześnie coraz bardziej widoczny jest proces odkładania decyzji prokreacyjnych na później. Chęć posiadania dziecka nie jest już związana z wiekiem 20–22 lat, jak to było w PRL, ale z osiągnięciem wieku 30, a nawet 35 lat. Okazuje się, że wiele kobiet, które chciały mieć dzieci, nie może zrealizować swoich planów rodzicielskich ze względu na odkładanie decyzji na wiek występowania problemów zdrowia prokreacyjnego.

To, co niepokoi mnie jako demografa, to poziom debaty o problemach demograficznych Polski, która prowadzona jest zazwyczaj w skali kraju. Polska ludność jest bardzo zróżnicowana pod względem struktury wieku, płci, zamożności i dostępu do rynku pracy. Media żyją informacjami o Dubiczach Cerkiewnych i Orli, czyli najbardziej wyludnionych gminach w Polsce w 2021 roku. Jednakże o tych miejscach i ich problemach wiedzieliśmy już kilka lat temu. Skoro 1/8 mieszkańców miała tam 80 lat i więcej, to czego innego można było się spodziewać niż wyludniania?

Patrzenie w skali kraju, które od lat towarzyszy debacie o problemach demograficznych, uniemożliwia dostrzeżenie tych obszarów naszego kraju, w których sytuacja jest szczególnie zła. Wspomniane powyżej miejscowości przebiły się do świadomości społecznej, ale podobnych regionów, o których na co dzień nie słyszymy, jest więcej. Musimy zacząć patrzeć na problemy subregionalne, bo sytuacja rynku pracy i struktury wieku jest zupełnie inna w dużych aglomeracjach i ich okolicach, a zupełnie inna na dalekiej prowincji. Mazowsze jest tego doskonałym przykładem. Kiedy patrzymy na pogranicze Mazowsza, Lubelszczyzny i Świętokrzyskiego, widzimy exodus młodych ludzi, szybkie wyludnianie się, przyspieszone starzenie się społeczności, ale statystyki dla całego województwa, w którego sercu jest Warszawa, przedstawiają zupełnie inny obraz. Najważniejsze problemy demograficzne, z którymi musimy się zmierzyć, dzieją się zatem na poziomie powiatów i gmin.

Sytuacja ta prowadzi do pytania: czy prognozowane zmiany polegające na zmniejszeniu się liczby ludności polskiej w gminach i jej koncentracji w najatrakcyjniejszych częściach kraju, skutkujące drastycznym starzeniem się ludności w gminach, są na tyle negatywnym zjawiskiem, że wymagają interwencji?

Sam spadek liczby ludności nie zawsze i nie do końca jest problemem. Możemy sobie wyobrazić mniejszą liczbę osób mieszkających na tym samym obszarze przy wyższej jakości życia. Jednak tym, co powinno nas skłonić do interwencji, jest zmiana struktury wieku. Zbyt szybkie starzenie się, które w naszym przypadku jest głównie odroczoną konsekwencją II wojny światowej, a więc fali wyżów i niżów demograficznych, bardzo mocno wpływa na ten proces.

Problem leży w rodzaju przyjętej interwencji. Pytanie „jak?”, będzie dotyczyło tego, czy wolimy wpływać na reprodukcję ludności, czy też rozwiązywać problem poprzez inicjowanie procesów migracyjnych. Możemy wszak rozluźnić politykę imigracyjną i rozwiązać wszystkie nasze problemy imigracyjne naraz, przyjmując 5 lub nawet 10 milionów młodych ludzi, stawiając jedynie pewne warunki wstępne. Bardzo możliwe, że wówczas wiele osób z krajów azjatyckich czy afrykańskich, gdzie poziom życia jest znacznie niższy, zdecydowałoby się na zamieszkanie w Polsce.

Z drugiej strony można położyć nacisk na reprodukcję, czyli wspieranie tych, którzy chcą mieć dzieci, co wiązałoby się z oddziaływaniem na zdrowie populacji, bo reprodukcja w istocie oznacza zastępowanie umierających nowo narodzonymi, co sprawia, że ważna jest nie tylko sfera prokreacji, ale również ta związana z ochroną zdrowia, dostępnością żłobków, przedszkoli czy przychodni. Problem w tym, że to nie wystarcza.

Wybór drogi jest bardzo dużym wyzwaniem dla rządzących, ponieważ wciąż nie rozpoczęliśmy świadomej dyskusji na temat wad i zalet otwartej polityki migracyjnej, mimo że obecny rząd wzmocnił otwartość rynku pracy dla obywateli sześciu państw spoza UE (Ukrainy, Białorusi, Armenii, Gruzji, Rosji i Mołdawii). Nasz kraj w ostatnich latach poluzował warunki pobytu w Polsce, ale to wszystko odbyło się przy retoryce „chrońmy Polskę przed napływem imigrantów”. Rozumiem niechęć do niekontrolowanej migracji, ale skąd bierze się niechęć do rozpoczęcia debaty o zachęcaniu do przyjazdu osób o określonych kwalifikacjach – lekarzy, pielęgniarek, inżynierów – czy nawet osób konkretnych narodowości?

Kończąc, zaznaczyć trzeba, że mamy zniekształcony obraz tego, ilu nas naprawdę jest. Zapominamy, że ponad dwa miliony Polaków mieszka na stałe poza granicami kraju, co w rzeczywistości podwyższa prawdziwy poziom zastępowalności pokoleń. Niemniej przy najbardziej optymistycznych założeniach poziom współczynnika dzietności wyniesie 1,7–1,8, podczas gdy pożądana zastępowalność występuje dopiero przy 2,1 dziecka na kobietę. Tak więc nawet przy wysokim wzroście dzietności wciąż brakuje 10–20 proc. urodzeń, by zapewnić długofalową zastępowalność.

Tekst pierwotnie opublikowany we „Wszystko co Najważniejsze”. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Prof. Piotr SZUKALSKI

Prof. Piotr SZUKALSKI

Profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Łódzkiego, pracownik Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej UŁ. Członek Rządowej Rady Ludnościowej i Rady ds. Polityki Senioralnej. Od 2008 r. członek z wyboru Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk i Komitetu Nauk Demograficznych PAN.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się