Rękodzieło wróciło do łask i na drutach robią młodzi ludzie

Rękodzieło – jeszcze do niedawna domena starszych osób i odchodzących pokoleń – dziś jest uważane za sztukę oraz ekologiczną alternatywę dla obecnych wszędzie taniości i plastiku.

Czy rękodzieło jest wyłącznie domeną babć Serdaki, swetry i skarpety z gryzącej wełny, haftowane serwetki czy obszyte na maszynie spódnice w dzieciństwie kojarzyły mi się raczej z emerytką poprawiającą okulary na nosie i półgłosem liczącą oczka. Owszem, w szkole uczyliśmy się podstawowych ściegów oraz przyszywania guzików, ale zajęcie się jakimkolwiek większym projektem było tak monotonne i nudne, i zajmowało tyle czasu, że nie wiedziałam, skąd ludzie biorą do tego cierpliwość. Zresztą ani nie było to modne, ani się specjalnie nie przydawało. Grube skarpety mogłam sobie kupić w dowolnym centrum handlowym, a te wydziergane nie dość, że gryzły, to jeszcze trzeba było uważać, żeby nie podziurawić, bo przecież babcia robiła.

Ale czasy się zmieniają. W erze konsumpcjonizmu, fast fashion i wszechobecnego plastiku coraz więcej osób jest zmęczonych gotowymi ciuchami bez charakteru, które można znaleźć w każdym sklepie. Własnoręczne robienie ubrań nie jest już koniecznością, tak jak w PRL, ale stało się modnym hobby, na którym można wcale nieźle zarobić. Powszechna dostępność internetu znacznie ułatwia też odkrywanie i uczenie się nowych pasji.

Zmienia się również demografia. Widok młodej osoby z drutami czy tamborkiem w dłoni nie jest już dziwny, a wręcz staje się coraz częstszy. Na drutach nauczył mnie robić chłopak, a nie babcia; wielu moich znajomych w wieku 20-30 lat szyje sobie ubrania czy zasłony, haftuje, szydełkuje czapki i dzierga szaliki. Modne stały się makramy, plecionki i ręcznie malowane meble. Rękodzieło jest uważane nie tylko za sztukę, ale i ekologiczną alternatywę dla obecnej wszędzie taniości i plastiku.

rękodzieło szydełkowanie

Rękodzieło rozkwitło w pandemii

W ostatnim czasie nic chyba nie zrobiło więcej dla wszelkiego rodzaju mniej lub bardziej niszowych pasji niż COVID-19. Nuda jest matką chrzestną wynalazku; sama podczas pandemii podjęłam się nauki haftowania, szydełkowania, szycia, robienia na drutach, malowania tuszem i gry na dwóch nowych instrumentach. Według różnych statystyk, od kwietnia 2020 do marca 2021 sprzedaż drutów, szydełek, wełny, maszyn do szycia i innych tego rodzaju produktów wzrosła nawet ponad dziesięciokrotnie. Ogromnego skoku popularności doświadczyły przeróżne blogi, portale i profile w mediach społecznościowych poświęcone robótkom ręcznym. Z przymusu zamknięci w domu, nagle okazało się, że mamy czas na zajęcie się pasjami, które wcześniej wydawały się zbyt absorbujące, by zmieścić je w dobie.

Wiele osób – zwłaszcza te, które podjęły się dziewiarstwa w pandemii – przyznaje, że robienie na drutach jest jednym z najbardziej relaksujących zajęć, jakie można sobie wyobrazić, i bardzo pozytywnie działało na ich samopoczucie w tym niepewnym czasie. Myślę, że nie chodzi tu jedynie o poczucie spełnienia związanego z tworzeniem czegoś – bo twórczość jest generalnie jednym z najlepszych oręży w walce z wewnętrznymi demonami – ale także tę niesamowicie odprężającą regularność ruchów i miarowe stukanie igieł. Na krótką chwilę wchodzi się w miejsce poza czasem, gdzie nikt nic od ciebie nie chce, a zmartwienia zostają gdzieś w oddali.

rękodzieło moda

Demografia dziergania

Według analiz portalu Zippia 74 proc. osób zajmujących się dziewiarstwem zawodowo w Stanach Zjednoczonych to kobiety, a 26 proc. to mężczyźni. W kręgach hobbystycznych różnica między płciami wydaje się być jeszcze większa; robótki ręczne wciąż są w dużej mierze uważane raczej za domenę kobiecą. Historycznie było to spowodowane najprawdopodobniej rewolucją przemysłową i powstaniem manufaktur tekstylnych, co zmniejszyło zapotrzebowanie na „ręcznych” krawców. Wśród szlachty i bogatszych mieszczan – którzy mogli pozwolić sobie na kupowanie ubrań, zamiast robić je samodzielnie – haftowanie, szycie czy dziewiarstwo stało się jednym ze sposobów odpędzania nudy przez zamożne panie domu. Na dawnych obrazach rzadko z tamborkiem czy igłą w ręku widzimy odzianego w surdut szlachcica.

Obecnie w młodym pokoleniu jest coraz więcej dziewiarzy płci męskiej, ale stygmat robótek ręcznych jako „babskiego” hobby nadal trzyma się mocno. W 2022 r. Angela Desmarais, studentka Auckland University of Technology, na potrzeby pracy magisterskiej przeprowadziła analizę forum r/knitting, społeczności dziewiarskiej na platformie Reddit. Według jej badania mężczyźni „przyznający się” do robienia na drutach w mediach społecznościowych bardzo często starają się równocześnie podkreślać swoją męskość, obawiając się oskarżeń o zniewieścienie lub homoseksualizm. Angela Desmarais podkreślała w swojej pracy również różnicę w dyskursie dotyczącym hetero- oraz homoseksualnych członków społeczności: „Niemal oczekiwano, że zniewieściali mężczyźni będą częścią tej przestrzeni”.

Renesans robótek ręcznych w młodym pokoleniu zaowocował powstaniem wielu grup hobbystycznych, których członkowie poznali się przez internet, lecz spotykają się w prawdziwym świecie, by razem szydełkować i dziergać. W Warszawie jedno z takich spotkań odbędzie się 8 czerwca – w Światowy Dzień Robienia Na Drutach W Miejscach Publicznych. Ale żeby obchodzić to święto, nie trzeba jechać do stolicy. Przystanek, kawiarnia, pociąg, kolejka w aptece – każde miejsce może być dobre, by nawinąć kolejnych kilka oczek.

Joanna Talarczyk

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się