Francja

Co czyta Francja? (2)

Księgarnie we Francji mają się dobrze. W miasteczkach prowincjonalnej Francji, nawet tam, gdzie zamknięto ostatnią kawiarnię, wciąż otwarte są księgarnie. A więc zadajemy pytanie: co czyta Francja?

Francuski świat książek

Księgarniom, a więc także i czytelnikom, i wydawcom, pomaga przetrwać rządowa administracja z regulacją nakazującą sprzedaż książek po ujednoliconej cenie. Czytelnik wpada do księgarni, przegląda i czyta kilka wybranych stron i już wie czy książkę warto kupić. Może to zrobić w tej właśnie małej księgarni, utrzymując kontakt z księgarzem, który od lat żyje w świecie książek – lektur o nieprzemijającej wartości lub obiecujących nowości. Może to zrobić spacerując wzdłuż Sekwany na stoiskach bukinistów, których usuwać nikt się nie waży, chociaż próbowano.

Wielu Francuzów czyta, gdyż również ukradkiem pisze. Podobno dwa miliony Francuzów prowadzi pamiętnik, systematycznie dokonuje zapisków wrażeń i myśli być może z nadzieją, że na ich bazie powstanie i zostanie wydana książka. Rzeczywiście, co roku wczesną jesienią ukazuje się we Francji ponad 200 nowych powieści, w zdecydowanej większości debiuty francuskich autorów.

Literackie aspiracje wielu co jakiś czas przekładają się na narodziny wielkiego pisarza. W historii literatury francuskiej nigdy ich nie brakowało. Matka Romana Kacewa przekonywała przyszłego Romain Gary do wyjazdu do Francji, gdyż to jest kraj, w którym (sic!) prezydentem był Victor Hugo – podobno sama naprawdę tak sądziła. W takich warunkach francuska literatura nie może nie mieć się dobrze.

Jakiej szkoły chce Francja? Dialog ministra z filozofem

Jean-Michel Blanquer jest od prawie trzech lat jednym z najmocniejszych punktów w rządzie Francji. Pod jego kierunkiem zmienia się szkoła francuska tak, aby „Francja przezwyciężyła jałowy podział pomiędzy pedagogiką wertykalną, od nauczyciela do ucznia, a nowoczesną pedagogiką, która staje się bardziej partycypacyjna”.

Minister Blanquer jest z wykształcenia prawnikiem, a przed objęciem funkcji rządowej był dyrektorem generalnym ESSEC Business School. Blanquer chce, aby francuska szkoła wykorzystywała osiągnięcia naukowe, w tym dorobek neurologii, i nowoczesne technologie nie przecząc swojej podstawowej funkcji antropologicznej, obywatelskiej i narodowej.

W dialogu z Edgarem Morin, znanym także w Polsce, a dzisiaj już ponad 90-letnim filozofem, Blanquer wyjaśnia zasady przyświecające prowadzonym przezeń reformom systemu edukacji. J-M. Blanquer, w silnej opozycji do socjologii Pierra Bourdieu, którą uważa za nadmiernie. deterministyczną, wierzy w edukację i poprawę wyników pracy z uczniami ze wszystkich środowisk.

Wie, że jako minister musi przekonać do swoich idei nauczycieli i rodziców. Dlatego pisze książki (wcześniej: L’Ecole de demain (Szkoła jutra), 2016) i w rozmowach z filozofami uzasadnia swoje wybory. Przekonać innych do swoich racji to zyskać ich względnie trwałe wsparcie.

Gdy Edgar Morin upomina się o interdyscyplinarność edukacji „Gdy analizowane są prace Galileusza powinni to czynić fizyk, nauczyciel historii i filozof”, Jean-Michel Blanquer przypomina o wcześniejszej potrzebie położenia fundamentów, bez których trudno o wszechstronną wiedzę.

Kulturowy imperatyw poznawania świata a wzrost gospodarczy

Wyjątkowość roli Europy w dziejach świata jest przez nas przyjmowana za pewnik. Z Europy wyszły impulsy dla rozwoju gospodarczego, który przekształciły wszystkie kontynenty. Prestiżowe francuskie wydawnictwo Gallimard przetłumaczyło, wydaną po angielsku w 2016 roku, pracę Joela Mokyra zatytułowaną w obu językach: Kultura wzrostu. U źródeł nowoczesnej gospodarki.

Joel Mokyr zadaje pytanie całkiem nie nowe – Dlaczego rewolucja przemysłowa rozpoczęła się w Europie? Najsławniejsze tezy: pierwsza Maxa Webera o roli ducha protestantyzmu, czy niedawna Darona Acemoglu o roli instytucji politycznych są wciąż dyskutowanie, odrzucane i modyfikowane.

