Misteria

Misteria Paschalne, czyli Męka Chrystusa na deskach teatru

Gdyby zapytać przeciętnego Kowalskiego, co najbardziej kojarzy z Wielkanocą, to odpowiedzi mogłyby być różne, ale pewnie żadna nie byłaby zaskakująca. Niedziela Palmowa, święcenie koszyczków, rezurekcja (lub Wigilia Paschalna), czy wreszcie popkulturowe, obdarte z sacrum tradycje pokroju czekoladowych jajek lub królików. A tymczasem na całym świecie i również w Polsce, wciąż żywa jest tradycja, której korzenie sięgają tysiąc lat wstecz.

Misteria Pasji i Zmartwychwstania, to teatralne inscenizacje ostatnich chwil życia, śmierci oraz zmartwychwstania Jezusa, po raz pierwszy przedstawione publiczności w X wieku. Te spektakle dają wiernym możliwość przeżycia ewangelicznych wydarzeń w niezwykły, poruszający sposób, który oprócz religijnych doświadczeń, oferuje często także realną wartość artystyczną. Skąd jednak wzięła się ta tradycja, jak wyglądały pierwsze spektakle Męki Pańskiej i gdzie można zobaczyć współczesne adaptacje wielkanocnych wydarzeń?

By odpowiedzieć na te pytania, należy przenieść się w czasie do wspomnianego, dziesiątego stulecia, kiedy to po raz pierwszy wyklarował się gatunek religijnej dramaturgii. Wyobraźmy sobie grube, zimne mury romańskich kościołów, gdzie przy akompaniamencie głosów w polifonii wystawiono pierwsze dramaty liturgiczne. Ten gatunek, „starszy brat” znanych misteriów pasyjnych, był w przeciwieństwie do nich pełnoprawną częścią eucharystii. Brali w nich udział duchowni, kościelne chóry, a aspekty teatralne były podporządkowane obrządkowi mszy świętej. W dramatach liturgicznych nie było jako takiej fabuły. Odgrywano poszczególne sceny z Nowego Testamentu, wzbogacone o wyśpiewywane łacińskie modlitwy.

Mimo prostoty przekazu, „racjonalny” człowiek XXI wieku, może tylko wyobrażać sobie uczucia towarzyszące wiernym, którzy obserwowali te dramaty. Często niepiśmienni, ale szczerze wierzący ludzie, spędzający długie godziny na powtarzaniu łacińskich modlitw w chłodnych wnętrzach świątyń, nagle mogli zobaczyć na własne oczy to, o czym wcześniej tylko słyszeli w kazaniach i naukach kościoła.

Mandatum – czyli Ostatnia Wieczerza, Elevatio Crucis, Podniesienie Krzyża czy wreszcie Visitatio Sepulchri, Nawiedzenie Grobu, to tylko kilka zachowanych do dziś dramatów liturgicznych. Badacze średniowiecza zaznaczają jednak, że prawdopodobnie była to niezwykle popularna forma przekazu. Przez wieki powstały setki różnych scen, z których niestety większość nie przetrwała.

A potem była Pasja… i misteria średniowieczne, które wprawdzie wykształciły się z dramatu liturgicznego, ale bardzo szybko przybrały zupełnie inną formę. Były one bowiem faktycznym teatrem! Mimo religijnej tematyki i często angażowania się w nie osób związanych z Kościołem, misteria męki pańskiej były w dużej mierze pisane przez osoby świeckie, „profesjonalnych” dramaturgów, takich jak Pierre Gringore, jeden z głównych bohaterów słynnego dzieła Victora Hugo Dzwonnik z Notre Dame, czyli Katedra Najświętszej Marii Panny.

