okienko transferowe

Najlepiej grać dla Francuzów. Ligue 1 właśnie przegoniła Premier League

Jak co roku kluby piłkarskie ruszyły na zimowe zakupy. Ostatnie okienko transferowe nie obfitowało w sensacyjne ruchy personalne, lecz mimo to, jest kilka sporych niespodzianek.

Zimowe okienko transferowe to czas na dokonanie wzmocnień przed decydującą fazą sezonu. W najlepszych ligach europejskich trwa od pierwszych dni stycznia do początków lutego. Na tym tle wyróżnia się rodzima Ekstraklasa, gdzie czas przewidziany na kupno lub sprzedaż zawodników oscyluje między 23 stycznia a 22 lutego. Nie czekając na efekty działań klubów z Polski – kroplę w morzu międzynarodowych wydatków – FIFA opublikowała raport podsumowujący w liczbach zimowe okienko transferowe na świecie.

Analiza danych udostępnionych przez FIFA pokazuje, że liczba transferów przeprowadzanych w zimie stale rośnie. W 2024 r. dokonano rekordowej liczby 4,716 transakcji. Łącznie kluby piłkarskie wydały w ten sposób astronomiczną kwotę opiewającą na 1,46 mld dolarów. To co prawda mniej niż w rekordowym roku 2023 (1,60 mld), ale znacznie więcej niż w którymkolwiek innym zimowym oknie transferowym.

Ku zaskoczeniu wszystkich to nie kluby angielskiej Premier League, najbogatszej i najlepszej piłkarskiej ligi świata, wydały na transfery największe sumy. Po siedmiu latach królowa została zdetronizowana (pierwszy raz od 2017 r.). Co ciekawe jej miejsce zajął nieoczekiwany kandydat – francuska Ligue 1. Kluby z Francji wydały w zimowym okienku transferowym 2024 aż 291,1 mln dolarów, a więc 121,1 proc. więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej. Dla porównania zespoły z Premier League, która uplasowała się na drugiej pozycji, wydały „jedynie” 184 mln dolarów. Podium zamyka niemiecka Bundesliga – tamtejsze kluby przeznaczyły na transfery 151,8 mln dolarów.

Raport FIFA potwierdza, jak ogromne dysproporcje finansowe występują między federacją europejską (UEFA) a wszystkimi pozostałymi federacjami piłkarskimi. Wydatki samej Ligue 1 w ostatnim okienku były wyższe niż sumaryczne koszta transferów wszystkich klubów z poszczególnych kontynentów: Ameryki Południowej (168,9 mln), Ameryki Północnej (109,8 mln), Azji (35,9 mln), Afryki (9,5 mln) oraz Australii i Oceanii (dokonano tylko jednego transferu).

Kluby należące do związków piłkarskich zrzeszonych w UEFA wydały tej zimy 1,14 mld dolarów, co stanowi 77,9 proc. światowych wydatków na transfery. Jednocześnie w skali przychodów rynek europejski zainkasował 60 proc. światowych wpływów. Pewną nowością jest fakt, że po raz pierwszy od 2017 r. którakolwiek federacja poza europejską przekroczyła próg 10 proc. światowych wydatków na zimowe transfery (południowoamerykański CONMEBOL – 11.5 proc.).

Dla uważnych obserwatorów piłkarskiego świata nie będzie zaskoczeniem, że mimo finansowej przewagi Europy nad resztą stawki, to nie jedna z lig europejskich, ale brazylijska Serie A uplasowała się na pierwszej pozycji pod względem przychodów z tytułu transferów (aż 251,2 mln dolarów). Brazylijczycy nie mają sobie równych, kiedy mowa o liczbie utalentowanych zawodników. Ich ilość i jakość, a także świadomość wartości poszczególnych piłkarzy wśród tamtejszych menadżerów, przekłada się na doskonałe wyniki finansowe ligi.

