Ulmowie

Nie tylko Ulmowie

Od 2009 r. w Instytucie Pamięci Narodowej prowadzone są intensywne badania archiwalne w ramach projektu „Rejestr faktów represji na obywatelach polskich za pomoc udzielaną Żydom na okupowanych ziemiach polskich”.

Zbrodnia na rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów z Markowej oraz na ukrywających się w ich gospodarstwie Żydach, dokonana w marcu 1944 r., stała się w pewnym sensie symbolem niemieckich represji na Polakach pomagających ludności żydowskiej w czasie II wojny światowej. Ze względów humanitarnych małżonkowie zdecydowali się udzielić pomocy szukającym schronienia Żydom. Za swoją decyzję oni i ich dzieci zapłacili najwyższą cenę. Badania dotyczące niemieckich represji w tym zakresie ujawniają jednak, że podobnych egzekucji Niemcy przeprowadzili w Generalnym Gubernatorstwie znacznie więcej. Historie tych, którzy za udzielanie pomocy ponosili konsekwencje, analizowane i opisywane są w ramach projektu „Rejestr faktów represji na obywatelach polskich za pomoc udzielaną Żydom na okupowanych ziemiach polskich”. Do dziś potwierdzono źródłowo blisko 560 faktów zastosowania przez Niemców różnego typu represji dotyczących ponad 1150 osób.

Konfrontacja z uciekinierami

Niemieckie plany wobec zajętych we wrześniu i październiku 1939 r. terytoriów polskich zakładały szczególne potraktowanie Generalnego Gubernatorstwa (GG). Miało ono stać się kolonią państwa niemieckiego i rezerwuarem taniej siły roboczej. Terrorem i zastraszaniem wymuszano posłuszeństwo wobec instalującej się władzy. Już w pierwszych tygodniach wojny okupanci rozpoczęli wyniszczanie polskiej inteligencji i kadry przywódczej. Pozbawienie elit intelektualnych miało w sposób naturalny prowadzić do wynarodowienia Polaków. Między majem a lipcem 1940 r. w ramach Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej (Außerordentliche Befriedungsaktion – AB) Niemcy aresztowali ok. 10 tys. przedstawicieli polskich elit intelektualnych i politycznych, spośród których zamordowali ok. 3,5 tys. osób. Z kolei od września 1939 r. do kwietnia 1940 r. w ramach tzw. Intelligenzaktion formacje SS i Selbstschutzu wymordowały ok. 50 tys. przedstawicieli tych elit na Pomorzu, w Wielkopolsce i na Śląsku.

Po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa Niemcy przystąpili do wprowadzania antyżydowskich rozporządzeń. Kolejne akty prawne regulowały niemal każdą sferę życia Żydów. Odbierano im majątki i przedsiębiorstwa oraz warsztaty pracy, pozbawiano ich praw obywatelskich, możliwości sprawowania kultu religijnego, prawa do edukacji. W grudniu 1939 r. wprowadzony został nakaz noszenia przez Żydów opasek z gwiazdą Dawida, stygmatyzując ich w ten sposób i odróżniając od reszty społeczeństwa. Z czasem tworzono dla nich obozy pracy przymusowej i zakładano getta, w których ich izolowano. Rozwijając przy tym kampanię propagandową, Niemcy chcieli pogłębić antagonizmy między Polakami i Żydami, a także pozyskać społeczną akceptację dla polityki antyżydowskiej. Wykorzystując prasę, plakaty, ulotki, wystawy stałe i objazdowe, audycje i filmy propagandowe, Niemcy epatowali, bazując na stereotypach zakorzenionych od wieków, negatywnym obrazem społeczności żydowskiej. Przekaz ten adresowano zarówno do dorosłych, jak i do dzieci i młodzieży.

