Polikryzysy

Czas polikryzysów

Rosnąca liczba obserwatorów twierdzi, że rozpoczęła się epoka polikryzysów: częstych, licznych i rozproszonych kryzysów, które powodują dezorientację poznawczą, destabilizują wzorce działań i grożą skumulowanymi, negatywnymi konsekwencjami. Ich podłoże może być naturalne lub społeczne czy kulturowe.

Negatywne zmiany klimatyczne potwierdzane są danymi miesiąc po miesiącu, ale ropa naftowa, węgiel i gaz ziemny konsumowane są wciąż w rekordowych ilościach. Nawet jeśli popyt na nie zacznie spadać, to, jak twierdzi Międzynarodowa Agencja Energii (IEA), nie w stopniu wystarczającym do ograniczenia emisji CO2 na poziomie chroniącym świat przed wzrostem średniej temperatury o mniej niż 1,5 stopnia Celsjusza.

Ludzkość potrzebuje energii w wielkich ilościach – państwa rozwinięte, aby utrzymać osiągnięty poziom życia, państwa rozwijające się, aby podnieść jakość życia, ułatwić dostęp do nowych urządzeń i technologii oraz zmniejszyć frustrujący dystans dzielący je od świata dobrobytu.

Szybki wzrost produkcji energii z czystych, a najlepiej odnawialnych źródeł, jest zatem konieczny. Więcej paneli słonecznych, siłowni wiatrowych, pomp ciepła i elektrowni nuklearnych to cel dla każdego rządu z oddzielna i dla wszystkich państw świata razem.

Czystej i względnie taniej energii potrzebują wszyscy. Jednakże niektóre minerały i inne surowce potrzebne do produkcji paneli słonecznych, baterii elektrycznych i elektrycznych samochodów występują w państwach, które albo będą je chciały zatrzymać dla siebie, albo warunkować sprzedaż w celu uzyskania innych – ekonomicznych czy politycznych korzyści. Podobnie z technologiami i patentami! Nietrudno zatem przewidzieć, że transformacja energetyczna w kierunku energii czystej i odnawialnej będzie bardzo politycznie wyboista.

Nigdy na świecie nie żyło na raz tylu ludzi, a ich liczba z obecnych ponad ośmiu miliardów prawdopodobnie wzrośnie do około 10 miliardów w 2050 roku. Niektóre społeczeństwa – głównie Europy i dwa rozwinięte państwa Azji, szybko się starzeją, a niski wskaźnik rozrodczości – przeciętnie około 1,3 urodzeń na kobietą, zapowiada ich demograficzne kurczenie się. Czy ta demograficzna katastrofa prowadzi do nieuchronnego i drastycznego obniżenia poziomu życia? Niekoniecznie! Nie istnieje żaden wzór na optymalną liczebność państw. Ludność państw może rosnąć, może także maleć. Każdy z tworzących je narodów ma swoją kulturową specyfikę i ochrona jej ciągłości może być ważniejsza niż mechaniczne uzupełnianie liczby ludności poprzez masową imigrację. 

Jeśli państwa zamieszkiwane przez mniej, i przeciętnie starszych osób mają nie biednieć, to ich obywatele muszą być bardziej produktywni: lepiej wykształceni, o wyższych kwalifikacjach i uzupełnieni o nowoczesne urządzenia – roboty i inne technologie. W niektórych państwach Europy Zachodniej woła się o zwiększenie liczby imigrantów, gdyż brak rąk do podawania dań w szykownych i mniej szykownych restauracjach, w Korei Południowej dania podają nigdy nie chorujące, ani porzucające pracy z powodu innych ofert roboty- kelnerzy.

Gdy zamożne części świata stają się mniej ludne, to jeszcze bardziej znajdują się pod presją imigracji z państw w fazie ludnościowej ekspansji. Od wielu dekad świat stał się jedną wielką komunikacyjną wioską, ludzie widzą jak żyje się gdzie indziej i choć autorytarni przywódcy starają się odcinać swoje społeczeństwa od informacji i straszyć przy pomocy selektywnych obrazów innych państw, to nie jest to skuteczna informacyjna izolacja. Chęć przeniesienia się do zamożniejszego świata nie ustaje. Stopień i sposób kontrolowania imigracji to, w chcących to czynić państwach, zadanie i konieczne, lecz nie łatwe – czynnik politycznych kryzysów.

