symetryści Gazeta na Niedzielę

Siódemka symetrystów.
To oni wygrali tę kampanię

Zostało siedmioro. Niewielu w tak wielkim kraju. Pierwsza siódemka symetrystów Rzeczpospolitej. Ci, którzy – nazywani zdrajcami i przez jednych, i przez drugich – zdecydowanie odmawiają jasnych politycznych deklaracji i zapisania się do grupowego popierania tego, kogo należy, i nienawidzenia innych.

1. Agaton Koziński

„Centryzm to rzadko spotykana formacja w świecie zachodnim” – przekonywał Agaton Koziński w dzienniku „Polska” w czerwcu 2017 r.

Tuż po wyborach zapytany  o najlepsze [wystąpienie wyborcze], wskazał Trzecią Drogę. – „Podobała mi się ta bezczelność, z którą weszli. Leżał temat na stole i tylko oni go dostrzegli, mówię o programie Mieszkanie Plus. Ten program jest piętą achillesową od ośmiu lat rządów PiS. Gdyby PiS go zrealizowało, moim zdaniem dzisiaj myślałoby w kategoriach większości konstytucyjnej, a nie drżało o to, czy wygra wybory i czy będzie w stanie utrzymać władzę po 15 października” – mówił w Polsat News we wrześniu 2023 r.

„Tym, którzy próbują definiować się jako symetryści, od samego początku zarzuca się zdradę ideałów, łamanie reguł gry, sianie zwątpienia. Jakby uczestnicy szeroko rozumianej debaty politycznej w Polsce mieli być karnym wojskiem, które stoi równo od linijki w swoim szeregu i nie wychyla się z rzędu. Każdy, kto ma jakiekolwiek wątpliwości, kto próbuje dyskutować o argumentach wysuwanych przez stronę drugą, natychmiast obrywa. Jedyne, co można doskonalić, to inwektywy, jakimi się drugą stronę obrzuca, oraz argumenty dowodzące naszej wyższości moralnej nad nią. Jedyna opcja leżąca na stole to polerowanie na wysoki połysk własnych racji. Nie ma miejsca na jakiekolwiek zawahania. Św. Augustyn ze swoim „wątpię, więc jestem” we współczesnej Polsce miejsce dla siebie znalazłby najwyżej w bibliotece” – pisał na łamach miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze” w lipcu 2019 r.

2. Andrzej Krajewski

„Czynność walenia prętem po klatce przybrała w ostatnich miesiącach w Polsce dość perwersyjną formę, ponieważ już nie wali się w cudze klatki, lecz własne. Dla przykładu media lewicowo-liberalne w czasie kampanii starały się wprawić w histerię elektorat opozycji doniesieniami o nieuchronnym sfałszowaniu wyborów przez PiS, przygotowaniach do wprowadzenia stanu wyjątkowego i odwołaniu wyborów, użycia WOT-u do obalenia demokracji (choć ta upadła osiem lat wcześniej), nadchodzących aresztowaniach itp., itd. Teraz z kolei we własną klatkę naparzają coraz mocniej media sprzyjające Zjednoczonej Prawicy. Najpierw wychwytując wszelkie wypowiedzi mogące świadczyć, że czas list proskrypcyjnych, aresztowań i zemsty nadciąga, po czym nadając im wyjątkową wagę. Stronnictwo rewanżu zaś jest bardzo łaskawe, bo seryjnie produkuje w mediach wezwania świadczące o tym, że definitywnie postanowiło się pożegnać z rozumem. Gdyby chcieć spełnić wszelkie życzenia, jakie wyraża, to w Polsce należałoby reaktywować Berezę Kartuską i od razu dodać kilka filii” – pisał w felietonie dla „Dziennika” w listopadzie 2023 r.