Od wiosny 1942 r. polityka Niemców wobec ludności żydowskiej na terenie GG weszła w kolejną fazę. Okupanci przystąpili do masowych deportacji do ośrodków zagłady, w których uśmiercano kolejne grupy osób niemal natychmiast po ich przyjeździe. Działania te, prowadzone pod kryptonimem akcji „Reinhardt”, miały na celu zagładę wszystkich żyjących jeszcze Żydów z obszaru GG.

Tzw. akcje likwidacyjne w kolejnych miejscowościach poszczególnych dystryktów Niemcy przeprowadzali szybko i sprawnie. Żydzi przyjmowali różne postawy i obierali różne strategie przetrwania. Część z nich stawiała się na miejscu zbiórek zgodnie z rozporządzeniami i stamtąd trafiała do transportów. Niewielki odsetek mieszkańców gett i innych skupisk Żydów, którzy zbiegli przed deportacją, jako szansę na przetrwanie wybrał poszukiwanie schronienia po tzw. aryjskiej stronie. Niektórzy przeprowadzili rekonesans wcześniej, inni w ostatnim momencie ucieczką ratowali się przed wywózką. Jeszcze inni wyskakiwali z pędzących pociągów i jeśli ta próba się powiodła, starali się chronić w nieznanej im okolicy.

Konfrontacja z poszukującymi ratunku przed Zagładą wymagała od nieżydowskiej ludności przyjęcia jakiejś postawy. Jedni, zazwyczaj świadomi konsekwencji, jakie to może za sobą pociągnąć, decydowali się pomóc, incydentalnie lub na dłużej. Inni z różnych względów nie podejmowali żadnych działań; niektórzy, nie reagując, wypierali problem, odwracali wzrok od szukających pomocy, traktowali ich obojętnie. Niektórzy współczuli ludności żydowskiej, ale nie podejmowali działań, by im pomóc. Inni odczuwali zadowolenie lub satysfakcję, że Żydzi są wywożeni z miast i miasteczek. Jeszcze inni wydawali władzom uciekinierów i osoby udzielające im pomocy. Niektórzy robili to z własnych motywów, inni zachęcani „nagrodami” oferowanymi przez Niemców, np. pieniędzmi czy przydziałem na cukier i inne produkty. Byli też tacy, którzy sami, w różnych okolicznościach, dopuszczali się morderstw na ukrywających się w ich własnych gospodarstwach albo z dala od nich – np. w lasach, licząc na pozyskanie kosztowności albo innych dóbr materialnych lub też w obawie przed konsekwencjami za wcześniejsze udzielanie im pomocy. Kalejdoskop ludzkich postaw i zachowań jest tu bardzo szeroki i uzależniony od wielu zróżnicowanych czynników, cech indywidualnych czy też okoliczności. Nie zawsze też trwano przy raz przyjętej postawie. Analiza materiałów źródłowych pozwala śledzić zróżnicowane motywacje, a także w pewnym stopniu odtwarzać okoliczności, w jakich rozgrywały się poszczególne wydarzenia. To niejednokrotnie także studium natury i zachowań człowieka w sytuacji granicznej, wymykające się schematom i uogólnieniom. W badaniach najczęściej analizowane i omawiane są dwie postawy – te znajdujące się na przeciwległych biegunach – aktywna pomoc i aktywna współpraca w wyłapywaniu Żydów, szantażowanie ich lub mordowanie.

