Józef Chłopicki

Józef Chłopicki – wielki dowódca, który nie wierzył w powstanie

Nie ufając powstaniu, nie chce Chłopicki stanąć na czele wojska, nie chce przyjąć odpowiedzialności za ewentualną klęskę, lecz gotów jest złożyć swe życie w walce z Rosją. Znowu więc Chłopicki przechodzi walkę wewnętrzną, w której wygrywa poczucie narodowe.

Grzegorz Józef Chłopicki urodził się 14 marca 1771 r. we wsi Kapustynie na Wołyniu z ojca Franciszka, średniozamożnego dzierżawcy. Ród jego herbu Nieczuja wywodził się ze średniej szlachty z Przemyskiego. Lata dziecięce spędził w domu, wychowany w surowych zasadach. Mając lat 10, oddany został do szkoły podwydziałowej bazylianów w Szarogrodzie na Podolu, tu bowiem przenieśli się jego rodzice w poszukiwaniu lepszej dzierżawy. W szkole nie odznaczał się pilnością ani też dobrymi postępami. Z zapałem natomiast oddawał się lekturze bohaterskiej i religijnej. Z przejęciem rozczytywał się w Żywotach świętych i pod wpływem dziejów ofiarnych męczenników sposobił się do stanu duchownego. Jeszcze większy wpływ wywarły na nim opisy obrony Częstochowy i postać księdza Kordeckiego. Bohaterska obrona Baru i silna, pełna temperamentu sylwetka Kazimierza Pułaskiego pozostawiły na wrażliwym chłopcu niezatarte wrażenie. Marzą mu się czyny niezwykłe, szczęk oręża, krwawe bitwy i brawurowe ataki; postanawia zostać żołnierzem bohaterem. Duszno mu jest w murach szkolnych, chciałby wyrwać się na wolność, by zakosztować cudownych przygód.

Przypadek urzeczywistnia jego marzenia. Z powodu romantycznej przygody z młodziutką córeczką szkolnego ogrodnika naraża się władzom szkolnym i ucieka do domu. Surowy i nieugięty ojciec Grzegorza Józefa nie przyjmuje go.

Czternastoletni chłopiec podążył w świat…

Oparł się aż na Ukrainie, gdzie zaciągnął się do wojska, do oddziału Kaliksta Ponińskiego. W ciężkiej trzyletniej służbie obozowej przechodzi wyszkolenie wojskowe. Nie cięży mu jednak twarda dola: jest żołnierzem. W krótkim stosunkowo czasie awansuje na podoficera. Nie wystarcza mu życie obozowe, przecież ma walczyć jak walczyli Kordecki czy Pułaski.

W tym czasie niedaleko wojska rosyjskie walczą z Turkami. Wielu generałów i oficerów polskich – jak hetman wielki koronny Branicki, gen. Kossakowski – walczy u boku Rosji. Wojna ponosi młodziutkiego podoficera, w 1788 r. Chłopicki za przykładem swych zwierzchników zaciąga się do rosyjskich szeregów księcia Potiomkina i niebawem już pod rozkazami słynnego Suworowa przyjmuje udział w oblężeniu Oczakowa. W 1790 r. wraca Józef do kraju i wstępuje na powrót do szeregów armii ojczystej.

W marcu 1791 r. awansuje na chorążego. Wyróżnia się sumiennością, znajomością służby, karnością i umiłowaniem wojska. Uzyskuje wkrótce szlify porucznikowskie. Zostaje batalionowym adiutantem grenadierów w oddziale głośnego gen. Rymkiewicza.

W kampanii polsko-rosyjskiej 1792 r. bierze znaczący udział. Walczy pod Zieleńcami, znajduje się w bitwie pod Boruszkowcami.

Po przystąpieniu Stanisława Augusta do konfederacji i dymisji księcia Józefa Poniatowskiego nie widzi dla siebie widoków w wojsku polskim. Wstępuje w 1793 r. jako podporucznik do służby rosyjskiej. Stacjonuje w Barze.

