sieć

Międzynarodowa Sieć Muzeów Domowych, a w niej Polska

Od kilkunastu lat działa Międzynarodowa Sieć Muzeów Domowych, do której przyłączyło się już ponad 200 kolekcjonerów, z czego zdecydowaną większość stanowią Polacy. „Jest u nas kilka tysięcy kolekcji prywatnych, które mogłyby stać się muzeami domowymi” – mówi dr Ryszard GŁADKIEWICZ, historyk, jeden z koordynatorów działań sieci.

O Międzynarodowej Sieci Muzeów Domowych opowiada dr Ryszard GŁADKIEWICZ, historyk Uniwersytetu Wrocławskiego, współprzewodniczący Zespołu Koordynacyjno-Programowego Międzynarodowej Sieci Muzeów Domowych, przewodniczący zarządu Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego.

Tomasz SZCZERBICKI: – Kiedy zrodził się pomysł stworzenia Międzynarodowej Sieci Muzeów Domowych?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Było to prawie 20 lat temu, gdy w Kudowie Zdroju zaczęto organizować miejskie Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego. Ówczesny burmistrz Kudowy, pan Czesław Kręcichwost, powierzył kierowanie tą placówką panu Bronisławowi Kamińskiemu. To jest ważna postać dla inicjatywy stworzenia sieci muzeów domowych. Kamiński, zastanawiając się nad koncepcją nowego muzeum, zaczął jeździć po wsiach Dolnego Śląska. Tam rzuciło mu się w oczy coś, co powinno być oczywiste, a jednak było to dla niego odkrycie – zobaczył, że w gospodarstwa wiejskich stykają się ze sobą dwie grupy przedmiotów, z różnych kultur. Pierwsze, przywiezione z Kresów po II wojnie światowej przez przesiedleńców z dawnych terenów Rzeczpospolitej, druga grupa to rzeczy przejęte po dawnych mieszkańcach niemieckich. Zaczął zastanawiać się, w jaki sposób „pogodzić” mieszkańców tych wsi z faktem, że oni muszą tu zostać na zawsze oraz jak zabezpieczyć te przedmioty i tradycje niematerialne, które wiązały ich z miejscem pochodzenia. Zaczął namawiać gospodarzy, aby przekazywali te przedmioty do tworzącego się muzeum, ale nie zawsze to się udało.

Około 2008 roku, w dyrektorskim pokoju Kamińskiego zebrała się grupa osób, która rozpoczęła ciekawą i długą dyskusję, z której wykluła się myśl, że każde takie gospodarstwo stanowi zbiór przedmiotów będących ważną częścią dziedzictwa kulturowego. Zastanawiano się, jak to dziedzictwo uchronić, udokumentować, poddać badaniom naukowym, a jeżeli ma ponadlokalne znaczenie, udostępnić szerszej publiczności. Wtedy powstał pomysł, aby te zbiory prywatne nazwać muzeami domowymi i aby systematycznie próbować pracować z właścicielami tych muzeów domowych. Tak zaczęło powstawać to, co dziś jest wielką Międzynarodową Siecią Muzeów Domowych.

Obok przedmiotów wspomniał pan też o dziedzictwie kultury niematerialnej, co najbardziej wybijało się w tej kwestii?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Szybko okazało się, że autonomiczną i bardzo ważną, przyciągającą wielkie zainteresowanie, częścią tego dziedzictwa jest kultura kulinarna. Do dziś to ważny wątek muzealnictwa domowego.

Jak w praktyce rozpoczęła się budowa sieci muzeów domowych?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Zaczęliśmy myśleć o tym, aby systematycznie rejestrować zbiory prywatne i dać środowiskom naukowym możliwość badania tych muzeów, jako przedmiotów zainteresowań bardzo różnych dyscyplin naukowych. Kolejnym działaniem była pomoc właścicielom zbiorów w udostępnianiu. W warunkach wiejskich dość często muzea prywatne łączą się z działalnością agroturystyczną. Jest to działanie obopólnie korzystne. Z jednej strony dochody z agroturystyki pomagają w konserwacji przedmiotów historycznych, z drugiej strony muzeum domowe często okazują się realną atrakcją przyciągającą turystów, korzystających z danego gospodarstwa agroturystycznego.

