Między Oktawianem a Neronem
Przejęcie władzy przez Donalda Tuska 13 grudnia 2023 r. do złudzenia przypomina to, w jaki sposób stery w Rzymie obejmował Oktawian August po epoce Juliusza Cezara.
Gdy Donald Tusk był wicemarszałkiem Senatu w latach 1997-2001, jego ówczesne biuro stało się miejscem spotkań polityków, czujących się zmarginalizowanymi w Unii Wolności. To właśnie tam zawiązał się plan, który później przybrał kształt Platformy Obywatelskiej. A przy okazji narodził się także mit „dworu Tuska”, z którym on później sięgnął po władzę w 2007 r. i który stał się nieodłącznym elementem tworzonego przez niego systemu władzy.
Osoby, które wtedy przez biuro Tuska się przewijały, wspominają, że na jego biurku leżały „Żywoty cezarów” Swetoniusza. Ten rzymski historyk, żyjący na przełomie I i II w. n.e., opisał w niej dokonania 12 cesarzy rzymskich, od Juliusza Cezara do Domicjana – a przedstawiona przez niego rywalizacja cesarzy o władzę, wszystkie spory w ramach kolejnych duumwiratów, triumwiratów pochłaniały Tuska bez reszty. Z praktycznymi tego konsekwencjami. Jego rywalizacja z innymi pretendentami do kierowania PO miała wiele wspólnego z tym, jak wyglądała rywalizacja wewnątrz rzymskich triumwiratów. Natomiast przejęcie przez niego władzy po PiS 13 grudnia 2023 r. do złudzenia przypomina to, w jaki sposób stery w Rzymie obejmował Oktawian August po epoce Juliusza Cezara.
„Sat celeriter fieri, quidquid fiat satis bene” (cokolwiek jest zrobione wystarczająco dobrze, jest zrobione wystarczająco szybko) – mawiał Oktawian. Według tej matrycy działał Tusk po objęciu w grudniu władzy. Jego ministrowie nie zdążyli się jeszcze rozpakować w swoich resortach, a już TVP Info zostało odcięte od sygnału, byli ministrowie rządu PiS trafili do więzienia, a prokurator krajowy uznany za niesprawującego tę funkcję. Przy okazji rząd zlekceważył kilka wyroków Trybunału Konstytucyjnego i dokonał serii zmian na kluczowych stanowiskach w państwowych instytucjach. Tempo zawrotne – zwłaszcza jak na premiera, po którym spodziewano się, że skupi się jedynie na dbałości o temperaturę wody w kranie.
Jednak inspiracje Oktawianem u Tuska nie w tym miejscu są najbardziej widoczne. Bardziej uderzają w samym stylu sprawowania przez niego władzy. Kluczem do opisania tego podobieństwa są rządy Juliusza Cezara. Do czasu, zanim objął on pełnię władzy w Rzymie, panował tam republikanizm, którego najbardziej zagorzałym był obrońcą Cyceron. Juliusz nic sobie jednak z jego filipik nie robił – po prostu konsolidował rządy w swoich rękach, marginalizując wszystkie inne ośrodki władzy, w tym Senat. Opisując to językiem polskiej polityki – Juliusz Cezar zerwał z imposybilizmem rzymskiej republiki i wykorzystując siłę polityczną szarpnął cuglami ustawiając Imperium Rzymskie według własnego pomysłu. A gdy jego otoczenie miało już serdecznie dość tego pomysłu, usunęło go (dosłownie) z roli przywódcy.
Jego następca Oktawian zachowywał się inaczej. Pamiętał, jak Juliusz skończył, więc przyjął diametralnie inny sposób rządzenia. Ujmując rzecz skrótowo: Cezar zdobywał, August uwodził. Mając świadomość jak żywa jest w Rzymie tęsknota za czasami republiki, chętnie ją podtrzymywał. Z uśmiechem na twarzy przekonywał wszystkich, że stare dobre czasy na pewno pod jego rządami powrócą – tylko wcześniej trzeba uporządkować kilka spraw.
