propaganda rosyjska radziecka sowiecka

Rosyjska propaganda przeciwko Polsce na Zachodzie zaczęła się już w epoce powstania styczniowego

Odnawianie narracji i klisz propagandowych, wytworzonych w minionych epokach, możemy obserwować nieraz ze zdumieniem dziś we współczesnej wojnie informacyjnej, w obliczu agresji na Ukrainie.

Rosyjska propaganda przeciwko Polsce i wtedy i dziś: „wycieranie Polski” ze świadomości Zachodu

Tak jak wtedy, przed 160 laty, chodzi w istocie o podobne cele. Stawką było i jest nie tylko przedstawienie swoich racji w światowych centrach, ale i to, czy opinia publiczna Zachodu, wspierająca w imię deklarowanych wartości prawa narodów do wolności, wywrze nacisk na własne rządy, by te udzieliły mieszkańcom Międzymorza konkretnej pomocy.

Kreowanie obrazu Polski, Polaków i kwestii polskiej przez Rosję wciąż czeka na źródłowe, monograficzne ujęcie. Nie służą temu zamknięte rosyjskie archiwa. Nawet po 200 latach wykazy redaktorów zagranicznej prasy na Zachodzie, subsydiowanych przez rosyjskie ambasady, wciąż nie były udostępniane badaczom (czego mogłem sam doświadczyć w archiwach w Moskwie). Dla zrozumienia powtarzalności i ciągłości zjawisk wywołanych w przeszłości wojną informacyjną warto przyjrzeć się szczególnie epoce powstania styczniowego, którego rocznicę obchodzimy.

Początkowo, po wybuchu powstania, trzymano się wciąż sprawdzonych metod propagandowych, wypracowanych jeszcze po 1830 r. Opierano się tu na sieci placówek dyplomatycznych, inspirujących za pośrednictwem wynajętych dziennikarzy odpowiednie nastawienie prasy europejskiej. Główną rolę pełniło, tak jak dotąd, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, III Oddział JCM, czyli tajna policja polityczna, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, nadzorujące wewnętrzny rynek rosyjskiej prasy z pomocą aparatu cenzury, a szczególnie Kancelaria Tajna Namiestnika Królestwa Polskiego, odpowiedzialnego za większość działań wobec emigracji i ziem polskich innych zaborów. Działalność propagandową wciąż łączono w tej epoce ze szpiegostwem czy operacjami dezintegracyjnymi wobec emigracji i Tajemnego Państwa Polskiego. Najbardziej znanym ich przykładem była jedyna tak dobrze zbadana przez historyków aktywność Juliana Bałaszewicza, podszywającego się pod postać hr. Alberta Potockiego, nieraz, niestety, działającego skutecznie. 

Kupowanie przychylności dziennikarzy i wydawców prasy na Zachodzie

Tradycyjna metoda przedruków z prasy rosyjskiej czy kupowania piór i ich właścicieli wśród zagranicznych dziennikarzy, okazała się jednak tym razem nieskuteczna. Podobnie jak podtrzymywanie dopasowanej do polityki sojuszu Rosji z Francją oficjalnej interpretacji powstania jako rewolucji socjalnej i kosmopolitycznej. Polska, za którą modlił się sam papież, w rosyjskiej interpretacji miała być zwiedziona przez rewolucjonistów zagrażających całemu porządkowi społecznemu, nie tylko w Rosji, ale i w Europie. Polaków przedstawiano jako narzędzia podstępnej agitacji rewolucjonistów, wykorzystujących patriotyzm i katolicki fanatyzm. Działania armii rosyjskiej przedstawiano na tym tle jako przywracanie porządku i zapewnianie opieki ludności chroniącej się przed terrorem rewolucji – „dyktatury sztyletu”.

Ta interpretacja miała swoje uzasadnienie, skoro działania polskiej Agencji Głównej w Paryżu, kierowanej przez Hotel Lambert i stronnictwo „białych”, usiłowały zdjąć z powstania odium rewolucji. Był to wręcz warunek uzyskania realnego wsparcia ze strony mocarstw trzymających się zobowiązań kongresu wiedeńskiego z 1815 r. Nic dziwnego, skoro sama cesarzowa Eugenia, żona Napoleona III, ostrzegała ks. Władysława Czartoryskiego: „Miej za pewne, że sprawę narodową popierać będziemy, lecz rewolucji nigdy”.