Represje za pomoc

Jednym z wątków związanych z relacjami polsko-żydowskimi w okresie II wojny światowej, który przez wiele lat nie był szerzej podejmowany przez historyków, są konsekwencje ponoszone przez ludność polską i osoby innych narodowości za pomoc udzielaną Żydom. Najwyższym wymiarem kary zastosowanym przez Niemców w wybranych miejscach okupowanej Europy była kara śmierci nałożona na osoby, które na takich działaniach zostały przyłapane, a także na wszystkie pozostałe uznane za ich pomocników. Dla badaczy zaznajomionych z problematyką Zagłady oraz relacji Żydów z nieżydowskimi sąsiadami/postronnymi jest oczywiste, że obszarem, na którym Niemcy wprowadzili ten wymiar kary i wielokrotnie go egzekwowali, był teren Generalnego Gubernatorstwa. Zgodnie ze stosowanym w tym kontekście aktem prawnym, tzw. trzecim rozporządzeniem o ograniczeniu pobytu w Generalnym Gubernatorstwie z 15 października 1941 r., za udzielanie schronienia Żydom obowiązywała tam kara śmierci. Na tym też obszarze najprawdopodobniej była ona najczęściej wykonywana. Karę śmierci za pomoc Żydom zarządzono również na terenie Reichskommissariat Ukraine i Reichskommissariat Ost (Wołyń, Polesie, Nowogródczyzna, wschodnia Białostocczyzna, Wileńszczyzna), a także w Serbii. Niemniej należy zauważyć, że w GG Niemcy stosowali także inne formy represji, były to m.in. sankcje karne, cywilne i administracyjne określone w wyniku postępowania organów wymiaru sprawiedliwości; pozbawienie wolności (areszt i więzienie); pobicie; znęcanie się psychiczne, a także pozbawienie mienia, uszkodzenie lub zniszczenie mienia.

Badacze dotychczas zajmowali się głównie jedną z kategorii ofiar takich działań, czyli osobami zamordowanymi za pomoc Żydom. Jako pierwszy to zagadnienie opisał ocalały z Zagłady pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego – Szymon Datner. W swojej pracy Las Sprawiedliwych zamieścił 343 nazwiska Polaków zamordowanych za pomoc Żydom, z czego imiennie zidentyfikowano 242 ofiary. Badania te prowadził w latach 60. XX w. Dwadzieścia lat później pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, prokurator Wacław Bielawski, znacznie poszerzył tę listę. W 1981 r. Bielawski opublikował wyniki swoich ustaleń w pracy zatytułowanej Zbrodnie na Polakach dokonane przez hitlerowców za pomoc udzielaną Żydom. Zamieścił w niej 795 nazwisk osób, które poniosły śmierć za pomoc Żydom. W drugim wydaniu z 1987 r. zarejestrował już 872 nazwiska i 1400 niewymienionych imiennie. Od tego czasu wiemy znacznie więcej o historiach takich osób i o różnych innych formach represji. Od 2009 r. w Instytucie Pamięci Narodowej prowadzone są intensywne badania archiwalne i biblioteczne w ramach projektu „Rejestr faktów represji na obywatelach polskich za pomoc udzielaną Żydom na okupowanych ziemiach polskich” (skrótowo określanym jako „Indeks”). Celem tych prac jest ustalenie nazwisk polskich obywateli różnych narodowości nieobjętych ustawodawstwem norymberskim, mieszkających na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w granicach z 31 sierpnia 1939 r., którzy doświadczyli różnych form represji za pomoc udzielaną Żydom podczas II wojny światowej.

Jak wskazują dotychczasowe badania, trudno znaleźć regułę w odniesieniu do egzekwowania rozporządzenia i wymierzania tych kar. W niektórych przypadkach zastosowano karę śmierci dla całej rodziny (w tym małoletnich dzieci), w innych karę taką wymierzano tylko dorosłym, w jeszcze innych przypadkach jednemu z rodziców; często też wymierzano inne kary, np. deportację do obozu pracy lub obozu koncentracyjnego, areszt, pobicie albo konfiskatę majątku. Noty o osobach represjonowanych, zarówno dotychczas opublikowane, jak i te, które zostały już opracowane i czekają na publikację (łącznie 560 faktów represji dotyczących ok. 1150 osób), wskazują, że częściej stosowano inny wymiar niż kara śmierci na miejscu.