Odgłosy powstania Kościuszki, pod którego rozkazami zwycięsko walczył pod Zieleńcami, dokonują w nim przewrotu duchowego. Żywo zabiło w nim serce. Zrozumiał, że jego powołaniem jest być nie tylko żołnierzem, lecz żołnierzem polskim, że krew swą przelewać winien tylko dla Polski. Nie zważając też na niebezpieczeństwo i trudy, postanowił przedrzeć się do wojsk insurekcji. Przebywa wpław Dniestr i przez Małopolskę Wschodnią przedostaje się do Warszawy. Zaciąga się do korpusu gen. Ponińskiego. 8 października 1791 r. otrzymuje nominację na kapitana.

Po klęsce powstania i trzecim rozbiorze udaje się w obce kraje. Kieruje się do Francji, głośnej z walk o wolność, głoszącej szczytne hasła równości, wolności i braterstwa. Na wieść o akcji Jana Henryka Dąbrowskiego udaje się do Włoch, do Mediolanu i jako jeden z pierwszych zaciąga się – w stopniu kapitana – do legionów.

Na okres legionowy przypada najświetniejsza chwila głośnej sławy Chłopickiego. Srebrne orły i moc genialnego Napoleona dodają jakby lotu młodemu polskiemu kapitanowi.

W 1812 r. z upalnej, zdradliwej Hiszpanii Chłopicki ze swą legią udaje się do wielkiej, mroźnej, tajemniczej Rosji. W drodze do Moskwy Legiony polskie stanowią straż przednią potężnej armii mocarza Europy. Wyróżnia się w bitwie pod Możajskiem i tutaj pod Moskwą zostaje po raz czwarty ranny. Rana jego wymagała dłuższej kuracji. Bierze urlop i wyjeżdża do Paryża. Omija go w ten sposób pogrom armii cesarskiej, nie jest świadkiem klęsk niezwyciężonego dotychczas Napoleona.

W dalszych walkach Chłopicki udziału już nie przyjmuje. Obrażony za pominięcie go w awansie, widząc nie zawsze sprawiedliwy stosunek Francuzów do polskich Legionów, podaje się do dymisji. W grudniu 1813 r. przestaje być generałem Napoleona.

Nazwisko jego obok Murata, Poniatowskiego, Neya ozdobiło „L’arc de triomphe” na Polach Elizejskich w Paryżu. Posiadał Chłopicki najwyższe odznaczenia bojowe francuskie: Order Narodowy Legii Honorowej, Order Królewski Korony Żelaznej i krzyż wojskowy komandorski.

W tworzącym się Królestwie Kongresowym Chłopicki znowu wstępuje do wojska. Zostaje generałem dywizji i dowódcą pierwszej dywizji piechoty. Wróżą mu w dalszym ciągu wspaniałą karierę; wstępem do niej są łaski cesarza Aleksandra i wielkiego księcia Konstantego. W grudniu 1815 r. otrzymuje Order Świętego Stanisława I klasy, w październiku 1816 Order Świętej Anny I klasy. Niedługo jednak trwały dobre stosunki Chłopickiego z wielkim księciem. Arbitralny i dumny Chłopicki nie mógł pogodzić się z despotyzmem Konstantego. Bojowy oficer Napoleona, dowódca zaprawiony w bojach na przestrzeni całej nieomal Europy, nie mógł pogodzić się z systemem rewii i parad. Dla Chłopickiego wojsko było dla wojny, Konstanty zaś właśnie działań wojennych nienawidził. Między tymi ludźmi musiała zapanować niechęć. Przy tym głośny generał Napoleona, baron Cesarstwa, czuł pogardę dla swego tchórzliwego zwierzchnika; niepoczytalny zaś, narwany rosyjski wielki książę z całej duszy nienawidził niezłomnego bohatera, głośnego ze swych czynów wojennych.

