wegetarianizm

Wegetarianizm na ziemiach polskich osadzał się z niejaką trudnością…

Jaroszom żyjącym u schyłku XIX wieku chodziło o odnowę moralną, duchową i fizyczną człowieka. Wegetarianizm był ich filozofią życia, określał stosunek do świata, znacznie wykraczał poza kontekst bezmięsnej diety.

Wegetarianizm na ziemiach polskich: początki

Wegetarianizm to nie tylko rodzaj bezmięsnej diety. Do pewnego stopnia jest on również ideą, częścią światopoglądu wegetarianina. Jako element religii znany był na Dalekim Wschodzie już ok. VIII w. p.n.e. Rezygnacja z jedzenia mięsa zyskiwała wymiar religijny także w filozofii pitagorejczyków (od VI w. p.n.e.). Źródeł nowoczesnego wegetarianizmu, kładącego nacisk przede wszystkim na etykę i zdrowie, ale nieodwołującego się do kontekstu religijnego bądź nawiązującego do niego tylko w ograniczonym stopniu, szukać należy w połowie XIX stulecia. Wówczas w Manchesterze utworzono The Vegetarian Society – pierwsze na świecie towarzystwo wegetariańskie (1847 r.). Zgromadzenie wprowadziło do języka termin „wegetarianizm” jako określenie na bezmięsną dietę, której podstawą są przede wszystkim „warzywa” (tu: każdy rodzaj jadalnej roślinności).

Poglądy wegetarian na ziemiach polskich jako pierwszy spopularyzował Konstanty Moes-Oskragiełło, student medycyny i przedsiębiorca, który w 1884 roku dokonał przekładu rozprawy Alfreda von Seefelda pt. »Jarosz i jarstwo (wegetaryjanizm)« Była to pierwsza książka o tematyce wegetariańskiej wydana w języku polskim.

Moes-Oskragiełło od dziecka zmagał się z problemami zdrowotnymi. Ponieważ ówczesne metody leczenia nie przynosiły efektu, zwrócił się ku medycynie naturalnej. Przeszedł na restrykcyjną dietę i jego stan zdrowia znacznie się poprawił. Moes-Oskragiełło stał się wówczas wielkim entuzjastą i promotorem wegetarianizmu. W 1883 r. założył pod Warszawą zakład przyrodoleczniczy („odrodzisko jarskie”), gdzie propagował przebywanie na świeżym powietrzu, zażywanie promieni słonecznych, kąpiele na przemian w ciepłej i zimnej wodzie, odpoczynek oraz dietę wegetariańską jako czynniki wpływające pozytywnie na zdrowie. Od swoich klientów pobierał zapłatę tylko wtedy, gdy jego metody przyczyniały się do poprawy ich kondycji zdrowotnej.

Działalność ta przyniosła Moesowi-Oskragielle popularność i przysporzyła mu zwolenników. Jednocześnie uczyniła go jednak obiektem drwin, szykan i ataków słownych. W walkę z ideami propagowanymi przez Moesa-Oskragiełłę zaangażowały się najbardziej poczytne gazety Kongresówki, m.in. „Kurier Warszawski”, „Przegląd Tygodniowy Życia Społecznego, Literatury i Sztuk Pięknych”, „Gazeta Warszawska”, „Tygodnik Romansów i Powieści” czy pismo satyryczne „Mucha”. Do grona najostrzejszych krytyków należał sam Bolesław Prus. Mimo przeciwności Moes-Oskragiełło kontynuował działalność. Współcześnie przyznaje się mu miano pioniera polskiego ruchu wegetariańskiego.

Postulaty jaroszy

W jaki sposób polscy wegetarianie starali się przekonać społeczeństwo do swych racji w wieku XIX i na początku stulecia XX? Warto zaznaczyć, że według Moesa-Oskragiełły słowem znacznie bardziej trafnym niż „wegetarianizm”, bo dosadniejszym i szerzej ujmującym sens tej idei, był wyraz „jarstwo”. Ponieważ to na jego poglądach bazowali w dużej mierze pozostali polscy wegetarianie tamtych czasów, zwykli oni nazywać samych siebie „jaroszami”.