W czasach informacyjnej powodzi rządy podejmują decyzje w warunkach poznawczej konfuzji, które generują media społecznościowe i wspomagające je narzędzia tzw. sztucznej inteligencji. Fałszywe informacje rozchodzą się szybko, a ich korekta podlega tzw. prawu Brandoliniego, zgodnie z którym „ilość energii potrzebna do odparcia nonsensów jest znacznie większa od energii potrzebnej do ich wytworzenia”.

Zbałamuceni ludzie tracą zaufanie do nauki, do ekspertów i oczywiście do rządów. Sami stają się jednominutowymi specjalistami w każdej z dziedzin, „oświeconymi” przez ostatnią odwiedzoną stronę internetową. Niezdolni do krytycznej analizy informacji sądzą, że posiadają wiedzę, która w istocie jest łże-wiedzą.

Coraz doskonalsze narzędzia tzw. generatywnej sztucznej inteligencji są potencjalnie świetnym narzędziem edukacji i pogłębiania wiedzy, są jednakże również podstępnym narzędziem dezinformacji i manipulacji w rękach podmiotów o złych intencjach. Zamazują granicę pomiędzy iluzją a rzeczywistością, informacją prawdziwą a fałszywą i wystawiają ludzi na pastwę oszustów lub utratę zaufania do wszystkich. Dezinformacja narusza zaufanie wewnątrz społeczeństw i pomiędzy nimi, nasyca media hipotezami spiskowymi i bardzo utrudnia współpracę.

Czasy głębokich przemian i polikryzysów tworzą wrażenie, że pojawia się wyjątkowa szansa dla zdeterminowanych liderów na jakiś geopolityczny skok, na odbudowę historycznych pozycji czy na zdobycie mających trwać stulecia przewag. Pozornie skalkulowane i racjonalne działanie prowadzą do nieoczekiwanych skutków, okazują się oparte na iluzji pełnej kontroli. Skutkiem jest jednak okres międzynarodowego chaosu! 

W warunkach polikryzysów świat potrzebuje platform dochodzenia do porozumienia i ucierania konsensusu – taka jest podstawowa funkcja organizacji międzynarodowych. Jest tragicznym paradoksem, że globalne problemy, które powinny być rozwiązywane kooperatywnie pojawiły się w czasach, gdy współpraca międzynarodowa jest coraz trudniejsza. Bez niej jednak organizacje międzynarodowe tracą znaczenie i możliwości skutecznego działania. Od lat sparaliżowana jest Światowa Organizacja Handlu (WTO), politycznie spolaryzowane UNESCO traci zdolność ochrony dziedzictwa światowej kultury. Brak konsensusu osłabia Radę Europy i marginalizuje OBWE. Obecność Rosji w Radzie Bezpieczeństwa uniemożliwia potępienie agresorów. Udział w sesjach Zgromadzenia Ogólnego ONZ staje się coraz mniej atrakcyjny, gdyż często po prostu jałowy. 

Polska i świat potrzebują jednak organizacji międzynarodowych! Mogą one ułatwić konstruowanie współdziałania państw w celu dostarczenia globalnych dóbr publicznych lub zapobiegania globalnej katastrofie. Silniejsze zaangażowanie Polski w prace niektórych z nich służy pokazaniu naszej ekspertyzy i naszych osiągnięć. Może również pomóc we wdrożeniu w skali międzynarodowych rozwiązań, które służą naszemu krajowi, a kwestie międzynarodowej harmonizacji podatków i sprawiedliwego rozłożenia kosztów transformacji energetycznej są tego najlepszymi przykładami. 

Liderzy organizacji międzynarodowych są teraz krytykowani za brak skuteczności. Obwinianie ich wynika z nieporozumienia, bowiem  bez zgody i pomocy krajów członkowskich mogą niewiele. Gdy współpraca międzynarodowa jest trudna lub prawiem niemożliwa, skazani są na wygłaszanie emocjonalnych wystąpień, których efekt jest prawie że wyłącznie retoryczny. Niestety!

Zdjęcie autora: Prof. Aleksander SURDEJ

Prof. Aleksander SURDEJ

Polski dyplomata. Ambasador Polski przy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), Dziekan Rady Ambasadorów OECD. Profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się