Wkrótce też podczas rewii wojskowej na placu Saskim doszło do scysji między naczelnym wodzem a generałem dywizji. Chłopicki wniósł prośbę o dymisję. Na próżno Konstanty przez zaufanego gen. Kurutę nakłaniał swego podwładnego do cofnięcia podania, próżno w tym celu przyjeżdżał do niego namiestnik gen. Zajączek, Chłopicki zaciął się z właściwym sobie uporem. Nie pomogła interwencja samego cesarza Aleksandra, który, będąc w Warszawie na balu przez siebie wydanym, spotkawszy Chłopickiego, proponował cofnięcie dymisji. Dowódca pierwszej dywizji decyzji swej nie zmienił.

28 października 1818 r. car podpisał dymisję Chłopickiego.

Ludność Warszawy sympatyzowała z generałem legionowym, burzliwą demonstracją przed jego oknami manifestowała swą z nim solidarność. Zakończył w ten sposób Józef Chłopicki swą karierę w armii Królestwa Polskiego. Zyskał poklask i uwielbienie społeczeństwa.

Józef Chłopicki wśród społeczeństwa polskiego odznaczał się wielką popularnością. Głośne jego czyny wojskowe przeszły do legendy i otoczyły go nimbem bohaterstwa. Nieugięty jego charakter i upór przyjęto za zdecydowanie i stanowczość. Zatarg z Konstantym uważany był za protest w obronie Królestwa i jego niezawisłości. Pogardę jego wobec gromadzenia majątku uważano za przejaw demokratyzmu. Staje się Chłopicki bożyszczem Polaków.

Sama imponująca postać generała wzbudzała poszanowanie. Barczysty, wzrostu wysokiego o wydatnych i regularnych rysach, z wysokim czołem i dużym klasycznym nosem swą postawą nakazywał dla siebie szacunek. Lekko pałające oczy, niepozbawione jednak stalowego błysku i silny, dźwięczny głos kazały domyślać się energii i zapału generała.

Z biegiem czasu, gdy stosunki w Królestwie Polskim zaogniały się, gdy nadzieje związane z carem Aleksandrem zawodziły, gdy coraz bardziej ciążył despotyzm wielkiego księcia Konstantego i reakcja uosobiona w Nowosilcowie, Chłopicki w oczach społeczeństwa urasta do miary bohatera, który odczuwa tęsknoty narodowe i na zawołanie kraju stanie na czele ludności, by swe talenty i doświadczenie oddać na usługi kraju, by poprowadzić Polaków w bój stanowczy o wolność i niepodległość.

Wszystkie też jawne i tajne organizacje, myślące o wyzwoleniu kraju spod ucisku Rosji, liczyły na Chłopickiego. Entuzjastyczna młodzież i młodzi wojskowi widzieli w nim wodza przyszłego polskiego powstania.

Chłopicki ze spiskowcami nie wchodził w żadne układy, akcentował nawet swą niewiarę w możność walki z Rosją; mimo to powszechnie uważano go za jedynego, który może stanąć na czele polskiej armii walczącej o niepodległość.

29 listopada 1830 r. wybucha w Warszawie ruch zbrojny wymierzony przeciw Rosji. To porwali za broń podchorążowie z Wysockim i oficerowie niższych stopni. Do rewolty przyłączyła się ludność Warszawy: akademicy, rzemieślnicy, lud warszawski. Warszawa przeszła w ręce związkowców, wielki książę Konstanty z wojskiem rosyjskim wycofał się za miasto. Szukano Chłopickiego, by mu oddać dowództwo nad wojskiem polskim – nie można go było jednak odnaleźć.

Władzę w swe ręce uchwytuje za sprawą ministra skarbu Lubeckiego Rada Administracyjna, niedawno jeszcze urzędująca z ramienia cesarza Mikołaja. Zdaje sobie jednak sprawę, że jest niepopularna, że nie znajduje posłuchu ani u spiskowców, ani też wśród społeczeństwa. Dobiera więc do swego grona mężów w Polsce popularnych, którzy by społeczeństwu dawali rękojmię bezinteresownych uczuć narodowych. Na dowódcę wojska polskiego odnowiona Rada desygnuje gen. Chłopickiego. Wojsko i ludność z entuzjazmem przyjmują ten wybór.