I Oktawian porządkował. Wyszedł zwycięsko z dwóch triumwiratów, by ostatecznie skupić pełnię władzy w swoich rękach. Zaczął szanować Senat, tylko wcześniej szczelnie zapełnił go swoimi zwolennikami. By uniknąć zarzutów o autorytaryzm, długo unikał tytułu cesarza, zadowalając się skromną pozycją konsula. Jednocześnie nie wahał się, by wykorzystywać siłę armii, gdy tylko zachodziła taka potrzeba. Innymi słowy – był równie głodny władzy jak Cezar i podobnie jak on nie uznawał pod tym względem żadnej konkurencji. Oktawian różnił się od poprzednika jedynie metodami. Cezar umacniał swoją władzę przy pomocy miecza i poszerzania granic, Oktawian za pomocą uśmiechu i republikańskich pozorów.
Oczywiście, porównywanie starożytnego Rzymu do współczesnej Polski nie ma żadnego sensu. Ale mechanizmy władzy są uniwersalne i tutaj już pewne kalki dostrzec można. To Jarosław Kaczyński w 2015 r. zrywał z polskim imposybilizmem i z mieczem w ręku w postaci absolutnej dominacji w parlamencie rozbijał republikański porządek III RP, nie zwracając uwagi na filipiki współczesnych Cyceronów. Wyraźnie dążył do jedynowładztwa – i od tego dążenia poległ, gdy opozycja skupiła wokół siebie wyborców protestujących przeciwko jego hiperdominacji politycznej.
Następca Kaczyńskiego – Donald Tusk – świetnie zrozumiał, dlaczego PiS stracił władzę. I rządzi zupełnie inaczej. Nie grozi mieczem, tylko się dużo uśmiecha, żartuje, nieustannie zapewnia, jak bardzo jest przywiązany do republikańskich wartości (we współczesnym ich wydaniu, czyli rozumianych jako praworządność i demokracja liberalna). I z uśmiechem na twarzy przekonuje wszystkich, że te wartości pewno pod jego rządami powrócą – tylko wcześniej trzeba uporządkować kilka spraw.
I porządkuje – tak szybko, że zanim jego ministrowie zdążyli się rozpakować w swoich resortach, został zanegowany zapisany w konstytucji porządek stanowienia prawa w Polsce. Ale Tusk zapewnia, że to przejściowe, że jak tylko odzyska kontrolę nad zhakowanym państwem, to natychmiast powrócą tradycyjne republikańskie wartości. Gdy się tych jego zapewnień słucha, trudno się uwolnić od skojarzeń z metodą rządzenia, jaką w Rzymie stosował Oktawian.
Dla Polski to nawet nie byłby taki zły scenariusz – w końcu Oktawian August jest pozytywnym bohaterem w dziejach starożytnego Rzymu, za jego czasów imperium znajdowało się w zenicie swojej potęgi. Ale tu pojawia się zasadnicza różnica. To imperium swoimi podbojami stworzył Juliusz Cezar. Oktawian August wykorzystał swoją supremację, by je skonsolidować i umocnić. Przypadek Polski jest inny. Kaczyński żadnego imperium nie stworzył, Za czasów jego rządów zaczęto jedynie kilka projektów, które mogłyby pomóc budować Polsce przewagi w przyszłości. Tuskowi więc sama konsolidacja władzy w swoich rękach – na oktawiański sposób – nie wystarczy, by mieć sukces. Musi coś dołożyć ekstra. Tymczasem, póki co niczego takiego nie widać. Odwrotnie –słychać pierwsze przymiarki, by modernistyczne projekty poprzedniej ekipy (CPK, elektrownie atomowe, terminal kontenerowy w Świnoujściu) wygasić. Za wcześnie, by już stwierdzić, że one na pewno nie powstaną, ale pierwsze zapowiedzi i decyzje w tych kwestiach nie brzmią optymistycznie.
Bez projektów służących rozwojowi Polski Tusk nie ma szans zapisać się w historii Polski jako jej pozytywny bohater. Pod tym względem jego autorska wariacja na temat epoki oktawiańskiej będzie wyglądać jakby była pisana lewą ręką przez wyblakłą kalkę. Pozostaje mieć nadzieję, że on ma tego świadomość. I liczyć na to, że doczytał „Żywoty cezarów” do księgi VI, w której Swetoniusz pisał o Neronie. Ten cezar również dzierżył w imperium władzę absolutną, ale efektem tego był jedynie wielki pożar Rzymu. Według najczęściej powtarzanej wersji wywołany przez niego samego.
Agaton KOZIŃSKI
Publicysta. Wcześniej pracował we "Wszystko co Najważniejsze", "Polska The Times", redakcji zagranicznej PAP oraz tygodniku "Wprost". Absolwent dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Płocczanin.