Dotychczasowe centra carskiej propagandy i jej tezy szybko jednak wykazały swoją nieskuteczność wobec powszechnej sympatii, wyrażanej przez wszystkie środowiska polityczne, ideowe i społeczne, od papieża i legitymistycznych monarchistów, gorliwych katolików, przez liberałów, demokratów, po rewolucyjną lewicę, wyznawców socjalizmu z Karolem Marksem na czele. Jak ocenił wpływ tej oficjalnej linii propagandy rosyjskiej kierujący powstańczą dyplomacją ks. Władysław Czartoryski, „wszystkie elukubracje tych gazet najmniejszego tu nie robią wrażenia”. 

Początkowo taki tendencyjny obraz powstania kształtowany był głównie przez przedruki z prasy rosyjskiej, jak z oficjalnego, podległego MSZ „Journal de Saint Petersbourg”. Czynił tak choćby prasowy prototyp współczesnego „Russia Today”, wydawany za granicą w Belgii, potem we Francji, „Le Nord”. Korzystano także z tłumaczonych tekstów gazet „Russkij Inwalid” i „Moskowskije Wiedomosti”, a także warszawskiego „Dziennika Powszechnego”. Coraz wyraźniej treści te ulegały jednak fali nacjonalizmu, wywołanego polskim powstaniem. Pod naciskiem imperialnego szowinizmu nawet oficjalne organy przejęły w ciągu 1863 r., w miejsce antyrewolucyjnej, argumentację nacjonalistyczną. 

Obok gazety „Moskowskije Wiedomosti” Michaiła Katkowa (odpowiednika współczesnego Władimira Sołowjowa), który swą skrajnie antypolską retoryką wykreował się na dyktatora rosyjskiej opinii publicznej i z którym musieli się liczyć carscy dygnitarze, nowym centrum tych działań stał się „Russkij Inwalid” („Inwalida Rosyjski”). Był to oficjalny organ ministra wojny, gorącego zwolennika liberalnej, nacjonalistycznej modernizacji imperium. Wzorem, do którego się tu odwoływano, były kampanie prasowe Napoleona III i Camilla Cavoura w kwestii zjednoczenia Włoch. Tu również, od wiosny 1863 r., powstawały najważniejsze hasła i argumenty tworzące główną linię interpretacji konfliktu z Polakami. Jak się okazało, tę właśnie narrację można było znacznie lepiej dopasować do różnych kategorii odbiorców na Zachodzie. 

Rosyjska propaganda przeciwko Polsce z argumentami etnicznymi 

Na lato 1863 r. przypadło apogeum obaw przed przekształceniem dyplomatycznej interwencji mocarstw w obronie Polaków w otwartą wojnę z Zachodem. W establishmencie imperium powszechne było przekonanie, że taki konflikt mógł skończyć się jak przegrana wojna krymska. Caryca żegnająca wysyłanego do stłumienia powstania na Litwie gen. Michaiła Murawjowa, już wtedy mającego przydomek „Wieszatiel”, pytała z trwogą, czy choć część tzw. Kraju Zachodniego uda się ocalić, gdyż Królestwo Polskie uważała już za stracone. W tej sytuacji kluczowe znaczenie miało oddziaływanie na zachodnią opinię publiczną, by zelżał jej nacisk na rzecz interwencji w obronie Polaków. Wówczas to, z inicjatywy samego ministra wojny Dymitra Milutina, zaproponowano w czerwcu 1863 r. stworzenie nowych ośrodków propagandy, niezależnych od nieskutecznych oficjalnych instytucji. Milutin już wcześniej skupił wokół swej gazety utalentowanych publicystów, stosujących nowatorską retorykę, bardziej trafiającą do przekonania liberalnych odbiorców na Zachodzie. Używano tu argumentów mówiących o roli Rosji w starciu z Polakami jako siły postępu, walczącej ze szlachecką, feudalną anarchią. 