Wodzostwo w rękach Chłopickiego – to w ich oczach wojna natychmiastowa z Rosją aż do zwycięstwa i wywalczenia wolności.

Pierwsze dni rewolucji jednak mijają spokojnie. Puszcza się wolno wielkiego księcia z wojskiem rosyjskim. Nie organizuje się kraju w celu walki z Rosją. Władze Królestwa są bezczynne. To wywołuje ferment wśród gorętszych żywiołów. Ster rządów znajduje się w rękach Lubeckiego, który za wszelką cenę chce stłumić wybuchłe powstanie. Narzędziem w jego rękach jest Rada Administracyjna i Józef Chłopicki. Dzień 29 listopada wykazał, że ten przeznaczony na wodza powstańczego generał nie sympatyzuje z ruchem ludności. Razem z Lubeckim za swój obowiązek uważa tłumienie ruchu.

I tu rozpoczyna się smutna raczej karta w życiu Chłopickiego, wspólna zresztą wszystkim ówczesnym wybitnym osobistościom i generałom. Nie wierzą oni w możliwości powstania, nie solidaryzują się z nim, chcieliby je zahamować. Z chwilą, gdy to im się nie udaje, idą za społeczeństwem, pozwalają mu się powodować, stają nawet na czele ruchu. Ujmując kierownictwo powstania w swe ręce, w dalszym ciągu nie wierzą w powodzenie walki, prowadzą politykę wyczekującą i kompromisową, przez co tłumią zapał społeczeństwa i odbierają rewolucji właściwy jej rozmach. Taki był i Chłopicki, taka była i jego działalność w powstaniu listopadowym. Nie wynikało to bynajmniej z braku patriotyzmu lub zaniku poczucia narodowego, źródłem tego była niewiara w powodzenie ruchu, niechęć do „ruchawek” społeczeństwa.

Działalność swą Chłopicki rozpoczął od pertraktacji z Konstantym, od narzucania krajowi myśli ugody i układów z Rosją – nie przeciwstawił się Lubeckiemu i Radzie Administracyjnej, poszedł im w całej rozciągłości na rękę.

Stan ten wzbudził niezadowolenie i obawę spiskowców; obawiali się upadku ruchu, rozumieli, iż tylko energiczne kroki zdołają uratować powstanie. Spostrzegli, iż pierwszym czynem rewolucji powinno być wyprowadzenie ludności Warszawy ze stanu spokoju, rozbudzenie jej. Cywilni więc uczestnicy sprzysiężenia umyślili utworzyć klub, który by skupiał ludność Warszawy, wciągnął ją w wir rewolucyjnych wydarzeń i rozbudził w niej ducha narodowego. Klub taki pod nazwą Towarzystwa Patriotycznego powstaje 1 grudnia 1830 r. Zdobyło sobie od razu Towarzystwo Patriotyczne rozgłos wśród mieszkańców stolicy: sale redutowe, gdzie obradowało, szczelnie były wypełnione ludem, w przeważnej części uzbrojonym. Skutki założenia klubu przejawiły się nieomal błyskawicznie. Już 2 grudnia deputacja Towarzystwa w asyście zbrojnego tłumu dyktuje Radzie Administracyjnej swe żądania. Następnie pod wpływem klubu Rada Administracyjna, wyłoniwszy Rząd Tymczasowy, rozwiązuje się. Rewolucjoniści narzucają Rządowi konieczność energicznego działania.

Inicjator klubu Maurycy Mochnacki występuje i przeciw popularnemu Chłopickiemu, nie zważając na to, iż generał ten upatrzony był przez opinię społeczeństwa na wodza-powstańca. Kończą się też teraz sukcesy Towarzystwa Patriotycznego. Umiarkowane i konserwatywne żywioły, upatrując w klubie widmo anarchii i rewolucji społecznej, organizują za sprawą Lubeckiego i poparciem Chłopickiego Klub Obywateli i podejmują walkę. Nieskonsolidowane Towarzystwo Patriotyczne zostaje 4 grudnia rozpędzone i rozpada się.