Zebrane w ramach programu informacje pokazują też koleje losów ukrywających się Żydów. Często jednak trudno ustalić ich pełne dane personalne, pozostają znani tylko z imienia lub tylko nazwiska, wielu jest zupełnie anonimowych, a w źródłach wymienia się tylko ich liczbę. Z dokumentacji wyłania się też szerokie spektrum postaw lokalnych społeczności wobec Żydów szukających schronienia. Nie zawsze zostały opisane okoliczności, w jakich doszło do odkrycia faktu niesienia pomocy, a tym samym skutków, które to za sobą pociągnęło. Wiele z opisanych już przypadków represji stanowi konsekwencję denuncjacji/donosu ze strony innych osób (Polaków lub przedstawicieli innych grup etnicznych), tylko w niektórych przypadkach znanych z nazwiska lub motywacji. Niejednokrotnie był to donos sąsiadów, mieszkańców tej samej miejscowości. Zdarzało się też tak, że udzielających pomocy wskazywała osoba, której pomagano. Był to najczęściej efekt przesłuchiwań takiej osoby i/lub obietnicy darowania życia za informacje o miejscu schronienia.

Egzekucja w Wolicy i Wierzbicy

Jedną z największych egzekucji na polskich rodzinach udzielających pomocy Żydom na terenie Generalnego Gubernatorstwa Niemcy przeprowadzili w końcu stycznia 1943 r. w miejscowościach Wierzbica i Wolica na terenie ówczesnego powiatu miechowskiego. Zamordowano wówczas 15 Polaków, w tym małoletnie dzieci, i co najmniej 5 Żydów. Choć ci pozostają wciąż znani co najwyżej z nazwiska. Warto pokazać szerszy kontekst tych wydarzeń. W 1941 r. Niemcy przystąpili do tworzenia getta w Miechowie, nakazując Żydom z okolicznych miejscowości, w tym także z Wolicy i Wierzbicy, by się tam przenieśli. Mieszkająca tam żydowska rodzina Wandersmanów i inni Żydzi jednak nie opuścili wsi i postanowili przeczekać ten czas. Część z nich znalazła schronienie u rodziny Jana i Władysławy Gądków. Pozostali kręcili się po okolicy, korzystając ze wsparcia innych osób. Latem i wczesną jesienią przebywali w okolicznych lasach, od zimy zaś na stałe w kryjówkach w zabudowaniach gospodarczych u Kucharskich, Książków i Nowaków. Z obawy przed donosem do Niemców starano się zachować pełną dyskrecję przed sąsiadami, postronnymi i innymi członkami rodziny.

Niejasne są okoliczności, w jakich doszło do odkrycia faktu udzielania pomocy. Najprawdopodobniej jeden z ukrywających się u rodziny Kucharskich Żydów opuścił w styczniu 1943 r. kryjówkę, by zaczerpnąć powietrza i rozejrzeć się po wsi. Natknął się jednak na obławę i został aresztowany. W domu Kucharskich zapanowała panika. Obawiano się, jakie konsekwencje to przyniesie. Strach towarzyszył też pozostałym pomagającym.

W piątek, 29 stycznia 1943 r., tydzień po tym zdarzeniu, kiedy atmosfera powoli się wyciszała, we wsi Wierzbica i Wolica nastąpiły tragiczne wydarzenia. Przybyła tam ekspedycja karna złożona z funkcjonariuszy policji niemieckiej i tzw. granatowych policjantów z posterunku w Miechowie. Był z nimi także Paweł Wandersman, jeden z Żydów, który ukrywał się u rodziny Kucharskich w Wierzbicy i został zatrzymany przez niemiecki patrol. Znał miejsca schronienia innych członków rodziny. Żandarmi obiecali mu, że jeśli wskaże wszystkie kryjówki, to darują życie jemu i pozostałym ukrywającym się osobom.