Po raz pierwszy w takiej skali użyto też argumentów etnicznych, dowodząc, iż Polacy, odwołujący się przed Europą do praw narodowych i haseł demokratycznych, sami w Kraju Zachodnim uciskają obcy im etnicznie lud „rosyjski”. Litewskich, białoruskich i ukraińskich chłopów, traktowanych jako część „russkowo mira” (termin ten został w tej właśnie epoce spopularyzowany), rzekomo brał pod opiekę rząd carski, realizujący reformy uwłaszczeniowe od 1861 r. Milutin osobiście przedstawił swą inicjatywę carowi, proponując publikowanie w Europie Zachodniej zarówno oryginalnych artykułów w miejscowych językach, jak i przekładów z prasy rosyjskiej. Szczególny nacisk proponowano położyć na rozpowszechnianie własnego punktu widzenia na temat stosunków narodowościowych i historycznych w Kraju Zachodnim oraz wykazywanie ucisku ludu „rosyjskiego” przez polską szlachtę. Dla powodzenia tej inicjatywy udział w niej rządu rosyjskiego musiał pozostać utajniony. 

Praktycznym efektem tego pomysłu stało się wydanie drukiem szeregu artykułów i osobnych broszur w języku angielskim i francuskim. Nie spełniły one jednak swego zadania. Dlatego w lipcu 1863 r. w tym samym kręgu ministra wojny pojawił się kolejny projekt autorstwa barona Kene pracującego w Ermitażu. Zaproponowano w nim stworzenie sieci 20 tajnych „pewnych i zręcznych agentów” w Europie, kierowanych przez utajnione biuro prasowe, zorganizowane przy redakcji gazety ministra wojny „Russkij Inwalid”. 

Celem miało być przygotowywanie korespondencji do zagranicznych gazet w celu uzyskania wpływu na jak największą liczbę wydawnictw prasowych wszelkich odcieni – konserwatywnych, liberalnych, katolickich, a nawet demokratycznych. Dla skuteczności tej operacji specjalnej zakonspirowano ją nawet przed oficjalnymi instytucjami dotąd odpowiedzialnymi za carską propagandę. Nawet zagraniczni korespondenci nie mogli podejrzewać, że głównym inicjatorem jest rząd rosyjski. Zachęcające wyniki tej akcji skłoniły do podjęcia kolejnej inicjatywy, realizowanej odtąd przez szereg lat. Było to wydawanie i rozsyłanie litografowanej ulotki w języku francuskim, angielskim, niemieckim – „Correspondance Russe”. Ten cotygodniowy serwis informacyjny miał przedstawiać prawdziwe fakty w świetle rosyjskiej interpretacji, trafiając aż do ok. 80 kluczowych pism europejskich. W inicjatywie tej można dopatrywać się odpowiedzi na podobne polskie korespondencje, rozsyłane w formie biuletynów mówiących o walkach powstańczych i „barbarzyństwie moskiewskim”. 

„Correspondance Russe” czyli mieszanie faktów prawdziwych i naciąganych

W Correspondance Russe zastosowano sprawdzoną metodę mieszania faktów prawdziwych i naciąganych. Okazało się to nadzwyczaj skuteczne. O ile początkowo doniesienia z niej publikowało np. jedynie siedem niemieckich periodyków, to w końcu 1864 r. już 41. Szczególne sukcesy odniesiono we Włoszech, gdzie podobno uzyskano wpływ na organy wszystkich liczących się stronnictw. Doniesienia „Correspondance Russe” docierały również do pism we Francji i w Anglii (18), w tym do wielu najpoważniejszych periodyków. Tajemnica, jaką zostało otoczone redagowanie tego biuletynu, była tak ścisła, że w Rosji pozostawał tylko jeden jego egzemplarz. 