Dla zapobieżenia wewnętrznym rozruchom 5 grudnia 1830 r. gen. Józef Chłopicki obejmuje dyktaturę.

Dyktatura przyniosła ogólne uspokojenie. U steru władzy stanął mocny, zdawało się, człowiek. Rozniecone wybuchem i pierwszymi, iście „rewolucyjnymi” dniami namiętności polityczne przybrały ton spokojniejszy. Troska o sprawę powstania spadła z barków ogółu – przeszła w ręce dyktatora. Chłopicki tymczasem nie myśli o walce z Rosją i nie rozszerza powstania, wprost przeciwnie, negocjuje z Rosją i tłumi wszelkie gorętsze zapędy. A społeczeństwo polskie nie zdaje sobie jeszcze dokładnie sprawy z ugodowej polityki dyktatora, ufne w jego talenty i patriotyzm, z dobrą wiarą oddawało się radości z powodu uwolnienia ojczyzny od ucisku rosyjskiego. Powszechna radość panowała w przepełnionej stolicy. Bawiono się, wyczekując działań dyktatora.

Dyktator tymczasem – wbrew wszelkim nadziejom – hamuje ruch zbrojny. Oddziałów ochotniczych nie wciela do armii regularnej, sprzeciwia się wszelkim działaniom zaczepnym i wciąż pertraktuje z Rosją. Działalność taka fatalnie zaciążyła na przygotowaniach Królestwa do wojny. Z taktyki Chłopickiego zdawało sobie sprawę społeczeństwo, lecz uwielbienie dla nieustraszonego generała napoleońskiego i ufność w nim pokładana nie pozwoliły na wystąpienie przeciw niemu. Nie zdołał jednak Chłopicki złamać ogólnego zapału, któremu dały wyraz izby sejmowe w swym manifeście z 20 grudnia 1830 r., uznając powstanie za narodowe, przyrzekając „niezłożenie oręża przodków, póki nie wywalczy niepodległości… i póki nie połączy się z braćmi ujarzmionymi przez dwór petersburski, z tego jarzma ich nie wyzwoli i swobód swoich, wolności i niepodległości uczestnikami nie uczyni”.

Od tej chwili rozpoczyna się formalna walka Chłopickiego z sejmem i społeczeństwem, walka obfitująca w dramatyczne sceny. Chłopicki nie wierzy w powstanie. 17 stycznia 1831 r. Józef Chłopicki składa dyktaturę, zawiódłszy nadzieje społeczeństwa. Społeczeństwo ufa jednak temu generałowi. Sejm i Rząd Narodowy proponują mu naczelne dowództwo nad wojskiem.

Chłopicki propozycję odrzuca, zaznaczając jednak, że swe zdolności odda sprawie narodowej. Nie ufając powstaniu, nie chce Chłopicki stanąć na czele wojska, nie chce przyjąć odpowiedzialności za ewentualną klęskę, lecz gotów jest złożyć swe życie w walce z Rosją. Znowu więc Chłopicki przechodzi walkę wewnętrzną, w której wygrywa poczucie narodowe. Nie chce być wodzem – bo nie potrafi kierować ruchem, w który nie wierzy – gotów jest jednak walczyć w szeregach wojska, jak to mu nakazuje obowiązek Polaka. Naczelnym wodzem zostaje pozbawiony zdolności książę Radziwiłł. Józef Chłopicki zobowiązał się być jego doradcą.

A wojna z Rosją jest nieunikniona po ogłoszeniu przez sejm powstańczy 25 stycznia 1831 r. detronizacji Mikołaja.