Dla porównania kluby francuskie – które w styczniu wydały jeszcze więcej, niż brazylijskie zarobiły – osiągnęły łączne przychody na poziomie 83,4 mln dolarów. Najlepsi wolą jednak kupować niż sprzedawać. Kluby z lig należących do klasycznego TOP 5 najlepszych w Europie i na świecie (Anglia, Hiszpania, Niemcy, Włochy, Francja) zarobiły w zimowym oknie transferowym mniej nie tylko od Brazylijczyków, ale także od Portugalczyków (2. miejsce), Belgów (3. miejsce) oraz Argentyńczyków (4. miejsce). Pod względem przychodów najlepiej poradziła sobie włoska Serie A (5. miejsce), która jednocześnie zaskoczyła stosunkowo niskimi wydatkami na poziomie 82,2 mln dolarów. To znacznie mniej niż kluby z pozostałych lig TOP 5: Francja, Anglia, Niemcy oraz Hiszpania – dotąd niewspomniana w kontekście wydatków (148,7 mln – 4. miejsce). Włosi ustąpili w tym względzie również Brazylijczykom, którzy wydali 122,6 mln dolarów (5. miejsce) – najwięcej spośród krajów spoza Europy. Kluby z Kraju Kawy nie tylko zainkasowały więc poważne sumy z tytułu sprzedaży zawodników, ale dzięki zgromadzonym środkom same ruszyły na zakupy.

Raport FIFA dotyczył nie tylko męskiego, ale także kobiecego futbolu. Zestawienie tych dwóch światów pod względem finansowym jest bardzo sugestywne. W zimowym oknie transferowym 2024 w kobiecym futbolu przeprowadzono 357 transferów za łączną kwotę 2,1 mln dolarów. Powiedzieć, że to margines w zestawieniu z męską piłką, to jak nie powiedzieć nic. Za większe pieniądze sprzedaje się dziś wyróżniających się piłkarzy Ekstraklasy, którzy po przejściu do lepszych lig najczęściej pełnią rolę rezerwowych. Owe 2,1 mln dolarów to kwota rekordowa – o 165,5 proc. więcej, niż kobiece kluby piłkarskie wydały łącznie w zimie 2023 r. (wówczas było to 774,5 tys. dolarów). Wpisuje się to w stałą tendencję zwyżkową, trwającą od lat. W 2020 r. całkowita kwota wydana na transfery w kobiecym futbolu podczas zimowego okna transferowego wynosiła 193,6 tys. dolarów. To ponad trzykrotnie mniej niż dzienne zarobki Cristiano Ronaldo (ok. 600 tys. dolarów).

Dysproporcja między męskim i kobiecym futbolem nie jest zaskakująca. Olbrzymie sumy, które generuje piłka nożna, to wynik popularności tego sportu. Poszczególne kluby stać na wydawanie dziesiątek milionów, a w niektórych przypadkach nawet setek milionów dolarów za jednego zawodnika, ponieważ ich wpływy z reklam, praw telewizyjnych, koszulek i innych pamiątek, a częściowo także z biletów, pozwalają na wykonanie takich operacji finansowych. Drogi piłkarz to zazwyczaj również doskonała inwestycja, choć zdarzają się rzecz jasna transfery przepłacone lub nietrafione – wystarczy spytać włodarzy FC Barcelony lub Manchesteru United). Kobiecy futbol generuje znacznie mniejsze zyski, wobec czego kwoty transferów oraz zarobki piłkarek są znacznie niższe niż w świecie męskiej piłki. Popularność kobiecych rozgrywek stale jednak rośnie. Nie sądzę, by kiedykolwiek dogoniły męski futbol pod względem generowanych zysków, lecz z całą pewnością piłka nożna kobiet ma potencjał, by wyjść poza margines i stać się chętnie oglądanym oraz transmitowanym sportem zarówno w Europie, jak i na całym świecie.

Patryk Palka

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się