Kampania propagandowa, prowadzona równolegle wewnątrz Rosji, miała wytworzyć poparcie dla polityki represyjnej władz. Jak wspominał minister wojny Milutin, służyła ona także polityce zagranicznej, przekonując mocarstwa zachodnie, że w przypadku konfliktu nie można liczyć na wywołanie niepokoju w Rosji. Zasadniczym celem kampanii zagranicznej miało być natomiast osłabienie poparcia europejskiej opinii publicznej dla powstańców i nacisku na rządy w sprawie ewentualnej interwencji. Dlatego stosowaną tu argumentację starano się dopasować do różnych kategorii odbiorców. Wobec kręgów oficjalnych, konserwatywnych i katolickich wykorzystano więc nadal zestaw oskarżeń pod adresem polskiego ruchu narodowowyzwoleńczego jako groźby przewrotu społecznego – „hydry rewolucji”. Równoległym wątkiem odwołującym się do wartości liberalnych czy wręcz demokratycznych stało się ukazywanie polskiego powstania jako feudalno-klerykalnego rokoszu. Fakty, mówiące, iż wszak rozpoczęło się ono od manifestu Rządu Narodowego pod hasłami demokratycznymi, nie miały znaczenia wobec siły oświeceniowego stereotypu „polskiej anarchii”. 

Polski rokosz należało stłumić dla dobra postępu i zwycięstwa rozumu w Europie Wschodniej nad szlachecką oligarchią i katolickim zabobonem. Kierowano taką argumentację szczególnie wobec opinii liberalnej i demokratycznej. Zwłaszcza po zwycięskich dla liberalnej opozycji wyborach we Francji, latem 1863 r., oraz do środowisk finansjery londyńskiego City, zainteresowanych współpracą handlową z Rosją. 

Wobec protestanckiej opinii publicznej w Anglii odwoływano się z kolei do antykatolickich resentymentów, porównując sprawę polską z kwestią irlandzką. Dodajmy, że nad Tamizą, pomimo geopolitycznej rywalizacji z Rosją w Azji, w ramach tzw. „Great Game”, już od lat 40. XIX w. silna była tendencja skłaniająca do negocjowania interesów ekonomicznych z Rosją. Postawy takie inspirowały filozofia utylitaryzmu Jeremiego Benthama oraz tzw. „szkoły manchesterskiej” i demokratyczny czartyzm, niechętny tradycji szlacheckiej. Stąd wypływały źródła idei „pokój przez handel”, uzasadniającej politykę Lloyda George’a wobec Rosji bolszewickiej, gotowego zapłacić Leninowi i Trockiemu Europą Wschodnią za pokój w 1920 r. Publikacje kierowane do zagranicy czerpały wzory ze sprawdzonych i utrwalonych już od XVIII w. schematów. Wykorzystywano negatywny stereotyp polskiego charakteru narodowego, zdeterminowanego w sferze politycznej tradycją anarchii i oligarchii, uniemożliwiającą istnienie samodzielnego państwa.

Coraz częściej akcentowano jednak tezę, iż powstanie było w istocie buntem polskiej szlachty wobec perspektywy uwolnienia chłopów przez cara. W tym celu starano się wprowadzić zestaw argumentów mówiących o etnicznych i klasowych podziałach na Ziemiach Zabranych. Tu, jak twierdzono, rosyjskie władze brały rzekomo w opiekę ludność chłopską przed „polskimi plantatorami”, porównywanymi wprost do zbuntowanych właścicieli niewolników w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście odpowiednikiem Abrahama Lincolna i jego proklamacji emancypacyjnej, obowiązującej od stycznia 1863 r. i przyznającej wolność niewolnikom na obszarach zajętych przez Konfederację, miał być w tym ujęciu Aleksander II, wyzwalający włościan w 1861 i 1863 r. w guberniach zachodnich, objętych powstaniem styczniowym. Same prowincje litewsko-ruskie porównywano do brytyjskich Indii, gdzie niedawno okrutnie stłumione zostało powstanie sipajów.

