papież
Fot. IPN

„Niechciana pielgrzymka” Jana Pawła II do Polski

Papież uruchomił proces upodmiotowienia się narodów podporządkowanych ZSRR. Dał im poczucie, że mają prawo do uwolnienia się z okowów kłamstw i propagandy.

Piotr KOŚCIŃSKI: – Jak to się stało, że 45 lat temu, w 1979 r., władze PRL zgodziły się na pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski? Podobno sekretarz generalny KPZR Leonid Breżniew ostrzegał, by tego nie robić?

Prof. Jan ŻARYN: – Dla kierownictwa PRL była to niewątpliwie trudna decyzja. Z problemem tym zderzył się wcześniej Władysław Gomułka, który nie zgodził się na obecność Pawła VI podczas centralnych uroczystości milenijnych 3 maja 1966 r. na Jasnej Górze. Za to poddany został ostrej krytyce na Zachodzie, nawet przez organa prasowe partii komunistycznych we Włoszech i Francji, które, choć zależne od KPZR, nie mogły sobie pozwolić na kompromitację wobec opinii swoich społeczeństw. I być może m.in. to właśnie spowodowało, że ekipa Edwarda Gierka nie podtrzymała decyzji Gomułki. Zresztą Karol Wojtyła był obywatelem polskim i trudno było zakazać mu wjazdu do własnego kraju. Oczywiście reżim dałby sobie z tym radę, ale też nie wiedział, jakie będą dalekosiężne następstwa wizyty papieża Polaka. Kłopotem bliższym stawały się niespłacone kredyty.

Gierek był tak zafrapowany własną popularnością, co pokazywała mu kontrolowana przez władze telewizja, że ewentualne zagrożenia bagatelizował. Inaczej zachował się Breżniew, który przestrzegał Gierka i jego współpracowników przed przyjazdem papieża, ale im pozostawił decyzję. W Moskwie pojawiały się pomysły, by Jan Paweł II ogłosił w ostatniej chwili, że zachorował, co miałoby umożliwić obu stronom wyjście z sytuacji z twarzą. Trzeba jednak pamiętać, że już sam wybór Wojtyły na papieża był dla komunistów szokiem. Pocieszano się w kuluarach partyjnych, że nie zostanie prymasem Polski, a jego wybór oficjalnie uznano za kolejny sukces Polski Ludowej, zgodnie z propagandą sukcesu. Tak dowodził przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński podczas wizyty w Rzymie, już po konklawe.

Komuniści robili wszystko, żeby podczas Mszy i spotkań z papieżem pojawiło się jak najmniej ludzi, a kamery TVP pokazywały głównie osoby starsze i duchownych. Ale próba umniejszenia tej wizyty okazała się chybiona. Dlaczego?

– Władze komunistyczne starannie przygotowały się do niechcianej pielgrzymki. W Służbie Bezpieczeństwa zawiązano sprawę „Lato ‘79”, która miała „pomniejszyć negatywne skutki wizyty Jana Pawła II w Polsce”. Papieskiemu zapleczu wskazywano, że sytuacja jest niebezpieczna, że grozi zamach, więc Ojciec Święty powinien raczej latać śmigłowcem niż jeździć samochodem, by miał jak najmniej kontaktów z ludźmi. Monitorowano też działalność opozycji. Wydano masę pieniędzy, i to kompletnie niepotrzebnie, co okazało się, jak wspominał biograf papieża George Weigel, podczas owych „dziewięciu dni, które wstrząsnęły światem”. Te słowa Weigela stanowiły nawiązanie do książki Johna Reeda „Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem” o bolszewickiej rewolucji październikowej. Papieska pielgrzymka rozpoczęła duchowo-rewolucyjny marsz Polaków w odwrotnym kierunku – do wolności.

Czym były dla władz i dla społeczeństwa słynne słowa papieża: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”?

– Efekt tych słów był widoczny w raportach SB, które relacjonowały wpływ pielgrzymki na różne środowiska. Jest też relacja kard. Stefana Wyszyńskiego, że przyszedł do niego prof. Jan Szczepański, bezpartyjny członek Rady Państwa, protestant, ściśle związany ze strukturami władzy. Powiedział Wyszyńskiemu, że od tej pory jest tylko jeden człowiek, który przewodzi narodowi polskiemu – i nie jest nim Gierek, tylko prymas, swoisty interrex. A jeśli komuniści tego nie zrozumieją ani nie pojmą wpływu pielgrzymki Jana Pawła II na polskie społeczeństwo, stracą ostatki swego autorytetu. Oczywiście kard. Wyszyński podkreślił, że nie czuje się interrexem…

Podczas wizyty papieża w Polsce miało też miejsce ważne wydarzenie. Na Jasnej Górze 5 czerwca 1979 r. spotkała się Rada Główna Episkopatu Polski z Janem Pawłem II, gdzie biskupi podjęli ważną dyskusję. Mamy stenogram z tego spotkania. Papież powiedział wówczas bardzo ważne słowa: że Kościół polski ma kluczową pozycję w świecie, że jego doświadczenia mogą i powinny się światu przydać. Że biskupi winni zdawać sobie z tego sprawę, że doświadczenia Kościoła katolickiego w walce z reżimem są światu potrzebne. Wówczas zresztą biskupi stanowili autentyczną polską elitę intelektualną, mogącą odpowiadać za Polskę, a nawet za świat. To w znacznej mierze od ich postawy zależało, czy uda się obalić reżim komunistyczny.

