exposé
Fot. Sebastian INDRA/MSZ

Radosław Sikorski i jedno z trzech najlepszych exposé szefa MSZ po 1989 roku

Istnieje coś takiego jak czekanie na przełom – nie tylko ten prawdziwy, ale również symboliczny. Momenty takiego przełomu to także przemówienia. Po jednych z nich tego się oczekuje, a inne taki przełom przynoszą. Nie zawsze te, które go przynieść miały.

Gruba linia

Sejmowe exposé ministrów spraw zagranicznych nie spotykały się zazwyczaj z uznaniem i mimo ich znaczenia rozumianego przez analityków i publicystów zajmujących się polską polityką zagraniczną, a zwłaszcza dla pilnie je obserwujących dyplomatów – nigdy nie były traktowane tak, jak na to zasługiwały. Nie było to słuszne i zapewne wynikało z naszego skupienia się na kwestiach wewnętrznych. Szkoda – mieliśmy co najmniej kilkakrotnie do czynienia z przemówieniami ciekawymi, syntezującymi nasze spojrzenie na świat. Ubiegłoroczne exposé ministra Zbigniewa Raua, w którego przygotowaniu brałem udział, było niezwykle ciekawą i pełną szerokich horyzontów politycznych reasumpcją koncepcji zagranicznych rządów Zjednoczonej Prawicy – rzeczywistych, a nie mitycznych, choć i niepozbawionych myślenia życzeniowego. Wtedy także exposé nie odbiło się szerokim echem.

W kwietniu 2024 roku exposé wygłosił Radosław Sikorski – najsprawniejszy retorycznie i najbardziej doświadczony szef polskiego MSZ – człowiek rozumiejący wagę symboli oraz tego, że przemówienia szefów mają różnych odbiorców: krajowego, zagranicznego, profesjonalnego, a także medialnego. Do tego wszystkiego wobec exposé Sikorskiego generowane było wspomniane oczekiwanie symbolicznej przełomowości – zwłaszcza ze strony popierającego ministra środowiska społecznego i politycznego. Jednym z najmocniej krytykowanych przez poprzednią opozycję elementów działań PiS była polityka zagraniczna.

Nowe kierownictwo dyplomacji potrzebuje mocnego wejścia, które zresztą miał już Radosław Sikorski na arenie międzynarodowej dzięki znakomitemu przyjęciu w światowych mediach jego wystąpienia podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Niektórzy oczekiwali niemalże „adresu gettysburskiego”. Otrzymaliśmy po prostu niezwykle przyzwoite orędzie szefa dyplomacji, pełne półcieni i angażujące różne sprzeczne ze sobą rzeczywistości. Jedno z trzech najlepszych exposé ministra spraw zagranicznych po 1989 roku. Bez względu na to, czy się z nim zgadzamy, czy też nie.

Przełom i kontynuacja

Exposé ministra Sikorskiego jest jednocześnie orędziem przełomu i kontynuacji. To tylko z pozoru sprzeczne. Poprzednik Sikorskiego również mówił o budowaniu bezpieczeństwa Polski poprzez relacje transatlantyckie i europejskie. Sikorski kontynuuje podejście realistyczne i chce współpracować z USA takimi, jakie są, i takimi, jakie będą, tak jak było poprzednio. I też chce reformować Unię Europejską, choć bez tak mocnego stawiania na suwerenizm jak poprzednio. Unia pozostaje wyzwaniem, ale cień lęków z poprzednich exposé zostaje zastąpiony przez półcienie pozytywne.

Nie ma już także odwrotu od innego ważnego aspektu polityki PiS – otwarcia kwestii historycznych w relacjach z Niemcami. Propozycja Sikorskiego jest wprawdzie miększa i opiera się na pojawiającym się w środowisku analitycznym od lat pomyśle, by historię domknąć symbolicznie poprzez niemieckie wsparcie dla odbudowy zniszczonych przez nich zabytków oraz wsparcie ostatnich żyjących ofiar wojny. Warto byłoby do tej oferty dodać wywiązywanie się Niemiec ze zwrotu polskich dzieł sztuki.

Niezmienna pozostaje także polityka wobec Rosji i Ukrainy. Minister uderzał wprawdzie w PiS udziałem Mateusza Morawieckiego w spotkaniu w Budapeszcie i psuciem stosunków z Ukrainą (z którą to oceną się akurat osobiście nie zgadzam), ale był to fragment przemówienia obliczony wyraźnie na odbiorcę krajowego. Szef MSZ musi także spłacić dług wobec polityki wewnętrznej. Opozycja zresztą Sikorskiemu odpowiedziała przypomnieniem resetu.

Rzecz jasna, można czepiać się jeszcze szczegółów – choćby takich, że w znakomitym fragmencie dotyczącym Chin nie znalazło się lepsze odniesienie do problemów naszych stosunków dwustronnych, ale to są już tylko drobiazgi.

Stabilna i przewidywalna Polska – komunikat na zewnątrz

Z punktu widzenia międzynarodowego polski „state of the union” (minister spraw zagranicznych jest jedynym polskim politykiem wygłaszającym tego typu raport co roku) generuje przekaz stabilny – zmiany są w symbolice, a Polska jest realistycznym i przewidywalnym państwem.

Biorąc pod uwagę także i to, że Radosław Sikorski jest w tej chwili politykiem mocno rozpoznawalnym w skali międzynarodowej – może to szersze rozpoznanie prezentowanych przez niego tez jedynie zwiększyć. Podbija to też jego rozpoznawalność w polityce krajowej.

Łukasz Jasina

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się