„Dekadę temu Platforma Obywatelska szła po zwycięstwo w wyborach pod hasłem „taniego państwa”. Wprawdzie potem kosztów nie obniżono, ale i tak państwo działało jak najtańszy model. W polityce zagranicznej nie było to zbytnio widoczne, ponieważ zrezygnowano z wszelkich ambitnych celów, o prowadzeniu spójnej polityki historycznej nawet nie wspominając. […] Minęły dwa lata i międzynarodowy kryzys, wzniecony przez nieszczęsną nowelizację ustawy o IPN, bezwzględnie obnażył brak zmian na lepsze. Rzeczpospolita to wciąż wzorcowy domek z kart, trzeszczący przy lada podmuchu wiatru historii. Każdy jego fragment istnieje sobie osobno, nic do siebie nie pasuje, brak jakiejkolwiek współpracy. Nawet przepływ informacji prezentuje się fatalnie” – pisał z kolei w „Dzienniku Gazecie Prawnej” w lutym 2018 r.

3. Grzegorz Sroczyński

„Gdy wydaje się, że już nic głupszego nie usłyszysz, a polska debata osiągnęła takie dno, że nie ma w co zapukać od spodu, zawsze można liczyć na to, że Giertych albo Matecki napiszą tweeta i zabawa zaczyna się od początku. Najpierw sobie myślisz: niepoważni ludzie, nie warto tego czytać i komentować, ale niestety i tak jesteś zmuszony się tym zajmować, bo po chwili cała opozycja brednie Giertycha powtarza, a cały PiS mówi Mateckim. Oczywiście nie o nazwiska tu chodzi, one są jedynie personifikacjami pięciu toksycznych cech, które zatruwają polską politykę” – pisał w tekście w serwisie Gazeta.pl w kwietniu 2023 r.

„Mówiąc w skrócie: chodzi o to, że dziennikarz, który właśnie zamienia TOK FM na RMF FM, nie kocha Donalda Tuska, nie ma nad łóżkiem plakatu marszałka Tomasza Grodzkiego i nie uważa, że Platforma Obywatelska jest najlepszym co spotkało Polskę od zwycięstwa pod Grunwaldem. Sroczyński patrzy na rzeczywistość analitycznie – jak powinien robić to publicysta – i ocenia ją przez pryzmat decyzji i działań, a nie tego, kto je podejmuje. W efekcie nie powtarza w każdym tekście czy wypowiedzi publicznej – parafrazując Katona – że ponad wszystko PiS powinien zostać zniszczony. Mało tego, zdarza mu się, o zgrozo, krytykować opozycję, w tym PO. Kiedyś nazywało się to dziennikarstwem, ale obecnie – przynajmniej według niektórych – ten etap mamy już szczęśliwie za sobą” – pisał o Grzegorzu Sroczyńskim Artur Bartkiewicz w „Rzeczpospolitej” w sierpniu 2023 r.

„Przypomnę, że istota symetryzmu polegała na nieustannym przypominaniu, że Kaczyński robi to, co poprzednicy, tylko na sterydach. Podczas gdy tamci wsadzali swoich do Trybunału Konstytucyjnego tuż przed wyborami, Kaczyński rozwalił cały Trybunał, zrobił to samo, tylko do n-tej potęgi. Podczas gdy tamci wsadzali kolesi do spółek skarbu państwa, ci znów, zrobili to na sterydach” – mówił w debacie w Kulturze Liberalnej w marcu 2021 r.

4. Dorota Gawryluk

„Symetryzm wymyślono po to tylko, by jeszcze bardziej skomplikować i tak już zagmatwany medialny świat. Szybko stał się też pałką do okładania tych, którzy wymykają się prostemu szufladkowaniu na dziennikarzy prawicowych czy lewicowych, a raczej pisowskich i antypisowskich. Bycie symetrystą to według jednych i drugich unikanie odpowiedzialności za prawdę, miganie się, konformizm i próba przetrwania za wszelką cenę na froncie walki ze złem” – pisała w tekście „Nieznośna lekkość symetrii” opublikowanym w miesięczniku opinii „Wszystko co Najważniejsze” w czerwcu 2019 r.

