Marija Prymacznko sztuka

Surrealistyczny bestiariusz ukraińskiej Fridy – Mariji Prymaczenko

W tej sztuce znajdziemy i ślady katastrofy w Czarnobylu i wspomnienia z sowieckich kołchozów. Porównywana do Fridy Cahlo Marija Prymaczenko inspirowała Chagala i Picassa, a jej sztuka jest właśnie pierwszy raz w Polsce prezentowana w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

Zestaw 89 prac ukraińskiej artystki dotarł nad Wisłę specjalnym transportem prosto ze Lwowa, z tamtejszego Muzeum Narodowego. Przygotowana przez kuratora Szymona Maliborskiego we współpracy z ukraińskim kolekcjonerem Eduardem Dymszycem wystawa “Tygrys w ogrodzie” to pierwsza w Polsce tak obszerna prezentacja twórczości jednej z najważniejszych ukraińskich artystek XX wieku. – Twórczość Mariji Prymaczenko to porywający, surrealistyczny bestiariusz, świat wizualnej baśni pełen rozbudowanych alegorii, gdzie ludzie, zwierzęta i rośliny wzajemnie się przenikają – opisuje jej twórczość Muzeum Sztuki Współczesnej.

Marija Prymaczenko: między Kijowem a Czarnobylem

Artystka urodziła się w 1909 roku we wsi Bołotnia, w połowie drogi między Kijowem a Czarnobylem. Choć sama Marija Prymaczenko niechętnie opuszczała rodzinne strony, jej praca artystyczna znalazła szerokie uznanie w świecie. W 1937 roku dzieła artystki, jako część pawilonu sowieckiego, trafiły na wystawę światową w Paryżu gdzie mieli szansę podziwiać je Pablo Picasso i Marc Chagall. Przez całe życie dom Prymaczenko i jego podwórko były miejscem twórczych spotkań i lokalnych wystaw. Jej popularność nie przemijała: UNESCO ogłosiło rok 2009 rokiem Prymaczenko, a wcześniej na cześć malarki nazwano odkrytą właśnie planetoidę. Również dziś fragmenty ogromnego dorobku artystki – to ponad tysiąc prac – możemy oglądać w Londynie czy Nowym Jorku. Współtworzy dziś narodowe dziedzictwo Ukrainy.

Eksperci zwracają uwagę na kluczowe cechy stylu Mariji Prymaczenko, takie jak dekoracyjna linia, intensywne barwy i inspirowane sztuką dawną kompozycję poszczególnych gwaszy – techniki polegającej na łączeniu farby wodnej z domieszką kredy. Integralną częścią tej krainy “uczłowieczonych stworzeń”, które często wyrażają sądy moralne czy drwią z ludzkich przywar, pozostaje język. Autorka opisuje poszczególne kompozycje, nadając im znaczące i rozbudowane tytuły. Niektóre z nich są miniaturami poetyckimi, inne przetworzeniami piosenek ludowych, spisanymi zaklęciami czy dedykacjami dla konkretnych osób.

Odrębna od kultury rosyjskiej

Dziś sztuka malarki z Polesia po raz kolejny wyraża emocje epoki, będąc zarówno symbolem ukraińskiego oporu, jak i jednym z kluczowych elementów kulturalnego dziedzictwa tego państwa, zaświadczającym o odrębności od kultury rosyjskiej.

– Zmieniały się status i funkcja tej sztuki: od oficjalnie promowanej wersji ludowości promowanej przez władze sowieckie, po zestaw obrazów budujących tożsamość narodową Ukrainy. Ten drugi aspekt, zwłaszcza w kontekście napaści i pełnoskalowej wojny wypowiedzianej przez Rosję, nabrał szczególnej aktualności i wręcz symbolicznego znaczenia, choćby ze względu na zniszczenie Muzeum Historii Lokalnej w Iwankowie. To tam na przełomie lat 20. i 30. XX wieku Marija Prymaczenko rozpoczynała swoją drogę twórczą i tam też znajdowały się jej prace. Przed spaleniem budynku mieszkańcom Iwankowa udało się część z nich uratować – mówi kurator warszawskiej wystawy Szymon Maliborski.

Marija Prymaczenko – ukraińska Frida nie „babcia-artystka”

Kiedy Marija miała siedem lat, zachorowała na polio. Nie mogła intensywnie pracować fizycznie, więc oddała się sztuce. W późniejszym życiu artystka znosiła przewlekły ból, przeżyła niejedną operację i prawie na każdym zdjęciu widać ją chodzącą o kulach.

Rok 1936 był przełomowy w jej karierze. Wtedy odbyła się Ogólnoukraińska Wystawa Sztuki Ludowej, na której wystawiono jej “Bestie z Bołotnego”. Marija Prymaczenko stała się sławna. Otrzymała dyplom pierwszego stopnia. Wkrótce jej prace pojawiły się na Wszechzwiązkowej Wystawie w Moskwie, a w 1937 roku – na Międzynarodowej Wystawie w Paryżu. Następnie w Warszawie, Sofii, Montrealu, Pradze. Pojawiły się artykuły w periodykach, czasopismach, muzea zaczęły kupować dzieła Ukrainki. Marc Chagall był tak zafascynowany jej pracami, że sam zaczął rysować cudowne stworzenia podobne do zwierząt przedstawionych przez Mariję.