Jakie problemy pojawiły się na początku tej działalności?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Szybko pojawił się problem fachowej konserwacji bardzo różnych przedmiotów znajdujących się w zbiorach prywatnych, wykonanych m.in. z papieru, skóry, metalu, drewna, szkła, gliny. Powstała potrzeba systematycznej pomocy metodycznej w tym zakresie.

Kiedy inicjatywa muzeów domowych zaczęła stawać się działaniem międzynarodowym?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Kustosz Kamiński szybko nawiązał kontakt z Polsko – Czeskim Towarzystwem Naukowym. Okazało się, że podobne inicjatywy i problemy występują w Czechach. Wtedy do tej działalności włączył się nowy, dynamiczny Uniwersytet Śląski w Opawie. Tu dla omawianej działalności ważne były dwie osoby – prof. Irena Korbelářová i prof. Rudolf Žáček, rektor tego uniwersytetu. Mieli oni przygotowanie muzealnicze, związani byli z olbrzymim Muzeum Śląskim w Opawie. W ten sposób ta nieformalna grupa – osób i instytucji – rozszerzyła się na teren Republiki Czeskiej. Z Czech w naturalny sposób nasza inicjatywa przeniosła się też na Słowację. Dalej nasze kontakty rozszerzyły się na Ukrainę i Litwę, z których zbieracze też przyłączyli się do sieci muzeów domowych. W tym rozwoju na wschód ominęliśmy tylko Białoruś.

Jaki jest status prawny Międzynarodowej Sieci Muzeów Domowych?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Pierwszym przejawem funkcjonowania grupy związanej z tą działalnością było I Forum Muzeów Domowych zorganizowane w 2008 roku. Początkowo spotkania pod nazwą Forum były jedynym przejawem działalności organizacyjnej. Później powstała sieć, a forum stało się jedną z form działalności. Międzynarodowa Sieć Muzeów Domowych jest nieformalną strukturą. Niektórzy twierdzą, że to jest najważniejszy powód, że sieć w ogóle funkcjonuje. Rozległość naszego działania – w kilku krajach Europy środkowo-wschodniej – powoduje, że niezwykle trudno byłoby znaleźć wspólną formułę prawną i organizacyjną, która by tutaj się sprawdzała. Tak więc nasze działanie jest świetnym przykładem społecznikowskiej działalności międzynarodowej.

Oczywiście mamy pewne oparcie instytucjonalne, które zapewniają nam cztery placówki: Muzeum w Kudowie, Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, Uniwersytet Śląski w Opawie i Polsko – Czeskie Towarzystwo Naukowe. Istnieje też coś w rodzaju zespołu koordynacyjnego, który stanowi dziewięć osób. Kieruję tym zespołem wspólnie z prof. Korbelářovą, a trudną rolę sekretarza pełni pani Jadwiga Dunaj. To są jedyne formalne podstawy funkcjonowania MSMD.

Ilu kolekcjonerów zgłosiło akces do MSMD?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Jest to ponad dwustu kolekcjonerów ze wspomnianych krajów, z czego największą grupę stanowią Polacy – jest ich ponad stu. Sieć skupia nie tylko właścicieli kolekcji prywatnych, ale również przedstawicieli placówek naukowych, specjalistów z muzeów państwowych i samorządowych, domów kultury, bibliotek. Sieć jest dobrym miejscem do bardzo pożytecznych spotkań. To też uważam za duże osiągniecie – stworzenie sposobu komunikacji i wymiany doświadczeń pomiędzy zbieraczami oraz instytucjami kultury i nauki. Warto przy tym zaznaczyć, że w Polsce jest kilka tysięcy kolekcji prywatnych, które mogłyby z powodzeniem stać się muzeami domowymi.

Jakie działania podejmuje obecnie sieć?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Podstawowa forma działania to możliwość kontaktowania się i wymiany doświadczeń przez osoby zainteresowane rozwojem muzeów domowych. W praktyce zorganizowaliśmy szesnaście spotkać dorocznych, które nazywany Forum Muzeów Domowych. Odbywały się one w Kudowie Zdroju i Nowym Sączu. Siedemnaste odbędzie się pod koniec września 2024 roku w Kudowie Zdroju.