Punktem zapalnym okazało się Gniezno i wypowiedź Jana Pawła II do narodów słowiańskich. Podobno Moskwa żądała przerwania pielgrzymki?

– Moskwa starannie monitorowała przebieg papieskiej wizyty. I naciskała, jak mogła. Działało to w ramach swoistej triady: KPZR usilnie wpływała na władze PRL, by te nalegały na kard. Agostina Casarolego, przyszłego watykańskiego sekretarza stanu, aby cenzurował wypowiedzi papieża i starał się go przekonać, że to, co robi i mówi, ma szkodliwe następstwa. To się nie udało, kard. Casaroli był lojalny wobec Jana Pawła II.

Warszawa, Gniezno, Jasna Góra, Kraków – pewne wątki wypowiedzi papieskich składały się w całość. Nie chodzi wyłącznie o stwierdzenie, że papież jest Słowianinem, ale o umocowanie Polaków w polskości. Zaczęło się to od słów Ojca Świętego, że nie można zrozumieć Polaków i Polski bez Chrystusa, a także, że podczas powstania warszawskiego Polacy zostali opuszczeni. Jan Paweł II mówił o Polakach także w kontekście własnej polskości. Prowadził polemikę z władzami, które dowodziły, że Polska Ludowa jest niejako stacją końcową historii Polski. Ta polemika pojawiła się już w 1966 r., z okazji tysiąclecia chrztu Polski. Wtedy wiódł ją Prymas Tysiąclecia. Teraz papież Polak. W efekcie Polacy odkryli, że można publicznie powiedzieć coś, co wcześniej było dopuszczone jedynie w domowym zaciszu. Dziennikarze i pisarze inwigilowani przez esbecką agenturę wypowiadali się, że społeczeństwo polskie staje się znów wspólnotą.

Jak ocenić wpływ tamtej pielgrzymki na Polskę i Europę Środkową, wówczas kontrolowane przez ZSRR?

– Trzeba patrzeć na to z punktu widzenia strony, która niosła zło, a także strony, która niosła dobro. Moskwa – a stało się to najpóźniej jesienią 1979 r. – uznała, że konieczne jest przystąpienie do realizacji zamachu na Jana Pawła II. Poprzez ambasadę sowiecką w jednym z państw bliskowschodnich i dzięki pośrednictwu Bułgarów znaleziono turecką grupę terrorystów, prowadzonych przez bułgarskie służby, którzy mieli papieża zabić, a miało się to stać 13 maja 1981 r. Wydaje się, że Moskwa nie widziała alternatywy dla fizycznego usunięcia papieża, uznając, że trzeba koniecznie zatrzymać podważanie rzeczywistości pojałtańskiej, opartej na lęku narodów.

Dobro przejawiło się w tym, że papież uruchomił proces upodmiotowienia się narodów podporządkowanych ZSRR. Sowieci działali za pomocą lęku; doktryna Breżniewa uwidoczniła się wyraźnie podczas napaści na Czechosłowację w 1968 r. Jan Paweł II dał narodom poczucie, że mają prawo do uwolnienia się z okowów kłamstw i propagandy. A my Polacy jako pierwsi – policzyliśmy się. To zaś prowadziło do strajków w lipcu, a zwłaszcza w sierpniu 1980 r. w Polsce, w szczególności w Trójmieście, co z kolei doprowadziło potem do niezwykłego okresu szesnastu miesięcy działania Solidarności, czyli rozpadu systemu nomenklatury.

Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski wywołała silną determinację do uzyskania przez Polaków wolności. Nie było do końca jasne, dokąd nas doprowadzi to dążenie, nie używano wszak słów „niepodległość” czy „suwerenność”. System nomenklaturowy polegał na tym, że władze komunistyczne, poczynając od BP KC PZPR i wydziałów KC, poprzez komitety wojewódzkie, powiatowe, miejskie czy dzielnicowe, aż po podstawowe organizacje partyjne (POP) decydowały o obsadzie łącznie kilkuset tysięcy stanowisk w PRL. Ten system został wprawdzie brutalnie podtrzymany 13 grudnia 1981 r., ale ostatecznie powalony na kolana. Dzięki papieżowi.

Rozmawiał Piotr Kościński

Tekst pierwotnie ukazał się w nr. 967 tygodnika „Idziemy„. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Prof. Jan ŻARYN

Prof. Jan ŻARYN

Historyk, nauczyciel akademicki, profesor nauk humanistycznych, związany z Wydziałem Historii UKSW. Zajmuje się w szczególności historią Kościoła katolickiego w Polsce w XX w., obozu narodowego i emigracji politycznej po 1945 r. Senator IX kadencji. Do kwietnia 2024 r. p.o. dyrektora Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się