Była to więc wizja uniwersalnej walki sił postępu, reprezentowanych w Europie Wschodniej przez młodą, ludową Rosję, „kraj przyszłości”, z uosabiającym „reakcję” upiorem szlacheckiej i katolickiej Polski, „kraju przeszłości”. Argumentacja taka prowadziła do wniosku, że rzeczywistą przyczyną zbrojnego powstania była perspektywa uwolnienia chłopów spod władzy polskiej szlachty i wyrwania się „rosyjskiej” ludności guberni zachodnich spod polskiej dominacji. Prawdziwym celem odbudowy Rzeczypospolitej przez powstanie miało być nie wyzwolenie mieszkańców jej ziem, politycznej wspólnoty przyszłej republiki, ale utrzymanie ucisku narodowego i społecznego nad ludnością „Rosji Zachodniej”.

„Wycieranie Polski” ze świadomości Zachodu

Na tym tle interesującym przykładem skuteczności nowej linii rosyjskiej propagandy stała się Ameryka epoki wojny secesyjnej. Już wcześniej, podczas wojny krymskiej, właśnie tutaj carski aparat propagandowy i dyplomatyczny przetestował na jedynym wówczas społeczeństwie demokratycznym nowe metody perswazji. W Nowym Świecie także szeroko wykorzystywano metodę subsydiowania redaktorów i dziennikarzy. W 1863 r. powrócono do skutecznych argumentów geopolitycznych, wbrew naturalnej sympatii Amerykanów dla sprawy polskiej i niechęci do carskiej autokracji. Demokratyczne Stany Zjednoczone i autokratyczna Rosja pomimo zupełnie odmiennych systemów politycznych znów przedstawiane były jako naturalni sojusznicy geopolityczni, choć na przeciwległych półkulach. Mieli wszak wspólnych przeciwników, wkraczających w ich strefy wpływów: Wielką Brytanię oraz Francję. Oba te mocarstwa równocześnie wspierały polskich powstańców i konfederatów z Południa. Na dodatek Francja interweniowała wówczas w Meksyku. Jednak teraz, w 1863 r., argumentację geopolityczną, tak przypominającą nam tezy współczesnych tzw. realistów, uzupełniały paralele między wyzwoleniem niewolników w Stanach Zjednoczonych a uwolnieniem chłopów pańszczyźnianych czy między prezydentem Lincolnem a Aleksandrem II, carem oswobodzicielem. Pozwalało to dowodzić wspólnoty nie tylko geopolitycznych interesów, ale i wartości wyznawanych w obu krajach o tak odmiennych systemach politycznych, oraz ich globalnych misji – „Manifest Destiny”.

Rok 1863 przyniósł ostatnią tak dużą falę solidarności w Europie z Polakami walczącymi z imperium carów. Upadek powstania i geopolityczne zmiany na mapie Europy na skutek klęski Francji w wojnie z Prusami 1871 r. i zjednoczenia Niemiec zmieniły jednak wkrótce nastawienie opinii publicznej. Fale rusofobii odnawiały się odtąd jedynie w Wielkiej Brytanii wobec rosyjskiej ekspansji na Bałkanach i w Azji Środkowej. Odbicie tego procesu odnajdziemy w literaturze pięknej, która nieraz była zgodnie z dewizą Stendhala „jak zwierciadło, które przechadza się po gościńcu”. Rosja na skutek swego rosnącego potencjału stawała się pożądanym partnerem politycznym i ekonomicznym. Polska zaś znikała powoli z wyobraźni Europejczyków.

Jak kapitan Nemo Julisza Verne’a przestał być polskim arystokratą, powstańcem styczniowym