Mokyr, wcześniej znany z prac na temat instytucjonalnych uwarunkowań innowacji, kładzie akcent na warunki rozwoju metody naukowej, na społeczne przesłanki emancypacji, na to co w szerokim znaczeniu określane jest mianem kultury. Pisze Mokyr – „Przyspieszenie postępu technicznego stało się możliwe dzięki zmianom kulturowym.” Wierzenia i wartości danego społeczeństwa wpływają na rozwój technologiczny zarówno bezpośrednio zmieniając postawy ludzi wobec przyrody lub pośrednio poprzez rozwój instytucji, które pobudzają do tworzenia i upowszechniania użytecznej wiedzy.

Czy można odwrócić pełzającą deklasację?

Pierre Vermeren, historyk, eseista, ktoś kogo w anglosaskiej tradycji, określić można mianem publicznego intelektualisty szuka odpowiedzi na pytanie co zepsuło jego kraj w ciągu ostatnich czterdziestu lat. Vermeren bowiem nie ma wątpliwości, że „Uczucie bycia zdeklasowanym towarzyszące wielu Francuzom ukrywa prawdę, którą niewielu chciałoby znać: piąta lub szósta największa gospodarcza potęga świata jest państwem zdeklasowanym. Dawna pierwsza potęga. polityczna, gospodarcza, wojskowa i demograficzna Zachodu (w zależności od obszaru od wieku XVII do XIX) stała się potęgą wagi średniej”.

Operujący w temporalnej skali wieków historyk źródeł niepowodzeń sięga daleko, ale szczególnie silnie koncentruje się na degrengoladzie klasy politycznej ostatnich czterdziestu lat. Jego zdaniem jednym z jej czynników jest dominacja finansistów i prawników we francuskiej elicie administracyjnej. Francja, do której tęskni Vermeren przodowała w różnych obszarach postępu technicznego: z samochodami Renault, samolotami (Ader), elektrycznością (Berg.s), kinem (bracia Lumière) czy przemysłem chemicznym jest rządzona przez retorów i kauzyperdów. Słabość wykształcenia technicznego przyczyniła się do dezindustrializacji kraju, a ta z kolei skutkuje nieporadnością w dostarczaniu maseczek, testów czy wentylatorów. Niezależnie od tego czy Vermeren czasem nie przesadza w rysowaniu słabości swojego kraju, mądra krytyka jest z pewnością przestrogą przed samozachwytem i zachętą do mobilizacji.

Przewrotne pocieszenie w czasach koronawirusa

Zaskoczonych i przerażonych skalą i skutkami pandemii koronawirusa należy pocieszyć, że każda epidemia o wirusowym podłożu kiedyś się skończy i okaże się epizodem w dziejach świata. Na tle zarysowanego w pracy pod tytułem: Zapaść. Zmienić czy zaniknąć? scenariusza skutków globalnego ocieplenia i wyczerpywania zasobów naturalnych, koronawirus to doprawdy błahostka.

Autorzy pracy pod redakcją L. Testot i L. Aillet nie szczędzą ostrzeżeń, które wynikają ze zgromadzonych przez nich faktów. Według D. Bourga nie ma już możliwości odwrócenia wzrostu przeciętnej temperatury, co przyniesie zmiany w przebiegu zjawisk pogodowych – zjawiska ekstremalne staną się częstsze i przebiegać będą z większą intensywnością. J-B. Fressoz z kolei nie widzi innej możliwości dla rozwiązywania problemów energetycznych świata niż reglamentowanie paliw kopalnych, a w szczególności ropy naftowej.

Takie scenariusze i wizje mogą przysłużyć się zmianom w organizacji naszego życia. Może telepraca uwolni nas od bezsensownego, kosztownego i czasochłonnego, przemieszczania się? Może lęk przed zachorowaniem skłoni do rezygnacji z turystycznego plądrowania innych krajów? Katastrofizm może jednak uczynić z nas szaleńców dnia ostatniego, wyznających carpe diem, gdyż już skazanych i swoim zachowaniem ów wyrok przypieczętowujących.

Jak dbać o własne neurony?

Co się stało z naszymi 85 miliardami neuronów, które tworzą nasz mózg, w czasie izolacji? Czy telepraca, rzadsze kontakty z innymi ludźmi, częstsze oglądanie seriali, wzmocniły je oraz twórczo powiązały, czy też zdegradowały?

Gdybyśmy wcześniej przeczytali pracę Steve’a Masson o tym, jak ćwiczyć swoje neurony, nasze obawy przed spowodowaną przez koronowirusa degradacją zdolności umysłowych, byłyby mniejsze.

