praca

O sensie pracy

Nietypowe okoliczności wygłoszenia „expose” Mateusza Morawieckiego oraz obfitujące w wydarzenia kolejne dni terminarza politycznego sprawiły, że treść wystąpienia byłego premiera została właściwie niezauważona. Uważam jednak, że nie należy przechodzić nad tym wystąpieniem do porządku dziennego. Premier Mateusz Morawiecki przez ostatnie osiem lat nadawał ton zmianom przeprowadzanym w Polsce i obserwować co dzieje się w społeczeństwie.

Jednym z tematów, któremu w swoim wystąpieniu Mateusz Morawiecki poświęcił wiele czasu, był temat pracy. Były premier zauważył, że „w pracy nie może chodzić tylko o to, żeby przeżyć od pierwszego do pierwszego. Chodzi o to, żeby pracować nie po to, żeby przeżyć, ale żeby żyć pełnią życia i realizować swoje marzenia”. Wyrażona w tym fragmencie myśl jest ciekawa: Premier Mateusz Morawiecki zdaje się mówić, że nie żyjemy po to, aby pracować, lecz pracujemy po to, by żyć.

Innymi słowy, praca nie jest sposobem samorealizacji, lecz jedynie dostarcza środków, aby takiego spełnienia szukać poza pracą. Tę myśl potwierdza Morawiecki w kolejnym zdaniu, mówiąc, że „Nie da się zadekretować <<work life balance>>, ale trzeba stworzyć warunki, w których pracownicy są godnie traktowani, a ich wolny czas jest szanowany”. Jak to zrobić? Odpowiedzią Morawieckiego na przedstawione wyzwania jest gospodarka oparta na wiedzy – zakotwiczenie Polski na tej ścieżce rozwoju, dzięki której Polska stanie się krajem dobrze opłacanych specjalistów, pracujących najczęściej dla dużych koncernów.

Uważam jednak, że rozwiązanie to jest błędne. W odróżnieniu od diagnozy, która porusza być może jeden z najważniejszych procesów dla współczesnej kultury i konstrukcji obywatela rozwiniętego państwa XXI wieku. To, jak zmienia się nasze podejście do pracy, nie tylko jest efektem przemian społecznych, ale i takie zmiany implikuje.

Praca jako przejaw kondycji ludzkiej

Jedna z najbardziej wpływowych filozofek XX wieku, Hannah Arendt, w swojej wydanej w 1958 roku pracy Kondycja ludzka jako jedną z cech charakterystycznych współczesności widzi zmianę roli pracy w życiu człowieka. W swoim dziele Arendt zarysowuje przebieg procesu, w ramach którego praca zarobkowa – w starożytności stanowiąca raczej zło konieczne i odgrywająca znacznie mniej istotną rolę niż działanie czy wytwarzanie – staje się w nowożytności podstawową aktywnością społeczną człowieka. Jednocześnie staje się też jednym z podstawowych punktów odniesienia w skomplikowanej rzeczywistości.

Wnioski Arendt wydają się aktualne także dzisiaj — nasz zawód, nasze stanowisko, nazwa naszej organizacji — stają się bardzo szybko składowymi naszej tożsamości. Chcąc siebie przedstawić czy uwiarygodnić, częściej chwalimy się tym, jakiej pracy w życiu się podejmowaliśmy, niż tym, że zbudowaliśmy zdrowe relacje, dokarmiamy w parku wiewiórki czy pomagamy starszym i sąsiadom. Wydaje się, że wiele to mówi o nas i naszym podejściu do życia. Rodzina, przyjaźnie, wiara, nie wspominając już o hobby, są kwestią prywatną i w zasadzie nieistotną dla tego, jak chcemy być postrzegani przez innych. Nasz zawód mówi za to o nas o wiele więcej niż wszystko inne.