I dalej w tymże tekście: „Symetrysta” brzmi niczym obelga. To ktoś taki jak Piłat. O, ten był klasycznym symetrystą. Znał prawdę, ale jej nie ogłosił ze strachu przed ludem i przełożonymi. Umył ręce. Zdystansował się. Ale czy wygrał? Przecież i wtedy, i dziś niezmiennie chodzi o prawdę. Problem w tym, że strony, które wzięły sobie za cel tak zwanych symetrystów, są przekonane, że to one i tylko one mają prawo do rozstrzygania, co jest prawdą, a co nie.  Obie uważają, że dzięki swoim intelektualnym, a nawet nadprzyrodzonym zdolnościom są w stanie w mgnieniu oka ocenić, co jest dobre, a co nie dla Polski, świata i kosmosu. Często obie strony z uporem maniaka, nie zważając na fakty (zgodnie z powiedzeniem, że jeśli fakty się nie zgadzają, tym gorzej dla faktów), próbują przekonać wszystkich dokoła o swojej racji i moralnej wyższości. Otóż z mojego punktu widzenia największym problemem medialnego świata jest właśnie arogancja, buta, próżność i oderwanie od rzeczywistości. W tym oderwanie od zasad i przepisów prawa, które powinny być podstawą naszego działania” – konstatuje Dorota Gawryluk.

„Moim zdaniem, naczelną zasadą dziennikarstwa, jest pokazywanie różnych punktów widzenia. Jeśli dziennikarz ma swoje zdanie i uważa na przykład, że jakaś partia zagraża demokracji w Polsce, nie oznacza to, że powinien ten pogląd udowadniać i zapraszać do studia tylko tych, którzy podzielają jego zdanie. Wręcz przeciwnie, powinien pokazać tych, którzy uważają inaczej i zderzyć te poglądy. Widz sam sobie wyrobi zdanie, bo nie potrzebuje, żeby dziennikarz podał mu na tacy jedyną słuszną wizję świata.” […] „Bo za dużo jest skrajności. Jak je odsuniemy na bok i przestaniemy się wyzywać, to okazuje się, że jest bardzo dużo wspólnej przestrzeni” – pisała w Dziennik.pl w październiku 2014 roku.

„Według Doroty Gawryluk, szefowej informacji i publicystyki w Telewizji Polsat, opinie, że nadawca stał się przychylniejszy wobec środowisk prawicowych to jedynie „łatka przyklejana tym, którzy nie opowiadają się po żadnej ze stron i chcą robić rzetelne dziennikarstwo”. Dziennikarki nie dziwi, to jak przedstawiane są obecnie treści informacyjne i publicystyczne w Telewizji Polskiej. – To zawsze była telewizja rządowa. Gdyby porównać paski w TVP i innych telewizjach komercyjnych, wyszłoby na to, że niczym się nie różnią – stwierdziła” – pisał portal „Wirtualne Media” w grudniu 2019 r.

5. Robert Mazurek

„Jestem umiarkowanie liberalny i umiarkowanie konserwatywny, ale oczywiście nieumiarkowany w ekspresji.” […] „Staram się zawsze patrzeć na politykę chłodnym okiem. Oczywiście po ludzku wiele rzeczy mnie irytuje, ale nie to, że przegra pan Tusk czy pan Kaczyński. Mam swoje osobiste poglądy, ale staram się z nimi nie obnosić. Myślę, że to zdrowe.” […] „Dzisiaj polscy dziennikarze stali się gniazdowymi. Ten lepszy, kto głośniej wrzeszczy. Nie zwraca się już uwagi na to, co jest z tyłu. Nie komentuje się rzeczywistości, tylko zagrzewa swój lud do walki. To jakaś aberracja i trzeba to w końcu powiedzieć głośno, to aberracja, a nie dziennikarstwo. I jedni i drudzy przestali mi relacjonować co się dzieje na boisku. Oni do mnie pokrzykują, namawiają: „bierzmy ich!”, „na Kowno!”.” […] „Właśnie tutaj leży problem. To co obserwujemy w programach z nazwy „informacyjnych”, nie jest informacją, ale felietonem luźno powiązanym z rzeczywistością. One się różnią jedynie tym, że w „Faktach TVN” felietony mają przynajmniej jakiś temat. Wiadomo, o czym jest ta historia, jedna się kończy, druga zaczyna. W „Wiadomościach” jest to chaotyczny sen wariata – wszystko o wszystkim, luźny strumień świadomości.” […] „Zaraz mnie zapytasz, czy sam jestem symetrystą. Dobra, nie będę się kopać z koniem: jestem symetrystą.” […] „Nie, nie, ty prowadzisz ze mną ten wywiad tak, że zaraz wyjdzie, że jestem straszliwym bufonem, który spogląda na świat z wysoka. A ja nie patrzę z góry, tylko z boku” – pisał w „Wirtualnej Polsce” w maju 2019 r.

