nienawiść do elit

Przeżywamy kryzys porządku wiedzy

Zacieranie granic między poglądem a nauką, plotką a faktem, obłędem a rozumem, przy odwoływaniu się do ideologii egalitarystycznej, przynosi nienawiść do elit i pogardę dla ekspertów.

Spowolnienie wzrostu gospodarczego, trwałe i wysokie bezrobocie, osłabienie konkurencyjności naszych przedsiębiorstw, coraz bardziej wypychanych z zagranicznych rynków – nie nastrajają optymistycznie. Ale to ruchy podskórne, których jesteśmy świadkami w ostatnim czasie, dały o sobie znać w sposób najbardziej spektakularny. Energia uwięziona pod powierzchnią eksplodowała z potężną siłą. Polityczne trzęsienie ziemi i gorąca lawa buntu społeczeństwa już odcisnęły swoje piętno na nowym roku. Czy jest jeszcze jakakolwiek nadzieja, że w tych ciemnościach znajdzie się światło? Czy może musimy nieodwołalnie, jak głosi słynne zdanie umieszczone przez Dantego nad wejściem do piekła, „porzucić wszelką nadzieję”?

Trzy polaryzacje

Brytyjski historyk Eric Hobsbawm scharakteryzował XX wiek jako epokę ekstremów. Po dwudziestu latach gwałtownych transformacji, zwłaszcza w dziedzinie komunikacji społecznej, wywołanych nowymi technologiami, widzimy, że XXI wiek równie dobrze będzie mógł zasługiwać na to określenie, choć z innych powodów. We wszystkich dziedzinach życia na horyzoncie rysuje się świat dualistyczny, pozbawiony złotego środka, stanowiącego dotąd rodzaj łącznika między stanowiskami skrajnymi.

Pierwsza z polaryzacji dotyka światowej ekonomii: olbrzymie platformy monopolizujące dostęp do klienta końcowego, a wokół nich niezliczone zależne przedsiębiorstwa. Liderzy dzięki efektowi sieci podtrzymują i wzmacniają bez większych trudności swoją dominację nad resztą. Ten, kto cieszy się największą popularnością, gromadzi największą ilość danych, co pozwala mu dostarczać swoim klientom i reklamodawcom najlepiej dostosowaną usługę, zwiększającą jego zdolność do przyciągania nowych klientów. Platformy te, postrzegające siebie jako koniecznych pośredników, zapewniających dostęp do rynku, zagarniają część wytworzonej wartości (na zasadzie swego rodzaju służebności), podczas gdy ich koszty krańcowe są w zasadzie zerowe. Stąd eksplozja ich zysków.

Druga polaryzacja to polaryzacja społeczna. Coraz bliżej nam do „społeczeństwa klepsydrowego”, opisanego przez Alaina Lipietza w 1998 roku: odstęp między bogatymi a biednymi na drabinie społecznej nie przestaje się powiększać. W społeczeństwie opartym na wiedzy, w którym pracownicy – uzupełnienie sztucznej inteligencji – wykonują jedynie czynności o charakterze nietranswersalnym, dochodzi do podziału na dwie radykalnie odmienne grupy: z jednej strony mamy pracowników wysoko usieciowionych i bardzo dobrze zarabiających, o których trwa walka pomiędzy przedsiębiorstwami, a z drugiej, pracowników o coraz mniej przydatnych kompetencjach.

Tradycyjne społeczeństwo z mocną klasą średnią zanika. Ruch żółtych kamizelek można odczytać jako wyraz lęku tych grup społecznych, które zajmowały niegdyś środek drabiny społecznej, a które zrozumiały, że ich degradacja jest nieunikniona.

Im bardziej te dwa światy oddalają się od siebie, tym trudniej będzie komuś z dołu drabiny osiągnąć jej drugi koniec. Jeszcze wczoraj pracownik biurowy mógł mieć nadzieję na awans zawodowy, ale bezrobotny kierowca raczej nie zostanie jutro analitykiem danych. Przypomina się „efekt świętego Mateusza” – termin spopularyzowany przez amerykańskiego socjologa R.K. Mertona, nazwany imieniem ewangelisty, z którego księgi pochodzi słynny cytat: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”.

Najbardziej frapująca może okazać się polaryzacja polityczna. Portale społecznościowe doprowadziły do sytuacji, w której koszt wejścia na rynek kognitywny jest dziś stosunkowo niewielki. Poglądy niepodlegające selekcjonowaniu przez oficjalne kanały rozprzestrzeniają się w dużo łatwiejszy sposób niż kiedyś. Maksymalizacja uwagi, na której opiera się ekonomia sieci, prowadzi do profilowania przekazu pod konkretnego użytkownika, sprzyjając koncentracji wokół poglądów ekstremalnych. 

Społeczeństwo zawsze postrzegało siebie jako pewną konstrukcję, ale dziś konstrukcja ta staje się wynikiem mechanizmów selekcji, których naturę kształtują przetwarzanie danych i ich dostępność. Dawniej w pierwszej kolejności dostrzegano to, co było zgodne z pewną normą. Dziś to, co od niej odbiega – jakąś szaleńczą przesadę, mającą z rzeczywistością i logiką dość luźny związek.

