Przyszłość Kościoła

Wspólnoty przyciągają młodych, ciekawe!

Młodzi odchodzą od Kościoła, i w sumie sporo w tym prawdy. Ale jest to tylko pewien wycinek obrazu – bo młodzież nadal garnie się do wspólnot, i to na skalę, jakiej człowiek nawet sobie nie uświadamia, dopóki się tym nie zainteresuje. Wspólnoty – czego w nich szukają, a przede wszystkim co znajdują?

Prywatne salony pełne ludzi

Poznaliśmy się w szkole. Chodziłam do gimnazjum w moim rodzinnym miasteczku, więc i znajomych miałam niedaleko, rzadko w promieniu więcej niż 5 km. Z niektórymi przyjaźniłam się od dziecka. Mieliśmy więc wspólne tematy, zainteresowania i doświadczenia na długo zanim zaczęliśmy rozmawiać o Bogu. Moja religijność generalnie nie była zbytnio zinstytucjonalizowana – to znaczy, chodziłam do kościoła, ale to tyle; żadnych wspólnot, żadnej scholi czy harcerstwa, tylko ja i wiara jak chleb powszedni. Sam pomysł dzielenia z kimś tej części mnie wydawał mi się dość dziwny. Gadać o Bogu – jasne, to filozofia, ale modlić się razem? Tak poza kościołem? W czyimś salonie?

Pierwsze spotkanie, na które zostałam zaproszona, to była impreza u kolegi. Salon był pełen ludzi, z których połowę znałam ze szkoły, było jedzenie, całkiem znośna muzyka — żadne tam kółko różańcowe. Uderzyło mnie to zderzenie światów: ludzie, którzy najpierw stali wokół mnie w modlitwie, chwilę później na tej samej podłodze tańczyli do Bruno Marsa i zapychali się chipsami. Trochę jak agapa pierwszego Kościoła, tyle że z colą i wymienianiem się kontami na Instagramie. I wszyscy byli tacy zwyczajni, normalni.

Wspólnoty przyjaciół i „wzmacniacze wiary”

Moja wspólnota była na początku piątką przyjaciół, najstarszy w wieku może 15 lat, którzy zaczęli spotykać się po domach i rozmawiać o wierze. Ich rodzice znali się z Oazy. Nowi ludzie dołączali w podobny sposób – przez znajomych, ze szkoły, bo ktoś coś usłyszał i przyprowadził koleżankę czy chłopaka. Byliśmy – dosłownie – każdy z innej parafii.

Myślę, że łączyła nas też pewnego rodzaju niechęć wobec tego, jak wygląda współczesny Kościół instytucjonalny. Trochę to ironiczne – powód, dla którego tak wielu młodych od niego odchodzi, nas motywował i zbliżał ku sobie nawzajem.

Byliśmy zmęczeni odpersonalizowaniem obrzędów religijnych, ziejącą przepaścią pomiędzy prezbiterium a wiernymi, obrazem chrześcijaństwa jako zimnego marmuru katedry, a nie ludzi zebranych razem wokół stołu. Z tego samego powodu wyłamywaliśmy się trochę ze schematu. Podlegaliśmy wprawdzie pod władzę lokalnego biskupa, ale nie byliśmy związani z konkretną diecezją; nasz opiekun kościelny nie był żadnym z lokalnych księży, ale orionistą; wreszcie spotykaliśmy i modliliśmy się po domach, a nie w salkach parafialnych lub w którymś z okolicznych kościołów. Skoro mamy żyć w wierze, niech wiara będzie trochę bliżej naszego życia. Niech będzie w kuchni i w salonie, a nie jedynie w kaplicy.

Młoda twarz Kościoła

Wspólnoty religijne działające obok czy też w ramach konkretnej parafii nie są wcale nowością ani w Polsce, ani na świecie. Choć akurat Polacy mają tu spore zasługi, bowiem pomysły polskiego księdza – Franciszka Blachnickiego zakładającego pierwsze wspólnoty młodzieżowe w Polsce dały podwaliny pod konstrukcję i duchowość bardzo wielu innych wspólnot, nie tylko korzystających z duchowości Ruchu Światło-Życie. Wspólnoty są bowiem przejawem posoborowego rozkwitu ruchów odnowy Kościoła, zmierzających do tworzenia bardziej osobistych więzi z Bogiem i prawdziwej odnowy liturgicznej, a nie ograniczania swojego życia duchowego do paru praktyk pobożnościowych w ciągu roku. Działa ich obecnie w całym Kościele kilkaset, co przekłada się na setki tysięcy wspólnot zarówno młodzieżowych jak i złożonych z rodzin czy osób dorosłych w całym Kościele katolickim. Największe z nich to – poza wspomnianym Ruchem Światło-Życie również Droga Neokatechumenalna, Odnowa w Duchu Świętym, Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej, wspólnoty Emmanuel, Chemin Neuf czy Sant’Egidio. Moja wspólnota korzysta z duchowości licznej w Polsce Odnowy w Duchu Świętym.

Skąd ta popularność? Co młodzi ludzie znajdują we wspólnotach?

Praktyki duchowe to naprawdę względna i osobista kwestia, której nie zamierzam generalizować. Niektórzy modlą się na różańcu, inni wolą śpiewać w uwielbieniu, jeszcze inni lubują się we wspólnym rozważaniu Pisma świętego czy modlitwie psalmami. Różna wrażliwość tworzy lukę we wspólnocie Kościoła.

W czasach dużego rozdrobnienia społecznego i osłabienia się wspólnot lokalnych, wspólnota wiary jest pewnego rodzaju alternatywą, która tę lukę wypełnia. Tak, spotykamy się, żeby się modlić. A także by świętować swoje urodziny, wesela, zdane egzaminy, albo po prostu pogadać. Wymieniamy się kablami od gitary i kupujemy sobie nawzajem bilety na koncerty. Wiem, że gdyby w moim życiu coś się nagle wydarzyło – gdybym nagle potrzebowała pomocy – miałabym do kogo zadzwonić.

Skąd się bierze taka przyjaźń? I to w dodatku w tych obecnych czasach, w których młodzież jest podobno cyniczna, nie potrafi nawiązywać głębokich relacji i nie widzi świata poza krawędzią ekranu? Cóż, może przede wszystkim z niewypowiadania generalizujących i protekcjonalnych stwierdzeń, jak i również z czegoś, co obecne jest wielu wspólnotach, nie tylko młodzieżowych — niezwykłej szczerości. Może wiara w ogóle jest tematem, w którym nie da się dryfować, nie wpadając od razu na głębię. Nie chodzi tylko o wspólnotę wartości, ale o to nurkowanie wewnątrz, bliżej jądra swojego jestestwa, tego miejsca, gdzie siedzi dusza.

Wspólnoty – miejsce bez masek i form

Nie ma bliskości bez odsłonięcia się; a wspólnota to zawsze było dla mnie miejsce, w którym jest mniej udawania, mniej masek i form, w które trzeba się wpasować. Gdzie można się zobaczyć twarzą w twarz. I taka może być przyszłość Kościoła, zwłaszcza tego o młodej twarzy.

Joanna Talarczyk

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się