Dekolonizacja

Dekolonizacja jest równa neokolonializmowi

„Pod przykrywką antyrasizmu dekolonizacja powtarza najgorsze frazesy kolonializmu i rasizmu. Z jednej strony dekolonizacja wspiera imigrację, która jest przecież neokolonialnym przedsięwzięciem ekonomicznego wyzysku. Z drugiej strony wizja świata niesiona przez dekolonizację jest głęboko etnocentryczna” – stwierdził w wywiadzie dla „Journal du Dimanche” Jean-Loup Bonnamy.

Jean-Loup Bonnamy jest profesorem filozofii. Niedawno opublikował książkę L’Occident déboussolé.

„Zachód jest przesiąknięty nihilizmem. Zapomina o swojej przeszłości i umniejsza swoją historię. Cywilizacja jest jak drzewo – to poprzez czerpanie ze swojej głębokiej przeszłości może tworzyć przyszłość. Oczywiście nasz kryzys uniemożliwia asymilację imigrantów – nikt nie chce asymilować się z cywilizacją, która straciła punkty odniesienia i która nie szanuje już siebie samej” – stwierdza Jean-Loup Bonnamy w wywiadzie dla „Journal du Dimanche”.

„Francja posiada pewną specyfikę – po zlikwidowaniu swojego imperium powtarza dziś na własnym terytorium model, który był modelem kolonizacji. Pod względem ekonomii kapitalizm francuski przypomina obecnie kapitalizm kolonialny – system mało produktywny, słabo uprzemysłowiony i z małą wartością dodaną, ale bogatą w banki i urzędników, opierający się głównie na konsumpcji. Do napędzania tego systemu potrzeba imigrantów, którzy stanowią masę źle opłacanych pracowników i nowych konsumentów” – ocenia.

Zdaniem filozofa dekolonizacja jest równa neokolonializmowi. „Często podkreślany jest (i nie bez powodu!) rasizm względem białych i nienawiść do samego siebie w dyskursie dekolonizacyjnym. Rzadko jednak widzieliśmy głębokie motywacje – paternalizm, który widzi w ludności niezachodniej wieczne ofiary, cofnięte do poziomu dzieci. Pod przykrywką antyrasizmu dekolonizacja powtarza najgorsze frazesy kolonializmu i rasizmu. Z jednej strony dekolonizacja wspiera imigrację, która jest przecież neokolonialnym przedsięwzięciem wyzysku ekonomicznego. Z drugiej strony wizja świata niesiona przez dekolonizację jest głęboko etnocentryczna. Jako że nie mamy już środków do tworzenia kolonialnego imperium, jedynym rozwiązaniem, aby pozostać w centrum uwagi, jest przedstawienie siebie jako wielkiego złego historii powszechnej, odpowiedzialnego za całe zło świata. Nieważne, czy będziemy bohaterami (wizja kolonialna dawniej), czy zbrodniarzami i oprawcami (obecna skrucha), dopóki będzie na nas skupiona uwaga. (…) Ale prawda jest taka, że Zachód, zgodnie z formułą Racine’a, nie zasłużył »ani na ten nadmiar honorów, ani na tę zniewagę«. Wspólnym punktem tych obu błędnych dyskursów jest negowanie historii ludności niezachodniej, zredukowanie jej do czysto pasywnej postawy i widzenie w Zachodzie jedynego aktora, na dobre i na złe. Jest w tym wielki narcyzm. Samobiczujemy się za transatlantyckie niewolnictwo, obalone już dawno, ale zapominamy, że dziś na świecie jest 46 milionów niewolników… i że nie są oni na Zachodzie” – stwierdza Jean-Loup Bonnamy.

„Francja jest wykorzeniona, zagubiona. Zapomina o swojej tożsamości i swojej historii. Obrazem tego procesu jest deklaracja Emmanuela Macrona, że „nie ma kultury francuskiej”. Trzeba skończyć z szukaniem kozłów ofiarnych w celu zamaskowania naszego własnego wycofywania się – to nie muzułmanie czy imigranci usunęli krzyż z kościoła Inwalidów i flagę francuską na plakacie igrzysk olimpijskich! Ale świat islamu również przechodzi kryzys. Tradycyjny islam zanika. Jest zastępowany przez nowoczesny islamizm, zglobalizowany i ustandaryzowany. Z definicji imigranci są wykorzenieni. Młodzi muzułmanie, żyjący na Zachodzie, nie wiedzą nic o islamie ich dziadków – islamie peryferii, tradycji, bractw – i niektórzy z nich są zatem odbiorcami islamizmu. Łączą oni ten islamizm z podkulturą konsumerystyczną, w której się pławią. Wychodzi z tego mieszanka wybuchowa” – ocenia.

Zdaniem filozofa Zachód doświadcza nie szoku cywilizacji, ale wielu szoków lokalnych. „W przeciwieństwie do Huntingtona nie wierzę w ideę wielkich homogenicznych bloków cywilizacyjnych, które ze sobą walczą. Najbardziej zaciekła nienawiść jest między sąsiadami. Nie widzę zjednoczonej cywilizacji azjatyckiej, ale Wietnam i Japonię, które obawiają się Chin, innego kraju azjatyckiego. Nie widzę sfederalizowanego islamu, gotowego do pokonania Zachodu, ale szyicki Iran przeciw siłom sunnickim. Teoria szoku cywilizacji maskuje podziały, które powinniśmy wykorzystać do znalezienia sojuszników z innych cywilizacji! Oczywiście znajdziemy sojuszników, jeśli będziemy ich szanować i przestaniemy ich pouczać. Poza tym nie zgadzam się z tezą, która polega na tym, że widzi się w porażce (prawdziwej!) multikulturalizmu szok cywilizacji na naszym terytorium, i na fantazjowaniu o jedności przedmieść. Tu również tzw. wrażliwe dzielnice, w których koncentruje się dziś ludność pochodząca z imigracji, nie stanowi frontu zjednoczonego przeciw Francji i jej cywilizacji. Młodociani przestępcy pochodzący z tych dzielnic nienawidzą Francji, ale przede wszystkim formują rywalizujące bandy, które nienawidzą się między sobą” – twierdzi.

„Problemy bezpieczeństwa, imigracji, multikulturalizmu czy islamizmu są chorobami, które korzystają z naszego upadku. Nie uporamy się z tymi problemami, jeśli nie zajmiemy się najpierw sobą. Chodzi o nauczenie się na nowo znać i kochać naszą historię, o postawienie dobrych diagnoz, odnalezienie sensu dobra wspólnego, ignorowanie bien-pensance. Należy wyzwolić się z tchórzostwa, bezczynności, konformizmu” – podkreśla Jean-Loup Bonnamy.

Oprac. Julia Mistewicz

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się