Taki symboliczny los spotkał postać kapitana Nemo w znanej powieści Juliusza Verne’a Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi, pisanej od 1866 r., a publikowanej w odcinkach od 1869 r. Początkowo dowódca „Nautilusa” miał mścić się na rosyjskiej flocie, gdyż był polskim arystokratą, powstańcem styczniowym. Verne następująco bronił w listach do wydawcy „pierwotnego założenia książki”: „Oto polski szlachcic, którego córki zostały zgwałcone, żona zabita siekierą, ojciec zmarł pod knutem; Polak, którego wszyscy przyjaciele giną na Syberii i którego naród znika z Europy pod tyranią Rosjan! Jeśli ten człowiek nie ma prawa zatapiać rosyjskich fregat, gdziekolwiek je spotka, to zemsta jest niczym więcej niż pustym słowem. Ja w tej sytuacji zatapiałbym, i to bez wyrzutów sumienia” – przekonywał ostrożnego przedsiębiorcę, który bliski był dzisiejszym „russlandversteherom”. W obliczu poszukiwania przez Francję w Rosji nie tylko legendarnych rynków wschodnich, ale i odnowienia współpracy, pod naciskiem wydawcy Pierre’a-Jules’a Hetzela, od kontraktu z którym pisarz był uzależniony, musiał zmienić tożsamość bohatera. Kapitan Nemo został więc ostatecznie, także w licznych adaptacjach filmowych, hinduskim księciem mszczącym się na brytyjskiej Royal Navy za stłumione w Indiach powstanie sipajów (1857–1859).

W ślad za tworzącą się w latach 80. i 90. XIX w. francusko-rosyjską „entente cordiale” francuskie salony intelektualne i literackie otworzyły się na treści rosyjskiej kultury. Tą drogą zaczęły trafiać do Francji obrazy Polaków spreparowane jeszcze w epoce powstania styczniowego na wewnętrzne potrzeby Rosji. Tu dominował, począwszy od wiosny 1863 r., reanimowany, mocno utrwalony w rosyjskiej świadomości, antypolski stereotyp, o cechach sarmackiej anarchii. Na Zachodzie mógł się spotkać z równie starymi, podobnymi obrazami z epoki oświecenia. W Rosji został on uzupełniony (dzięki osiągnięciom dialektyki Katkowa) o rys inspirowanego przez Polaków „polskiego spisku”, który stał także za rosyjskimi nihilistami – terrorystami. Sprzyjało to kształtowaniu negatywnych wyobrażeń o Polakach w tzw. literaturze antynihilistycznej, tez, które odnajdziemy choćby w powieściach Fiodora Dostojewskiego. W tym nurcie literatury jednym z głównych wątków była „polska intryga”, posługująca się stałym zestawem rekwizytów, takich jak piękna i zdradliwa Polka, obłuda polskich haseł wolnościowych, jezuicka propaganda, a nawet przeniesione żywcem z Tajemnic Paryża Eugène’a Sue obrazy siedliska owego polskiego spisku w tajemniczych labiryntach podziemi i uliczek starej Warszawy oraz – bohaterzy rosyjscy, reprezentujący na tym złowrogim tle szlachetną naiwność.

Rosyjska propaganda przeciwko Polsce – długa tradycja

Wszystkie te propagandowe argumenty wpisywały się w długą tradycję tworzonych od XVIII w. na zapotrzebowanie Petersburga uzasadnień dla panowania nad ziemiami I Rzeczypospolitej. Miało to istotny wpływ na umiejscowienie na tzw. „mentalnych mapach” elit i opinii publicznej Zachodu i Ameryki nie tylko Polski, ale i innych narodów Europy Wschodniej. Konsekwencje tego procesu obserwować można w kolejnych etapach geopolitycznej przebudowy naszego regionu – w latach 1944–1945, 1989–1991, w okresie bliskiej współpracy Niemiec i Francji z putinowską Rosją do 2014 r. czy w epoce niedawnego amerykańsko-rosyjskiego resetu.

Odnawianie takich, wytworzonych w odległych, zdawałoby się, epokach, narracji i klisz propagandowych możemy dostrzec nieraz ze zdumieniem we współczesnej wojnie informacyjnej, w obliczu agresji na Ukrainie. Tak jak wtedy, przed 160 laty, chodzi w istocie o podobne cele. Stawką było i jest nie tylko przedstawienie swoich racji w światowych centrach, ale i to, czy opinia publiczna Zachodu, wspierająca w imię deklarowanych wartości prawa narodów do wolności, wywrze nacisk na własne rządy, by te udzieliły mieszkańcom Międzymorza konkretnej pomocy.

Tekst ukazał się w miesięczniku opinii „Wszystko co Najważniejsze”. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Prof. Henryk GŁĘBOCKI

Prof. Henryk GŁĘBOCKI

Doktor habilitowany. Polski historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się