Niestety, twórczy wzlot zakończył się wraz z wybuchem wojny. Malarka wróciła do rodzinnej Bołotni. Jej ukochany, który jako jeden z pierwszych został zabrany na front, nigdy nie zobaczył swojego nowo narodzonego syna. W swoim ostatnim liście życzył synowi szczęścia i napisał, że idzie do piątego ataku. Nie było od niego więcej wiadomości. Śmierć ukochanego była strasznym ciosem, który odebrał jej chęć i inspirację do tworzenia. Ponadto Prymaczenko została z małym synem i rodzicami w częściowo zrujnowanym domu.

Tymczasem już w sierpniu 1941 r. naziści wkroczyli do pobliskiego Iwankowa w obwodzie kijowskim. Nadeszły straszne czasy. Nie dość, że jej mąż zginął na froncie, a ona miała na rękach niemowlę, to jeszcze hitlerowcy rozstrzelali jej brata Iwana, a wraz z nim – osiemdziesięciu mieszkańców wsi. Zabrali wszystko, co było w domu. Kiedy znaleźli i zniszczyli radzieckie dokumenty ukryte w kominku, było to jeszcze w miarę zrozumiałe. Ale dlaczego podarli rysunki, artykuły z gazet i czasopism na jej temat? Jakby również ona nie żyła.

Po długiej przerwie, Marija Prymaczenko została ponownie zauważona w latach sześćdziesiątych. Odwilż chruszczowska pozwala ukraińskiej kulturze nieco się otrząsnąć po stalinowskich represjach. Młodsze pokolenie zainteresowało się kulturą ludową i szukało w niej inspiracji. W ten sposób malarka zaczyna ilustrować książki dla dzieci i opublikowała swoją książeczkę “Tłucze baba mak”. O genialnej malarce dowiedzieli się inni artyści, w tym reżyser filmu “Cienie zapomnianych przodków”, Serhij Paradżanow, który często odwiedzał ją w Bołotni, korespondowali i wymieniali się rysunkami.

Konceptualna, ironiczna i trafna

Jej obrazy są niezwykle – wszystkie wyglądają fantastycznie i bajkowo, zachowując jednocześnie motywy folklorystyczne. Za ich pośrednictwem Prymachenko mówi o poważnych tematach: wojnie, problemach społecznych, programie kosmicznym i zagrożeniu nuklearnym. Żartuje także z konkursów kołchozowych na największego buraka lub rzepę oraz obsesji na punkcie kukurydzy w epoce Chruszczowa.

Minęły dekady i w jej rodzinnej Bołotni doszło do kolejnej tragedii: katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu – zaledwie czterdzieści kilometrów od domu Mariji Prymaczenko. Malarka z synem nie opuścili Bołotni. W sumie władze radzieckie i tak nie zaoferowały słynnej artystce żadnej pomocy. Kobieta nadal tworzyła swoje prace – teraz już poświęcone katastrofie czarnobylskiej. Rysowała krowę w ochraniaczach nogach, jedzącą trawę zatrutą promieniowaniem. Inny obraz z “serii czarnobylskiej” przedstawia kwiaty, którym wyrosły zęby, oczy i języki… Chociaż w wielu innych pracach Ukrainki kwiaty ożywają, jednak te czarnobylskie same w sobie wyglądają groźnie. Temat mutacji zwierząt i roślin po katastrofie w Czarnobylu jest również obecny w jej pracach: maluje m.in. niebieskie papryki i stonogie zwierzęta.

Jeden z obrazów jej cyklu czarnobylskiego – “Kwiaty rosnące w pobliżu czwartego bloku” (1990) – jest obecnie określany jako najdroższe dzieło sztuki ukraińskiej. W 2022 roku zostało bowiem sprzedane za pół miliona dolarów na aukcji zorganizowanej przez fundację charytatywną Serhija Prytuły: wszystkie pieniądze trafiły do Sił Zbrojnych Ukrainy (w szczególności dofinansowano zakup 125 pojazdów na linię frontu), a sam obraz został przekazany do Narodowego Muzeum Sztuki Ukrainy w Kijowie.

“Przez długi czas władze radzieckie kreowały Mariję Prymaczenko na naiwną, prostą, archaiczną babcię-artystkę. Chociaż jej styl był wyjątkowy, a jej prace były społeczno-polityczne i bardzo krytyczne, jednak wizerunek naiwnej artystki z ludu sprawił, że wydawała się bezpieczna dla władz radzieckich. Nigdy nie zrozumieli jej wagi i znaczenia. Artystka z Bołotni oszukała cały sowiecki system. Musimy przestać wierzyć w stereotyp naiwnego ludowego piękna dekoracyjnego i nauczyć się akceptować nową Prymaczenko – konceptualną, ironiczną i trafną”– pisze ukraiński serwis informacyjny “Suspilne. Kultura”.

Wystawę “Tygrys w ogrodzie” można oglądać do 30 czerwca w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Wybrzeże Kościuszkowskie 22.

Anna Terlecka

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się