„Prawda rzadko leży pośrodku. […] Za każdym razem, kiedy pisałem o sobie _per_ „symetrysta”, wyraźnie zaznaczałem, że nie tylko mam poglądy, ale wręcz za ich wyrażanie ludzie mi płacą, bo jestem publicystą. Symetryzm nie oznacza więc, że się ich wyzbywam, tylko że staram się patrzeć na rzeczywistość bez uprzedzeń” – mówił w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” w październiku 2018 r.

„Symetrysta to dezerter z wojny polsko-polskiej, uporczywie odmawiający akcesu do któregoś z okładających się sztachetami po łbach obozów. Symetrysta nie chce trafić do okopów, więc słyszy, że siada okrakiem na barykadzie, co – jak wiadomo – źle się kończy, bo nawet jak nie trafi cię w łeb zabłąkana kula, to możesz stracić szansę na potomstwo. Dla swych oponentów symetrysta jest albo kretynem niedostrzegającym świata takim, jaki jest, albo konformistą, który chce się przypodobać każdemu (argumenty „ad kredytum” lub oskarżenia o „aplikowanie do salonu”), albo wreszcie w jakiś tajemniczy sposób i jednym, i drugim” – przekonywał wPolityce.pl w czerwcu 2017 r.

6. Bogdan Rymanowski

„Dzisiaj widz, który najpierw obejrzy „Fakty”, a potem „Wiadomości”, odbija się od ściany do ściany. Świat nie wygląda ani tak, jak pokazuje go TVN, ani tak, jakim go widać w TVP. Dziś Polska w „Faktach” jest malowana na czarno: przeprowadzono zamach na demokrację i szaleje dyktatura. Z kolei w „Wiadomościach” wszystko jest różowe, słoneczne i kwitnie. Tymczasem Polska nie jest ani taka, ani taka i dlatego w moim interesie jest stworzenie telewizji pomiędzy tymi dwoma równoległymi światami.” […] „A my robimy materiał o tym, co powiedział Schetyna, z komentarzami obu stron, ale też – tak to sobie wyobrażam – z przykładami ostrych, obraźliwych wypowiedzi polityków strony przeciwnej. Ale nie odkopujemy archiwalnych materiałów, by je codziennie powtarzać, jak to robią w „Wiadomościach”, bo to jest absurdalne. W końcu robimy w newsach, nie w archiwach.” […] „Dziennikarze z obu stron uważają, że są kapłanami demokracji i z wysokości swego pisma, radia czy programu telewizyjnego pouczają naród, jak ma żyć. A ja, mówiąc wprost i absolutnie szczerze, nie mam takich aspiracji. Uważam wręcz, że jestem przeciętnie inteligentny i niespecjalnie mądry, więc się do roli takiego mędrca tym bardziej nie nadaję. Jedyne, co mogę zaoferować opinii publicznej, to moje umiejętności osoby, która przepytuje” – przekonywał na łamach Dziennika Gazety Prawnej w październiku 2018 r.