Represje rozpoczęto od gospodarstwa Gądków. Małżonkowie oraz obecna w gospodarstwie matka Władysławy, Balbina Bielawska, zostali rozstrzelani. Wiele wskazuje na to, że Władysława Gądek była wówczas w ciąży. W Wierzbicy ekspedycja karna przybyła do domu rodziny Książków i rozstrzelała na miejscu rodziców i dwóch nastoletnich synów oraz złapanych Żydów. Kolejno rozstrzelano Nowaka i jego pięcioletnią córkę. Następnym miejscem, do którego udała się ekspedycja karna, był dom rodziny Kucharskich. Tam pod jednym dachem mieszkali małżonkowie Izydor i Anna Kucharscy wraz z pięciorgiem dzieci – Bronisławem, Mieczysławem, Bolesławem, bliźniakami Józefem i Stefanem – oraz matką Anny, Julianną Ostrowską. Żandarmi wyprowadzili ich wszystkich na podwórze. Rozstrzelano ich na miejscu. Nie oszczędzono nawet dzieci. Egzekucję przeżyli Bronisław i Izydor Kucharscy. Obaj zostali postrzeleni, ale rany nie były śmiertelne, czego nie dostrzegli żandarmi. Informacje o wydarzeniach z tego dnia szybko rozeszły się po okolicy, potęgując strach pośród członków lokalnych społeczności.

Historia rodziny Baranków

Inną pokazową egzekucję, także w powiecie miechowskim, Niemcy przeprowadzili 15 marca 1943 r. w Siedliskach koło Miechowa. Zostali wówczas zamordowani Wincenty i Łucja Barankowie wraz z synami Henrykiem i Tadeuszem. Zginęli również ukrywający się w ich gospodarstwie Żydzi z rodziny Gottfriedów. Śmierć poniosła macocha Wincentego – Katarzyna. Egzekucja na oczach mieszkańców miejscowości była elementem szerszych działań mających na celu zastraszanie lokalnej społeczności. Wincenty Baranek podjął się ukrywania rodziny Gottfriedów na prośbę żołnierza Armii Krajowej i pracownika sądu w Miechowie Bronisława Falenckiego. I najprawdopodobniej to za jego przyczyną cała sprawa ujrzała światło dzienne.

Tego dnia, ok. godziny piątej nad ranem, do gospodarstwa Baranków przyjechał oddział składający się w większości z członków Sonderdienstu (niemiecka policja pomocnicza). Do udziału w akcji zostali także przymuszeni mężczyźni ze wsi z sołtysem na czele. Nakazano im przeprowadzenie poszukiwań w budynkach i na posesji Baranków. W trakcie tych działań odkryto, że pomiędzy domem Baranków i chlewem znajdowała się kryjówka, w której przebywali Żydzi. Znalezieni tam mężczyźni zostali przez Niemców zabici.

Następnie Wincenty Baranek i jego żona Łucja zostali rozstrzelani w stodole znajdującej się w ich gospodarstwie. Tam też zamordowano ich synów (10 i 12 lat). Chłopcy, idąc na miejsce egzekucji, trzymali się za ręce. Na ten widok zgromadzeni mieszkańcy wsi nie mogli powstrzymać łez. Według relacji świadków Henrykowi i Tadeuszowi kazano uklęknąć i zabito ich strzałami w tył głowy.

Zwłoki zabitych Żydów Niemcy nakazali zakopać w pobliżu stodoły. Zezwolili na pochowanie rodziny Baranków na miechowskim cmentarzu parafialnym, zabraniając jednak organizowania uroczystości pogrzebowych.

Historia rodziny Kobylców

Do represji dochodziło także na okupowanych ziemiach polskich wcielonych do Rzeszy. W sierpniu 1943 r. Niemcy zlikwidowali getta w Będzinie, Sosnowcu i Zawierciu, wywożąc większość Żydów do KL Auschwitz. Akcję tę przetrwali ukrywający się w przygotowanych wcześniej bunkrach. Wśród nich byli m.in. działacze żydowskich organizacji młodzieżowych. Jedną z osób, które pośredniczyły w wydostaniu się Żydów z gett, był mieszkaniec Michałkowic Roman Kołodziej. Doprowadzał ich do wyznaczonych kryjówek przygotowanych głównie w miastach Górnego Śląska. Zapłacił za to życiem – 2 stycznia 1944 r. podczas jednej z takich akcji został zastrzelony.