Działania wojenne rozpoczynają się w lutym. 5 lutego wojska rosyjskie na czele z gen. Dybiczem przekraczają granice Królestwa. 10 lutego przeprawiają się przez Bug, trzy dni później stają między Węgrowem a Siedlcami. Wojsko polskie skoncentrowane było pod Warszawą: dywizja gen. Skrzyneckiego stała pod Dobrem, Żymirskiego pod Kałuszynem, dywizje Krukowieckiego i Szembeka w drugiej linii pod Radzyminem i Okuniewem, jazda rezerwowa gen. Weyssenhoffa i rezerwa artylerii gen. Rendla na skraju Pragi.

17 lutego wojska rosyjskie posunęły się naprzód, atakując Skrzyneckiego i Żymirskiego. Skrzynecki, zadawszy dotkliwe straty nieprzyjacielowi, wycofał się pod Okuniew, oskrzydlony zaś Żymirski do Mińska.

Inicjatywę teraz w swe ręce ze strony polskiej przejmuje Chłopicki. Nie posiada wprawdzie uprawnień formalnych, faktycznie jednak sprawuje naczelne dowództwo. Poleca on polskim oddziałom wycofanie się na przedpole Warszawy. Postanawia zamknąć przesmyk pomiędzy bagnami na linii Grochowa. Dywizję Szembeka lokuje na szosie brzeskiej na linii Wygody, dywizję Krukowieckiego na drodze Okuniewskiej. W Olszynce Grochowskiej, stanowiącej jakby bastion flankujący wyjście z lasów, ustawia dywizję Skrzyneckiego. Dywizja jazdy Łubieńskiego miała osłaniać prawe skrzydło, brygada jazdy Jankowskiego lewe.

Nie szukał na tych stanowiskach Chłopicki decydującego rozstrzygnięcia, chciał tylko ograniczyć się do stawiania oporu pochodowi wojsk rosyjskich. 19 lutego przyjął bitwę, zwaną bitwą pod Wawrem. Chłopicki brał w niej udział bezpośrednio. Huk armat i szczęk oręża podniecił go jak za czasów napoleońskich. Osobiście prowadzi do boju oddziały, sam ustawia baterie i kieruje działa. Męstwem swym i energią zagrzewa oficerów i żołnierzy. Zapał wojenny ogarnia Polaków, zapatrzonych w swego wodza, który z nieustraszonym męstwem, z godną podziwu pogardą śmierci staje w pierwszych szeregach walczących w miejscach najbardziej zagrożonych. Polacy utrzymali się na swych stanowiskach, straciwszy do 2500 ludzi; Rosjanie zaniechali natarcia, poniósłszy do 4000 żołnierza strat. Bitwa ta, w której siły nieprzyjacielskie dwukrotnie były większe od polskich, wykazała dużą sprawność armii polskiej, jej siłę i zapał; uwydatniła raz jeszcze męstwo Chłopickiego, którego wojna rozgrzewała i zmieniała nie do poznania, wykazała jego niepospolite zdolności i urok na polu walki.

20 lutego feldmarszałek Dybicz wysłał gen. Rosena celem zdobycia Olszynki, ataki jednak tego korpusu odparto ze stratą 500 ludzi. Rosen, straciwszy przeszło 1600 żołnierzy i 50 oficerów, przerwał natarcie. Nastąpiła trzydniowa przerwa w głównych działaniach wojennych. Rząd Narodowy i polska generalicja nakłaniają Chłopickiego do objęcia naczelnego dowództwa. Chłopicki uchyla się w dalszym ciągu. Obiecuje służyć radą i swym życiem – objęcia formalnego dowództwa odmawia. Godzi się wreszcie zostać dowódcą wojsk pierwszej linii. 22 lutego wychodzi odnośny rozkaz gen. Radziwiłła.