W swojej pracy Arendt zauważa również, że celem pracy jest zapewnienie środków do życia i zaspokojenie potrzeb. Te z kolei zawsze są nieograniczone, a efekty pracy – nietrwałe. Siłą rzeczy efektem ubocznym wzrostu znaczenia pracy staje się powstanie społeczeństwa konsumpcyjnego, w którym praca sprzęga się z konsumpcją, a wzrost znaczenia jednej z nich pociąga za sobą wzrost drugiej. Te zjawiska doprowadzają do tego, że praca zawodowa zapełnia treść życia człowieka, wypierając tradycyjnie rozumiany czas wolny – wolny dodajmy nie tylko od pracy, ale i od konsumpcji.

Zagrożeniem związanym z ekspansją pracy jest postęp technologiczny. Wyeliminowanie danego zawodu przez automatyzację stanowi rewolucję społeczną często w niemałej skali. Stąd też XIX-wieczny ruch luddystów, niszczących krosna tkackie z obawy przed utratę pracy, był ruchem par excellence konserwatywnym – efektem obaw osób patrzących z niepokojem na nadchodzące zmiany społeczne. Jednak lęki i troski luddystów towarzyszą pracownikom także dzisiaj. Niejeden z nich pyta: czym będę się zajmował, jeśli mój zawód zniknie? K I M będę…? Co, jeśli nie praca, będzie nadawać sens mojemu życiu?

Prace bez sensu

Takie rozterki nie towarzyszą wyłącznie osobom pozbawionym pracy przez postęp technologiczny. Także osoby aktywne w sferze zawodowej, odnoszące w niej sukcesy, coraz częściej stają przed pytaniem: jaki sens nadaje mojemu życiu praca? Czy w ogóle taka praca ma sens…?

Co ciekawe, pytania te towarzyszą również (a może nawet zwłaszcza) dobrze płatnym specjalistom, których w swoim przemówieniu Premier Mateusz Morawiecki przedkłada jako finalny efekt polskiej polityki rozwojowej. Zjawisku temu przyjrzał się bliżej amerykański antropolog David Graeber w opublikowanym w 2013 roku eseju o nazwie „O zjawisku prac gówno wartych” (On the Phenomenon of Bullshit Jobs), który stał się podstawą wydanej w 2018 roku książki o tym tytule.

W swojej pracy Graeber, powołując się na badania przeprowadzone w Holandii i Wielkiej Brytanii, wskazuje, że ponad 37% osób uważało swoją pracę za nieprzynoszącą żadnego pożytku społecznego. Graeber dokonał nawet podziału takich prac na 5 kategorii, wskazując, że podobne cechy noszą tak różne zawody jak odźwierny (współcześnie jego funkcją ma być przede wszystkim zwiększanie prestiżu miejsca), prawnik korporacyjny (którego racją istnienia jest tylko obecność innego prawnika korporacyjnego po drugiej stronie sporu) czy kierownicy średniego szczebla (których praca często sprowadza się do dodawania innym pracownikom nic niewnoszących obowiązków).

Tezy Graebera, zapewne celowo przerysowane, oparte są na prostym, lecz w istocie bardzo poważnym założeniu – praca bez sensu to taka praca, której za sensowną nie uważa wykonująca jej osoba. Podejście to jest niewątpliwie skażone subiektywizmem, lecz dzięki temu doskonale oddaje to, co o pracy sądzi duża część społeczeństwa (badania sformułowane po opublikowaniu pracy Graebera wskazują na mniejszy odsetek osób odczuwających brak sensu swojej pracy – ok. 20 % – lecz nadal liczba ta jest na tyle duża, że pozwala mówić o znaczącym problemie społecznym).

Samo posiadanie pracy bez sensu nie byłoby jednak według autora szkodliwe, gdyby nie charakterystyczna zwłaszcza dla społeczeństw anglosaskich etyka pracy, wynikająca wprost z etyki protestanckiej, najpełniej wyrażona w pracy Etyka protestancka i duch kapitalizmu Maxa Webera. Praca była w niej wartością autoteliczną, a jej wykonywanie było źródłem poczucia własnej wartości.