Przez lata ukształtował się schemat organizacji forum, składający się z trzech elementów. Pierwszym jest sympozjum popularno-naukowe, drugim warsztaty lub wycieczka terenowa do któregoś z muzeów domowych. Trzecim segmentem forum jest spotkanie, na którym zastanawiamy się nad głównymi, aktualnymi problemami sieci. Przykładowo jednym z takich gorących tematów ostatnich miesięcy jest sens stworzenia portalu internetowego dla celów sieci. Organizujemy też kilka razy w roku warsztaty dla swoich członków, mają one zasięg międzynarodowy. Kolejną formą działania są wydawnictwa, których mamy już kilka. Planujemy stworzenie i wydanie czegoś rodzaju vademecum dla właścicieli muzeów domowych, które zawierałoby rady z punktu widzenia praktycznych potrzeb.

Jak terytorialnie rozkłada się rozmieszczenie muzeów domowych w Polsce?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Akces do sieci zgłosili kolekcjonerzy od Szczecina do Rzeszowa. Zarysowały się jednak pewne grupy terytorialne, koordynowane przez lokalnych zbieraczy lub instytucje. Pierwsza to muzea domowe w Małopolsce, których działalność koordynowana jest przez Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu. Drugi krąg stanowi kierowane przez Pawła Zaniewskiego, Stowarzyszenie Polskich Muzealników Prywatnych z siedzibą w Kobyłce koło Warszawy, które niedawno przystąpiło do sieci. Problem stanowi fakt, że wielu właściciel kolekcji prywatnych nie wie jeszcze o istnieniu sieci.

Dużym problemem kolekcjonerów w Polsce są kwestie prawne i przepisy, które nie są przychylne badaczom historii. Czy sieć stara się działać jako ciało doradczo-eksperckie w temacie prawa dotyczącego kolekcjonerów?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – Problemy prawne kolekcjonerów są jednym z elementów scalających sieć. Jest ich bardzo dużo i są różnego rodzaju, począwszy od kwestii własności eksponatów, poprzez formy funkcjonowania muzeów domowych, czyli statusu placówki, czy możliwości korzystania ze wsparcia finansowego. Jest cały szereg sposobów finansowania, które mogłyby służyć muzeom domowym, ale osoba fizyczna jest z założenia wykluczona z możliwość otrzymania tego dofinansowania. Sieć wspólnie z bydgoską fundacją Ari Ari, która od dłuższego czasu poświęca uwagę kolekcjom prywatnym, zorganizowała kilka seminariów, które miały na celu zdiagnozowanie problemów, o których mówimy i zwrócenie się w imieniu wszystkich muzeów domowych do odpowiednich władz z propozycją uregulowania ustawowego kwestii statusu prawnego i dofinansowywania muzeów domowych. Chodzi o to, aby przygotować taki mechanizm finansowania, który pozwoliłby grupom nieformalnym i osobom fizycznym korzystać ze środków przeznaczonych na rozwój działalności kulturalnej i ochronę dziedzictwa kulturowego.

Muzea domowe to placówki, które mogą lokalnie wspierać rozwój turystyki. Jak układają się kontakty owych muzealników z władzami lokalnymi? Czy włodarze doceniają ich wkład w promocje regionu?

Ryszard GŁADKIEWICZ: – To jest jeden z najbardziej praktycznych i codziennych problemów działalności muzeów domowych. Gdybym chciał się wykręcić od rzeczowej odpowiedzi na to pytanie powiedziałbym – różnie. Zróżnicowanie sytuacji jest tak olbrzymie, że wymagałoby długiego, analitycznego referatu. Skrajne sytuacje są takie: władze miejskie, gminne czy powiatowe z pełnym zrozumieniem współpracują z lokalnymi muzealnikami prywatnymi i wspierają ich działania w różny sposób, na przeciwnym zaś biegunie są takie samorządy, które kwitują tę kwestię słowami: „nie będziemy wspomagać prywaciarzy”. Warto też wspomnieć, że niektóre muzea domowe pełnią również zadania edukacyjne, zwłaszcza w zakresie historii lokalnej i regionalnej.

Rozmawiał: Tomasz Szczerbicki / PAP / EG

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się