Teatralne interpretacje wydarzeń biblijnych nie były już, więc faktyczną częścią Mszy świętej. Wprawdzie często wykonywane w kościołach, ale wystawiane przez miejskie cechy czy bractwa, misteria pasyjne stały się okazją, by ukazywać tajemnice męki i zmartwychwstania większej ilości ludzi oraz, co ważne, w artystycznej, pobudzającej wyobraźnie formie! — „Podczas gdy w dramatyzacjach liturgicznych wyobrażane wydarzenia miały przede wszystkim na celu wyłożenie pewnych treści teologiczno-religijnych poprzez symbole i aluzje, to w misteriach nawet podobne sceny przedstawiały wydarzenia w sposób narracyjny, były swoistymi sztukami historycznymi” — pisze w Słowniku Literatury Staropolskiej mediewistka, prof. Teresa Michałowska.

I jaka to była forma… Ponownie pomyślmy o niepiśmiennych wiernych, którzy dotychczas Ewangelie poznawali tylko poprzez kazania kleru oraz sztukę sakralną. Już proste dramaty liturgiczne musiały wywierać na nich ogromne wrażenie, a co dopiero misteria?

Monumentalne często sceny, z faktycznymi rekwizytami przedstawiającymi miejsca i realia historyczne. Do publiczności przemawiały postaci, często mające symbolizować różne klasy feudalnego społeczeństwa. Świadkami męki Chrystusa byli więc chłopi, mieszczanie, rzemieślnicy i rycerze, ale także fantastyczne postacie, pobudzające wyobraźnie odbiorcy.

Autorzy misteriów, byli bowiem w porównaniu z wcześniejszymi twórcami dramatów liturgicznych mniej związani koniecznością przedstawiania zdarzeń zgodnych z Biblią. Przykładem tego może być jedyne w całości zachowane, polskie misterium Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim, podpisane nazwiskiem Mikołaja z Wilkowiecka. Obok scen znanych widzom z Nowego Testamentu, takich jak kobiety chcące odwiedzić pusty Grób Jezusa czy Chrystus ukazujący się Apostołom w drodze do Emaus, anonimowy autor umieścił także wydarzenia bezpośrednio nieprzedstawione w Piśmie Świętym. Średniowieczny widz mógł, więc oglądać przykładowo zejście Jezusa do piekła, gdzie pokonał nie tylko Lucyfera, ale także mitycznego Cerbera. Możemy tylko przypuszczać, jakie wrażenie wywierało to na średniowiecznym odbiorcy.

Pomimo bardziej widowiskowej otoczki, misteria nie przestawały być dziełami na wskroś religijnymi. Aspekt teatralny, nie niwelował doświadczeń męki i zmartwychwstania. Co więcej, przystępniejsza i artystycznie poruszająca forma sprawiała, że każdy mógł zrozumieć ogrom poświęcenia Chrystusa. A wraz z biegiem lat, religijny aspekt misteriów stawał się tylko ważniejszy, stanowiąc kontrast dla zmieniającej się, banalnej kultury masowej…

Misteria nie zniknęły jednak wraz z końcem średniowiecza. Rok 1970 przyniósł poruszającą, muzyczną adaptacje męki pańskiej, skomponowaną przez Krzysztofa Pendereckiego. A współcześnie? Na całym świecie, a także w Polsce rokrocznie wierni, a także niezwiązani z kościołem odbiorcy mogą doświadczać misteriów. Spektakle męki pańskiej w Poznaniu, Warszawie, Górze Kalwarii czy Sanktuarium Królowej Męczenników w Bydgoszczy co roku przyciągają widzów, chcących zobaczyć znane nam wydarzenia Wielkiego Tygodnia.

W samym Poznaniu misteria przez ponad dwadzieścia lat przyciągały od 50 do 100 tysięcy widzów. Czyli być może nie różnimy się tak bardzo od średniowiecznych ludzi, którzy na rynkach miast i wewnątrz katedr chcieli widzieć i przeżywać wraz z aktorami sceny męki… Chęć głębokiego, artystycznego doświadczania Wielkanocy jest najwidoczniej niezależna od czasów.

Maciej Bzura

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się