Tymczasem gospodarka krajów rozwiniętych, na wskroś przeniknięta utylitaryzmem i wartości dopatrująca się głównie w użyteczności, nie ma litości dla osób wykonujących „prace bez sensu”. Szukając poczucia własnej wartości i prestiżu w pracy, nie mogą na to liczyć. Jedyne co im pozostaje, to stawianie coraz wyższych wymagań finansowych, aby móc w takiej pracy przetrwać (zdaniem Graebera jest to również wyjaśnienie dysproporcji w zarobkach między nauczycielami – których użyteczności pracy nie da się kwestionować, a chociażby wspomnianymi prawnikami korporacyjnymi).

Między work-life balance a sensem pracy

Zarówno Arendt jak i Graeber w swoich pracach dokonali pewnych uogólnień. Rzeczywistość zawodowa różni się bardzo w krajach wysoko rozwiniętych i tych rozwijających się. Jest inna w ogromnej międzynarodowej korporacji, a inna w rzemieślniczym warsztacie w powiatowym mieście. Pomimo tego, wydaje się, że wnioski tych autorów były ważne, a diagnozy – godne zastanowienia. W diagnozie tej zarówno Arendt jak i Graeber mogliby zresztą zgodzić się z premierem Mateuszem Morawieckim – jeżeli istotę pracy sprowadzimy wyłącznie do zapewnienia środków na przeżycie od pierwszego do pierwszego, to społeczeństwo oparte na pracy skazane będzie na odczuwanie pewnej pustki.

Wspomniany w exposè byłego premiera „work-life balance”, a także nowe zjawiska, charakterystyczne dla ery pandemicznej – praca zdalna, pracjacje (workation) czy quiet quitting zdają się być zwiastunami tego samego zjawiska, to znaczy rosnącego postrzegania tradycyjnie postrzeganej pracy jako przeszkody w prowadzeniu satysfakcjonującego życia. Praca nie jawi się w takiej wizji jako wartość autoteliczna, ani też jako warsztat, w którym wykuwać można cnoty obywatelskie, lecz raczej jako trud i znój, na który skazał Bóg Adama po grzechu pierworodnym. Niezależnie od tego, czy jest to praca wysoko kwalifikowanego specjalisty, czy też montera w fabryce.

Czytając raporty badające stan rynku pracy, czy też rozmawiając z pracodawcami można dojść do jeszcze jednego wniosku. Otóż wchodzące na rynek pracy pokolenie Z bardzo różni się od swoich poprzedników, jeżeli chodzi o wyznawane w tej sferze wartości. Cierpliwe wspinanie się po ścieżkach kariery, budowanie swojej własnej pozycji w firmie i przyczynianie się do jej wzrostu w coraz mniejszym stopniu motywują pracowników z tego pokolenia. Są oni mniej skłonni do przedkładania życia prywatnego ponad pracę, czy też wykonywania pracy, co do której sensu nie są przekonani.

Być może okaże się, że rzeczywistość zweryfikuje wyobrażenia pokolenia Z i faktycznie przyszłością polskiej gospodarki będzie zarysowana przez premiera Mateusza Morawieckiego wizja dobrze opłacanych specjalistów. Może rację ma David Graeber i gwarantowany dochód obywatelski odeśle do lamusa prace bez sensu.

Wydaje się jednak, że przyszłość pracy może zupełnie różnić się od naszych wyobrażeń. Całkiem możliwe, że na naszych oczach wykuwa się właśnie zupełnie nowy etos pracy, w którym aktywność zawodowa znajdzie nowe miejsce, być może lepiej zintegrowane ze zmieniającym się społeczeństwem, będącym ciągle w ruchu. Jakkolwiek ta zmiana może budzić lęki, warto chyba przypomnieć sobie wtedy, że nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków – i z nadzieją oczekiwać efektów tych zmian. Warto też o tym dyskutować, również w najważniejszych miejscach kraju.

Zdjęcie autora: Damian PIŁAT

Damian PIŁAT

Radca prawny, politolog, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego oraz aplikacji radcowskiej przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie. Prezes Klubu Absolwenta Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się