Pogański zajączek nie psuje Wielkanocy

To, że Wielkanoc dzieli symbolikę z tradycją i mitologią innych wiar, nie podważa jej wyjątkowości. Oczywiście, jeśli jako chrześcijanie za pomocą świątecznych zwyczajów wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie Jezusa.

Święta zaginają czas i przestrzeń. W kalendarzu liturgicznym – i szerzej, w kontekście czasu mitycznego, cyklicznego – ma to dużo sensu; czym są w sumie doroczne święta, jeśli nie zataczaniem kolejnej pętli po tym samym okręgu? Cykl dobiega końca, koło się domyka, Uroboros zjada własny ogon. Następuje przecięcie czasów: historycznego i mitycznego, dzisiaj i kiedyś, teraźniejszości i wieczności. Lata nakładają się na siebie. Znów stoimy w tym samym miejscu na orbicie, a ten sam, zeszłoroczny dzień „przewija się pod [dzisiejszym] niczym stara taśma wideo” (Anne Carson). Misterium Wielkanocy to powrót do momentu Zmartwychwstania nie tylko symboliką i wspomnieniem, ale przez tajemniczy powrót do czasu tamtych wydarzeń. Przez chwilę jesteśmy jednocześnie w historii i poza nią, w czasie i bezczasie.

Kiedy byłam mała, nie do końca uświadamiałam sobie, jak gruba warstwa wieków pokrywa zwyczaje, które dla mnie były żywym elementem współczesności. Co świadczy chyba o ich sile – Gustav Mahler powiedział, że „tradycja nie jest czczeniem popiołów, ale podtrzymywaniem ognia”, i ta sentencja często do mnie wraca, kiedy myślę o polsko-chrześcijańskim folklorze około-wielkanocnym. Choć przecież sednem Świąt nie są cukrowe baranki i malowanie jajek, to przez te słodycze i jajka łatwiej mi jakoś dotrzeć do prawdziwego sedna, tego metafizycznego, przebijając się przez głębię wieków. Tropiąc ich pochodzenie, mam poczucie, że zbliżam się też do Zmartwychwstania; zaczynam Je rozumieć poprzez skumulowany sens, który widziały w Nim wszystkie poprzednie pokolenia. Widzialne znaki, które pozwalają dotknąć Niewidzialnego.

Chrześcijańskie tradycje – pogańskie źródła

Główną linią ataku walczących ateistów (i świadomie tu generalizuję) w dyskusji o chrześcijańskich świętach jest pogańska proweniencja wielu związanych z nimi elementów, tradycji i symboli. Wypominają, że malowanie jajek było obecne w kulturze mezopotamskiej, egipskiej i chińskiej tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa. Zając był symbolem płodności dla Greków oraz zmartwychwstania dla Egipcjan – jako jedna z postaci Ozyrysa, boga śmierci i odrodzenia. Święcenie pokarmów przywodzi na myśl składanie ofiar bóstwom podczas pogańskich uczt, rzeżucha wiązała się z greckim kultem Adonisa, a polewanie wodą było znakiem oczyszczenia i błogosławieństwa chyba we wszystkich kulturach.

Jeśli więc pierwsze pisanki na ziemiach polskich (zdobione m.in. woskiem, techniką znana do dzisiaj) pochodzą z X wieku – czy były elementem kultu chrześcijańskiego, czy pogańskiego, a może obu naraz? Słowianie podobno obdarowywali się jajkami podczas świąt wiosennego przesilenia, podobnie jak my dzielimy się nimi dzisiaj przy wielkanocnym stole.

Przywoływanie tego typu historycznych faktów ma często na celu zdyskredytowanie Wielkanocy jako czegoś mistycznego, wyjątkowego i przede wszystkim – prawdziwego. My chrześcijanie zresztą sami chowamy się przed tego typu wiedzą, jakby świadomość, że ani nasza religia nie pojawiła się w próżni, ani jej rozpowszechnienie się wśród naszych przodków nie wymazało ich uprzedniej tożsamości stanowiła bezpośrednie zagrożenie dla prawdziwości samego Boga.

A symbole mają przecież to do siebie, że są w wielu przypadkach uniwersalne, przewijają się poprzez kultury i czasy w nieco tylko dostosowanej do konkretnych realiów formie. „Pascha” oznacza „przejście” – z Egiptu do Jeruzalem, z niewoli do wolności, ze śmierci do życia. Umiejscowienie się tych świąt na przecięciu pór roku, gdy dzień i noc na krótko zrównują się długością, by za chwilę znów się poróżnić, wydaje się dość naturalne. Wiosna, jajko, żółć i zieleń to również oczywiste symbole odradzającego się życia, które są uniwersalne w wielu kulturach na świecie. Najbardziej „oryginalną” wielkanocną tradycją zdają się być palemki, które święci się w kościołach w niedzielę przed Zmartwychwstaniem – zwyczaj niemal dosłownie wyjęty wprost z Ewangelii – ale i tutaj niektórzy dopatrują się pogańskich korzeni: Słowianie smagali się ponoć nawzajem baziowymi gałązkami w formie życzenia sobie pomyślności.

Ja jednak nie widzę tu ani sprzeczności ani podważania wiarygodności. Fakt, że Wielkanoc dzieli symbolikę z tradycją i mitologią innych wiar, wcale nie podważa jej świętości, jeżeli jako chrześcijanie uważamy Boga za Prawdę. Wszak pewne archetypy są zapisane w naturze świata i człowieka, dlatego nic dziwnego, że chrześcijanie ogłaszający światu zmartwychwstanie ich Mistrza i Pana odwołują się nimi i posługują jak swoimi. 

Chociaż tradycja i zwyczaje świąteczne nie są sensem świąt, to przez ich kultywowanie zbliżamy się do tego sensu i jednocześnie umacniamy własną wiarę przez odwołanie do wiary swoich przodków. 

Joanna Talarczyk

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się