Myślą Chłopickiego było dążyć do odłączenia się od nieprzyjaciela i przeprawienia armii na lewy brzeg Wisły, obsadzając tylko przedmoście praskie. Nie wierzył w możność zwycięstwa w walnej bitwie pod Pragą. Myśl to była, jak wykazują współczesne badania, słuszna i z punktu widzenia strategicznego skuteczna. Wypowiedział ją na radzie wojennej 24 lutego. Lecz plan ten był niepopularny wśród wojska i sfer politycznych, Chłopicki zaś nie miał cywilnej odwagi wziąć na siebie odpowiedzialności. Uległ też większości opinii publicznej. Zgodził się na przyjęcie bitwy wbrew swemu przeświadczeniu, co dało asumpt później do głośnego zdania pruskiemu attaché wojskowemu przy kwaterze Dybicza, że „generałowie polscy ulękli się bardziej opinii niż przegranej”.

25 lutego wczesnym rankiem jasne było, że Rosjanie uderzą frontalnie pod Grochowem.

O 9.30 rosyjska artyleria otworzyła ogień na polskie pozycje. Siły polskie wynosiły 40 000 i 90 dział, siły rosyjskie 59 000 i 212 dział. Pod wieczór na pomoc armii rosyjskiej przybyło jeszcze 13 000 ludzi z 50 działami. Przewaga więc liczebna Rosjan i ich artylerii była rażąca.

Centralnym punktem walki staje się Olszynka Grochowska. Pierwszy atak na Olszynkę zostaje odparty przez brygadę Rolanda, w drugim jednak ataku nieprzyjaciel opanowuje lasek.

Na odgłos strzałów na pozycje przybywa Chłopicki. Za wszelką cenę postanawia utrzymać w rękach polskich Olszynkę. Na jego rozkaz Prądzyński prowadzi do ataku brygadę Rolanda i część dywizji Żymirskiego. Nieprzyjaciel zostaje wyparty, lecz zasilony nowymi oddziałami, ponownie rzuca się do ataku. Koło godz. 11.00 większość Olszynki znajduje się w rękach rosyjskich. Na wieść o tym Chłopicki wysyła brygadę Bogusławskiego, która wypiera nieprzyjaciela. Dybicz rzuca na Olszynkę 30 batalionów żołnierza, wspomaganego huraganowym ogniem artylerii. Polacy tracą swego dowódcę Żymirskiego i mimo zaciętego oporu zmuszeni są do ustąpienia. Chłopicki ze swego stanowiska obok baterii Piętki poleca Skrzyneckiemu zluzowanie dywizji Żymirskiego. Przy przechodzeniu grenadierów z prawego skrzydła sam ich formuje do ataku i stanąwszy na czele jednego z batalionów w cywilnym ubraniu, bez szpady, nawet z cygarem w ustach, prowadzi na Olszynkę i wyrywa ją z rąk Rosjan. W wojsku rosyjskim powstaje panika, z trudem opanowana przez Dybicza. Feldmarszałek rosyjski rzuca do boju nowe siły. Koło godziny 14.00 Olszynka przechodzi w ręce rosyjskie. Nie daje za wygraną Chłopicki. Postanawia rzucić całą swą piechotę oraz kawalerię Łubieńskiego. Łubieński zwleka z wykonaniem rozkazu, zasłania się brakiem polecenia od Radziwiłła. Chłopicki udaje się do naczelnego wodza i rozmówiwszy się z nim, wraca na pierwszą linię. Nie ujechał jednak daleko.

Nieprzyjacielski granat zabija mu konia i ciężko rani samego generała w obie nogi. Wydaje jeszcze rozkazy Chłopicki, przekazuje dowództwo pierwszej linii Skrzyneckiemu, polecając mu odebranie Olszynki. Omdlałego wreszcie unoszą wierni żołnierze z pola bitwy.

Bitwa pod Grochowem nie stała się grobem dla armii polskiej. Stawiła opór skuteczny, choć Polacy zmuszeni byli do wycofania się na Pragę. Krwawo została okupiona. Polacy stracili 6789 żołnierzy, Rosjanie 9400. Warszawa jednak była ocalona.

Edmund Oppman
Fragment książki: Wodzowie Polski. Szlakami chwały oręża polskiego, wyd. Biały Kruk, 2023 [LINK]

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się