Jak pisał Moes-Oskragiełło w »Odpowiedzi na omowy jarstwa, czyli wegetaryjanizmu«: „Celem jarstwa jest osiągnięcie szczęścia ziemskiego, które jarosze upatrują przede wszystkim w zdrowiu, w życiu wolnym od jakichkolwiek bądź cierpień, piękności duszy i ciała. Najbliższym zatym ich zadaniem, jest krzewienie tego zdrowia, siły, krzepkości i piękności; starają się więc poznać wszystko to, co zadaniu temu sprzyja i przeszkadza, dla zastosowania pierwszego, a uniknięcia drugiego. Jarosz tedy jest to człowiek omijający wszystko, co prawidłowemu rozwojowi istoty jego fizycznej i moralnej jest przeciwnym, a do cierpień i utrapień się przyczynia. Opierając się wyłącznie na niewątpliwie poznanych prawach przyrody, jarstwo uważa za przeciwne swemu zadaniu: przelew krwi, spożywanie mięsa czyli zwłok (…), narkotyków, alkoholu, ostrych korzeni, lekarstw, słowem, zanieczyszczania ustroju (organizmu) tworzywem niejednolitym, nieprzyswajalnym”.

Jaroszom chodziło zatem o odnowę moralną, duchową i fizyczną człowieka. Wegetarianizm był filozofią życia, określał stosunek do świata, znacznie wykraczał poza kontekst bezmięsnej diety. Zarówno Moes-Oskragiełło, jak i inni czołowi zwolennicy jarstwa – Józef Drzewiecki, Janisław Jastrzębowski czy Kazimierz Panek – zwracali w swych pracach uwagę na szereg anatomicznych argumentów, które „bezsprzecznie” dowodzić miały słuszności ich przekonań.

W mniemaniu ówczesnych wegetarian człowiek był w pierwszej kolejności „frugiworem”, czyli „owocożercą”, dla którego przyrodzonym pokarmem są zboża i owoce. Jak twierdzili jarosze, za „frugiworyzmem” człowieka przemawia jego uzębienie (brak ostrych kłów), kształt dłoni (kciuk pozwala chwytać owoce, a brak szponów sugeruje niezdolność do rozszarpywania mięsa), a także długość ludzkiego przewodu pokarmowego, który jest dłuższy niż u mięsożerców, ale krótszy niż u roślinożerców.

Celem poparcia swych racji jarosze odwoływali się również do historii i filozofii. Twierdzili, że prekursorami jarstwa byli tacy myśliciele, jak Pitagoras, Sokrates, Platon, Leonardo da Vinci, Isaac Newton, J.J. Rousseau czy Wolter. Moes-Oskragiełło poszedł nawet krok dalej, uznając, iż pierwotnie Słowianie byli jaroszami, a dowodów na poparcie tej tezy doszukiwał się u Homera i Pliniusza. Wzorem dla czołowych propagatorów jarstwa były systemy normatywne religii Dalekiego Wschodu. Nakaz niejedzenia mięsa w buddyzmie, braminizmie, hinduizmie czy zaratustryzmie był dla nich dowodem, że człowiek powinien odżywiać się w określony sposób, jeśli chce osiągnąć szczęście. Także w chrześcijaństwie znajdywali poparcie dla idei jarskiej, gdyż – według twierdzeń Moesa-Oskragiełły – Jezus nigdy nie jadł mięsa.

Jarosze posługiwali się także argumentami natury ekonomicznej, choć w XIX wieku odgrywały one marginalną rolę. Według ustaleń Moesa-Oskragiełły jedna morga ziemi była w stanie wyżywić jednego mięsożercę przez ¼ roku, a owocożerców od dziewięciu do dwunastu przez cały rok.

Krytyka wegetarianizmu w prasie Królestwa Polskiego

Warta uwagi jest krytyka wegetarianizmu w „Kurierze Warszawskim”, najbardziej poczytnym piśmie codziennym w Warszawie na przełomie XIX i XX w. Rok 1884, w którym Moes-Oskragiełło wydał swe tłumaczenie książki na temat jarstwa, moim zdaniem można uznać za symboliczny początek nowoczesnego ruchu wegetariańskiego na ziemiach polskich. Już wtedy ukazały się pierwsze numery „Kuriera Warszawskiego”, w których pojawiły się wzmianki na temat nowej idei. Zazwyczaj były to ogłoszenia reklamujące uzdrowisko w Bojarowie prowadzone przez Moesa-Oskragiełłę oraz świeżo przetłumaczoną przez niego rozprawę pt. Jarosz i jarstwo.