Największa z kryjówek, gdzie trafiali będzińscy Żydzi, mieściła się w domu rodziny Kobylców w Michałkowicach. Z czasem wybudowano tam bunkier w kuchni pod podłogą. Zamaskowane wejście znajdowało się pod łóżkiem. Pomieszczenie było wentylowane, wyposażone w światło elektryczne, prycze do spania oraz sygnalizację, dzięki której ukrywający się wiedzieli, że ktoś wchodzi do domu. Od jesieni 1943 r. do stycznia 1944 r. w mieszkaniu Kobylców znalazło czasowe schronienie ok. 70 Żydów, m.in. związani z żydowskim ruchem oporu Fela Katz, Szmuel Ron i Chajka Klinger. Karolina Kobylec, matka Mieczysława, wspominała po latach: „Ile ja się nacierpiałam, ile strachu najadłam. Dwa lata był ten bunkier. […] Trzeba się było przy tym wystrzegać cudzego oka. Wyżywienie dla tych ludzi to był wielki problem […]. Z czasem przyzwyczaiłam się do życia w tym ciągłym strachu”.

Mieczysław Kobylec podjął się również pośredniczenia w przerzucie ukrywających się u nich osób na teren Słowacji. Legitymując się podrabianymi dokumentami, wynajmował pokoje u górali i sprowadzał do nich mieszkających w bunkrze Żydów. Do stycznia 1944 r. odbyło się ok. 15 przepraw. Przewodnicy odbierali swoich „podopiecznych” w Katowicach, Bielsku, Żywcu lub Jeleśni i przeprowadzali przez granicę na Pilsku. Ostatnią akcję przeprowadzono 10 stycznia 1944 r. Podczas przesiadki z pociągu z Żywca do Jeleśni wszyscy zostali zatrzymani przez Gestapo prawdopodobnie na skutek donosu. Przewodnicy zostali aresztowani i po kilku dniach zwolnieni, natomiast Mieczysław Kobylec został wywieziony do KL Auschwitz, stamtąd do KL Gross-Rosen, gdzie został wyzwolony 5 maja 1945 r.

Losy rodziny Ulmów, od której rozpoczyna się ten artykuł, są z wielu względów wyjątkowe. Jednym z elementów, który jest istotnym wyróżnikiem ich historii, jest zachowana obszerna dokumentacja źródłowa. Józef Ulma, prócz codziennych obowiązków pasjonował się fotografią, stąd też w archiwum rodzinnym przetrwały liczne zdjęcia jego, żony i dzieci. Oboje z Wiktorią, jako lokalni działacze, zaangażowani w sprawy społeczne, byli rozpoznawalni; wiele osób ich pamiętało. Zajmując się ich okupacyjnymi losami, możemy analizować wspomnienia o nich, a przy okazji zobaczyć konkretne twarze, niejako zaobserwować, jak wyglądało ich życie codzienne. W przypadku większości innych historii represjonowanych nie ma aż tak różnorodnych materiałów źródłowych, w tym ikonograficznych. Tym więc cenniejsze są wszelkie próby odtworzenia i przybliżenia tych innych historii, przypomnienia nazwisk tych ludzi szerszej grupie odbiorców. Zweryfikowane i potwierdzone źródła na temat losów osób i całych rodzin w różny sposób represjonowanych za pomoc Żydom można znaleźć w publikacji Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej, wydanej w języku polskim i angielskim. Tom drugi tego wydawnictwa jest w przygotowaniu i niedługo ukaże się drukiem. Instytut Pamięci Narodowej, by przypomnieć o tych „cichych bohaterach”, zrealizował właśnie pierwszy etap popularyzatorskiego cyklu filmowego Nie tylko Ulmowie. Efektem pracy są dostępne online etiudy filmowe omawiające wybrane historie osób represjonowanych.

Tekst pierwotnie opublikowany w miesięczniku „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Martyna GRĄDZKA-REJAK

Martyna GRĄDZKA-REJAK

Historyk związana z Biurem Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się