„Przyznam, że w tym sporze w ogóle się nie odnajduję. To nie jest to, co jako dziennikarz chciałbym robić. Dla mnie dziennikarstwo to dystans do polityki. Dystans, który polega na tym, że przepytujesz polityków, dociekasz, ale to widzowi czy czytelnikowi pozostawiasz prawo do wyciągnięcia wniosków. Uważam, że za dużo mamy ze strony dziennikarzy kazań, a za mało pytań, które powinni zadawać. Za dużo jest przekazów ludzi, którzy zapisali się do tego czy innego plemienia, a za mało prób rozmowy” – mówił w „SuperExpressie” w październiku 2018 r.

I dalej: „Uważam, że dziennikarze powinni baczniej przyglądać się władzy niż opozycji. Ale nie może być tak, że przyjmuje się bezrefleksyjnie narrację tej czy innej strony konfliktu politycznego. Do dziennikarza należy, żeby zważyć racje, wychwycić to, co jest ważne. Dostrzec, w którym miejscu jedni mają rację, a w którym inni”. „Uważam, że w sytuacji ostrego sporu politycznego do dziennikarza należy to, żeby demaskować narracje obu stron, przekłuwać ich propagandowy balon, a nie mówić przekazem dnia tej czy innej partii. To wielkie zadanie naszego fachu. Tylko tak możemy budować swoją jako dziennikarzy wiarygodność. Bez niej bowiem nie możemy wypełniać misji, którą niesie ze sobą ten zawód”.

7. Piotr Zaremba

„A zatem: kim są symetryści? Termin jest publicystyczny, nie naukowy, poszukajmy więc podpowiedzi u wziętych publicystów. […] Piotr Zaremba przypisywał im zdolność „stawiania pytań i obiektywnego zachowania dystansu”, co w warunkach skrajnej polaryzacji urasta do rangi „wyboru moralnego” – pisał tygodnik „Przegląd” w październiku 2023 r.

„Igor Ostachowicz, doradca Donalda Tuska, miał porównać PR-ową taktykę PO wobec PiS do walenia w pręty klatki z małpami. Dziś oba główne obozy siedzą w klatkach ustawionych naprzeciw siebie i walą w kraty rywali za pomocą długich drągów. Częściej, rzecz jasna, wyje opozycja. Po prostu rządzącym łatwiej jest wywoływać takie reakcje. Ale trzeba zadać pytanie, co taka metoda zarządzania emocjami daje Polsce. Ile ma wspólnego z przebudową państwa” – pisał na łamach Dziennika Gazety Prawnej w listopadzie 2019 r.

„Konserwatywni buntownicy nagle zmienieni w nadzorców nowej rzeczywistości mają poczucie, że walczą o coś ważnego. Słuszne poczucie. Tyle że smakują w odwecie, a on nie jest dobrym doradcą. I rezygnują z podstawowych wartości takich jak przestrzeganie standardów, kiedyś deptanych przez drugą stronę” – przekonywał na łamach „Teologii Politycznej” w sierpniu 2017 roku. I dalej: „Nie mogą się już nawet ograniczać do produkowania emocji, bo te każdy może sobie wyprodukować sam. Muszą się posuwać do produkowania całej rzeczywistości dając czytelnikom czy widzom poczucie, że dowiadują się czegoś ekskluzywnego. Ta technika pleni się także po „naszej” stronie. Obrazowi spokojnych manifestacji przed Sejmem  towarzyszyły ostatnimi czasy opowieści o wściekłych bojówkach, przyszłym puczu i terrorystycznym zagrożeniu.” […] „Prawica długi czas demaskowała te dewiacje. Dziś korzysta z nich równie chętnie jak dawny mainstream. Sprzyja temu przechwycenie resztek rynku medialnego przez świat polityki.” […] „W świecie, gdzie każda ze stron tworzy sobie własną zrytualizowaną rzeczywistość, coraz mniej miejsca jest dla tych którzy po prostu myślą”.

Joanna Talarczyk

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się