Pojawiały się też pierwsze uwagi krytyczne. Redaktorzy nie tyle podejmowali polemikę z poglądami jaroszów, ile próbowali – uciekając się do szyderstwa – skompromitować jarstwo w oczach czytelników. Ta metoda była charakterystyczna dla krytyki wegetarianizmu przez całe lata 80. XIX w., a zmiana podejścia nastąpiła dopiero w następnej dekadzie, choć nie oznaczało to, że redaktorzy „Kuriera” na dobre zrezygnowali z uderzania w jaroszy.

Jednym z popularnych sposobów krytykowania wegetarianizmu w pierwszych latach publicznej działalności Moesa-Oskragiełły była próba przekonania czytelników, że jarosze nie są zdolni do zdrowego funkcjonowania w społeczeństwie. Krytykiem, który stosował tą strategię, a jednocześnie jako jeden z pierwszych podjął konkretniejszą polemikę z ideą jarstwa, był Bolesław Prus. W jednej ze swoich Kronik Tygodniowych wyraził pogląd, jakoby angielscy i amerykańscy robotnicy żywiący się głównie mięsem stanowili dla wegetarianizmu „smutną ilustrację”.

Bolesław Prus utożsamił wegetarianizm z „roślinożerstwem”, a wegetarian z „sektą gastronomiczną, której członkowie zalecają innym karmienie się wyłącznie roślinami”. Twierdził, że spożywając jedynie rośliny, nie sposób zaspokoić zapotrzebowania organizmu na energię. Krytyk uderzał również w moralne podstawy nowego prądu myślowego. Nazywał wegetarianizm „ideą żołądka” oraz wyśmiewał go, pisząc, że „dawniejszym od jarstwa, choć równie skutecznym, jest propagowanie u nas [w Polsce – red.] śpiewu chóralnego”. Takie podejście Prusa wynikało w dużej mierze z faktu, że w latach 80. XIX wieku nie wiedziano jeszcze, czym są witaminy, a białku przypisywano znacznie ważniejszą rolę dla zdrowego funkcjonowania organizmu, niż ma w rzeczywistości. Ponieważ sądzono jednocześnie, że źródłem białka jest przede wszystkim mięso, a potrawy roślinne zawierają jedynie znikome ilości tego budulca, wegetarianizm jawił się jako szkodliwy i niemożliwy do przyjęcia.

Wegetarianizm jako rzekomy problem społeczny

Lata 90. XIX wieku przyniosły pewne zmiany w podejściu oponentów do krytykowanej idei. Wśród inteligencji coraz powszechniejsze stawało się przekonanie o wysokiej zawartości białka w pokarmach roślinnych. Znalazło to odzwierciedlenie w sposobie pisania o jarstwie. W kolejnych numerach „Kuriera” niemal nie pojawiały się już krytyczne opinie poważnych autorów, ale głównie anegdoty. W jednym z artykułów opublikowanych na łamach „Przeglądu Tygodniowego” padło nawet stwierdzenie, że człowiek powinien w przyszłości przejść całkowicie na dietę wegetariańską. Autor tekstu sądził jednak, że potrzeba do tego jeszcze kilku generacji, ponieważ organizm ludzki musi odpowiednio ewoluować. Jarską dietę uważał za zbyt radykalną, by przejść na nią z dnia na dzień. Popierał jednak stopniowe zastępowanie mięsnego jadłospisu modelem wegetariańskim.

Rozdźwięk zaistniały w sposobie krytykowania jarstwa pomiędzy latami 80. a 90. XIX wieku miał jeszcze jedną ważną przyczynę. Na rok 1889 przypada umownie przyjęty przełom między pozytywizmem a modernizmem (Młoda Polska) na ziemiach polskich. Lata 90. XIX w. trwały pod wieloma względami w ideologicznej niezgodzie z dekadami poprzednimi. Ponadto powiększająca się wówczas grupa dekadentów w społeczeństwie polskim zaczęła cierpieć w tym okresie na przesyt „starych” idei. W tym kontekście wegetarianizm, przybyły w połowie lat 80. XIX w. z Zachodu, jawił się dla nowego pokolenia zarówno jako zagrożenie, jak i szansa. Stanowił zagrożenie, ponieważ niósł ze sobą znamię rewolucji, a ta była wrogiem polskiego inteligenta rodem z fin de siècle’u. Postulował przewartościowanie postrzegania rzeczywistości, zmianę systemu żywienia, a tym samym – według krytyków – także sposobu funkcjonowania jednostki i całego organizmu społecznego. Jarstwo stanowiło jednocześnie szansę, gdyż nowa idea dawała nadzieję na przezwyciężenie pesymizmu, pokonanie wiary w nieuchronny upadek, która towarzyszyła części polskiej inteligencji.