Przeżywamy kryzys porządku wiedzy. Dawniej informacje pozyskiwało się po to, by przekazywać je dalej, dziś chodzi raczej o blokowanie tych, które uważa się za nieistotne. Te dwa porządki są sobie przeciwstawne, dokładnie tak samo, jak przeciwstawne sobie są systemy, z których jeden ma za zadanie poszukiwanie wody na terenach pustynnych, a drugi walczy z podnoszącym się poziomem oceanów. Nasze struktury edukacyjne i informacyjne zostały pomyślane w taki sposób, by umożliwiać dostęp do informacji, a nie po to, by je dyskryminować. Zacieranie granic między poglądem a nauką, plotką a faktem, obłędem a rozumem, przy odwoływaniu się do ideologii egalitarystycznej, przynosi nienawiść do elit i pogardę dla ekspertów.

W wyniku rewolucji cyfrowej tradycyjne bariery chroniące przed efektem koncentracji i wszelkiego rodzaju systemowymi nadużyciami zawaliły się. Nie ma już limitów pojemności, ograniczeń czasowych, przeciwwładzy, które dotąd segmentowały rynek. Umiar celebrowany w starożytności, polegający na poszukiwaniu złotego środka, ustępuje pola triumfującej pysze w każdej możliwej dziedzinie. Dies irae, „dzień gniewu”, w apokaliptycznej wizji oznaczał koniec świata. Dzień gniewu żółtych kamizelek jest prawdopodobnie dopiero początkiem.

Czas murów

Archeolodzy ze zdumieniem odkryli, że cztery tysiące lat temu bogate posiadłości na Krecie nie były w żaden sposób ogrodzone przed ewentualną agresją. Świadczy to o tym, że musiały być wtedy niezwykle spokojne czasy. Wymiana handlowa przynosiła po prostu dobrobyt całemu basenowi Morza Śródziemnego. W XXII wieku przed naszą erą brutalne najazdy z kontynentu położyły kres tej idylli, co przejawiało się wznoszeniem potężnych murów, jak tych z pałaców mykeńskich. Mury są barometrem zdrowia każdej cywilizacji.

Czy nie dostrzegamy, że czas murów niestety powrócił? Muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej, murów także w Europie? Również tych, które w niegdyś otwartych miastach prowadzą do coraz większej społecznej segregacji. Mnożą się ogrodzenia, dzielące miasta na autonomiczne obszary biedy i bogactwa. W zależności od potrzeb kraty mogą zamykać bądź chronić przed światem zewnętrznym. Mury są barierą wzajemnej nieufności, nieufności grup społecznych, które nie mają już sobie nic do powiedzenia i które nie chcą nawet na siebie patrzeć. Murami są również witryny sklepowe zabite dyktą – to symbol handlu wziętego w nawias na czas eksplozji gniewu, będącego bardzo często również nienawiścią. W tej samej logice należy postrzegać bariery celne i osłabianie wielkich instytucji międzynarodowych, takich jak NATO i ONZ.

Gdy popatrzymy na działania ruchu powstałego na znak sprzeciwu wobec cen paliwa (które odtąd nie przestają spadać), głoszącego nienawiść do podatków (ale jednocześnie pragnącego mocnego państwa), narzekającego na siłę nabywczą pieniądza (która według statystyk INSEE cały czas rośnie), staje się jasne, że jesteśmy bardziej w sferze afektów niż obiektywności. Nie oznacza to bynajmniej, że żądania nie są uzasadnione, zwłaszcza te dotyczące nadmiernego obłożenia podatkami.

Czas murów nie jest czasem logiki. Społeczeństwo rozumu może być tylko społeczeństwem otwartym. Tak przejawia się inteligencja. 

Legitymizację elit kontestuje się nie tylko dlatego, że postrzega się je jako kastę niepodlegającą zmianom, reprodukującą się w zamkniętym obiegu. Neguje się również sam fakt, że w wyniku demokratycznych wyborów czy też poprzez posiadanie wiedzy o charakterze eksperckim niektórzy otrzymują władzę decydowania w imieniu innych. Podważa się cały ustrój demokracji przedstawicielskiej, który daje ograniczonej liczbie utalentowanych obywateli możliwość zajmowania stanowisk kierowniczych.

Kwestią zasadniczą w najbliższym czasie będzie więc znalezienie sposobu na przywrócenie legitymizacji elit (odnowionych, co wielce prawdopodobne).

Sowa Minerwy, jak pisze Hegel, wylatuje o zmierzchu. Nasz czas potrzebuje racjonalności i uporządkowania, czyli logosu, który jest praindoeuropejskim słowem wiążącym się z ideą światła. Pojęcie to przeciwstawia rozmowę inwektywom i krzykom.


Tekst opublikowany w nr 12 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze”. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Olivier BABEAU

Olivier BABEAU

Profesor Uniwersytetu w Bordeaux, gdzie wykłada ekonomię i zarządzanie. Autor prac nt. roli państwa i mechanizmów rynkowych. Prezes Instytutu Sapiens.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się