Lata 1884–1889 stanowią z kolei ostatnie pięciolecie pozytywizmu, prądu umysłowego przesiąkniętego wiarą w naukę i postęp. Gdy Moes-Oskragiełło wystąpił wówczas ze swymi niepopartymi jednoznacznie przez naukę postulatami, musiał zderzyć się z falą krytyki. Było to tym bardziej pewne, że krytycy jarstwa zaliczali się w znakomitej większości do grona inteligentów.

Inteligent polski doby XIX wieku to – w dużym uproszczeniu – orędownik słusznej sprawy (utożsamianej także ze sprawą narodową), człowiek oddany społeczeństwu. Na jego rzecz gotów jest pracować, by funkcjonowało jak zdrowy organizm, rozwijało się, ale przede wszystkim – żeby trwało. Etos polskich inteligentów wiąże się z próbą sprostania społecznym oczekiwaniom oraz realizacją społecznych i narodowych wymogów w warunkach niezwykle trudnych. Ostatnie piętnastolecie XIX w., kiedy jarstwo pojawiło się na ziemiach polskich, to okres trwających jeszcze zaborów. Etos, o którym mowa, nadaje sens i znaczenie ówczesnej polskiej inteligencji. Kryzys tożsamości państwowej, narodowej i społecznej Polaków, szczególnie po 1864 roku, wpłynął na wzrost poczucia strachu przed rozpłynięciem się społeczeństwa w niebycie. Kształtująca się w tak trudnych warunkach tożsamość inteligencji była szczególnie wyczulona na wszelkiego typu zawirowania, mające choćby znamiona rewolucyjne.

Jarstwo jawi się w tym kontekście jako idea nie tyle absurdalna i śmieszna, ile podejrzana i niebezpieczna. Określanie wegetarian obraźliwymi epitetami, próba wykazania, że postępują niemoralnie i nie potrafią funkcjonować w społeczeństwie, uderzenie w podstawy idei jarskiej bez próby dyskusji – wszystko to podszyte było strachem, obawą przed nieznanym, przed rewolucją. Jak bowiem organizm (społeczeństwo) ma zdrowo funkcjonować, skoro pozbawi się go podstawowego budulca – białka zawartego w mięsie – pozwalając na spożywanie wyłącznie roślinnych pokarmów? Jak traktować postulowany przez jaroszy zwrot ku naturze w obliczu postępującej rewolucji technicznej i przemysłowej – zwycięstwa człowieka nad przyrodą? Nowa idea – wegetarianizm – w starciu z niewiedzą i strachem nie miała początkowo realnych szans na odniesienie sukcesu. Jarstwo nie było praktyczne i dochodowe, nie pomagało w odmienianiu warunków, w jakich kształtowała się tożsamość inteligencji polskiej, nie było remedium na zacofanie kraju, innymi słowy nie pasowało do ideologii ówczesnych elit intelektualnych.

Można zadać pytanie, czy groźba rewolucji była realna? Sądzę, że współcześnie trudno utrzymać taki pogląd. Obawa przed nieznanym, podsycana niewiedzą i stereotypami na temat pożywienia, a także specyficzna mentalność polskiej inteligencji doprowadziły do powstania fali krytyki jarstwa, która z czasem rozbiła się o mur zdobyczy nauki. W latach 80. i 90. XIX wieku trudno było jednak przezwyciężyć jaroszom fakt, że tożsamość inteligencji polskiej, z której wywodzili się krytycy wegetarianizmu, cechował opór wobec aktów odstępstwa, a niekiedy nawet wrogość wobec nadmiernej niesubordynacji.

Patryk Palka

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się