W swojej kolejnej pracy profesor Université de Québec w Montrealu przedstawia konkretne zalecenia pozwalające ludziom na poprawę efektywności uczenia się. Każdy z siedmiu rozdziałów nie tylko formułuje zalecenia, ale również starannie wyprowadza je z wyników badań naukowych. Można zatem dowiedzieć się dlaczego studenci, posługujący się komputerami w czasie wykładów, przyswajają wiedzę mniej efektywnie, czy też jakie sposoby wizualizacji treści najbardziej sprzyjają uczeniu się.

Nie wiemy czy rzeczywiście jesteśmy redukowalni do mózgu (nawet jeśli niektórzy tak twierdzą). Jedno jest jednak pewne: mózg jest naszym najważniejszym organem – dbajmy o niego!

Geopolityka: czas drapieżców

François Heisbourg woła o mobilizację Europy (Unii Europejskiej? państw Europy?) w obliczu trwającej, jego zdaniem, drapieżczej walki, o możliwość dyktowania światu warunków na kolejne dziesięciolecia.

Europa musi zacząć refleksję strategiczną o tym co zrobić, aby nie stać się łupem dwóch, zdaniem Heisbourga, drapieżnych potęg, do których stara się dołączyć Rosja, która pomimo wewnętrznej słabości, głównie dzięki armii odgrywa znaczącą rolę w Syrii, Libii czy państwach Kaukazu.

Esej François Heisbourga pokazuje ewolucję historycznej roli mocarstw europejskich (głównie Francji i Wlk. Brytanii), aby pokazać, że w pojedynkę nie są i nie będą podmiotami polityki globalnej. Europa powinna wyjść ze strategicznego letargu i zadbać o swoje interesy w obszarach nowych technologii (konstruowanie sieci 5G) i wykorzystać dostęp do jednolitego rynku, jako narzędzie przetargowe wobec Stanów Zjednoczonych i Chin. Sukces Europy zależy od siły jej przedsiębiorstwa – globalni liderzy nowych technologii to głównie firmy amerykańskie i w coraz większym stopniu chińskie. O Nokii i Ericssonie zostały jedynie wspomnienia.

Praca kończy się fikcyjną opowieścią z roku 2049, gdy Chiny świętują 100-lecie rewolucji komunistycznej, a Europa pogrąża się w problem znanych niegdyś z opisu państw tzw. Trzeciego Świata.

Wyścig o przywództwo: jaka epoka, taki hegemon?

Państwa rywalizują między sobą. To banalna konstatacja. Jest jednak specjalna klasa rywalizacji – rywalizacja o przewodzenie światu. Francuski komentator i badacz Pierre- Antoine Donnet przedstawia wymiary i instrumenty walki o przewodzenie światu, jak jego zdaniem toczy się obecnie między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Nikt już nie może nie zauważyć wagi Chin. Ma ona źródła historyczne (ponad trzy tysiące lat historii pisanej), demograficzne (ponad 1,3 mld ludności) i ekonomiczne (16-18% światowego dochodu i znacznie większy udział w produkcji przemysłowej świata).

Dzięki trwającemu 40 lat fantastycznie szybkiemu rozwojowi gospodarczemu Chiny sądzą, że stają się atrakcyjnym modelem rozwoju dla Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Ich dyplomacja dba o to posiłkując się swoimi, dość skutecznymi narzędziami.

Rosnące znaczenie Chin budzi niepokój Stanów Zjednoczonych. Hegemonia jednego państwa może być zastąpiona przez innego hegemona – może także być współdzielona. Czy wpadliśmy, jak głosi G. Allison, w pułapkę Tukidydesa?

W obliczu problemów środowiskowych, sanitarnych czy klimatycznych świat potrzebuje więcej współpracy lub przynajmniej oświeconego, rozumnego hegemona.

Paradoksy umasowienia edukacji

Umasowanienie edukacji na każdym poziomie to nowość drugiej połowy XX wieku (jeszcze w latach 1950-tych większość Francuzów nie kończyła szkoły podstawowej, a dyplomy wyższych uczelni posiadało elitarne 5% dorosłej części społeczeństwa). Umasowienie edukacji rozbudziło w Europie Zachodniej wielkie nadzieje. Wiązała się z nim obietnica zmniejszenia nierówności społecznych – dzięki niej pozycja społeczna rodziców miała przestać determinować szanse życiowe dzieci.

Szkoła demokratyczna miała służyć rozwojowi kompetencji, sprzyjać rozwojowi i w rezultacie przynosić pożytki wszystkim uczniom. Lepiej wykształcone pokolenia miały być silniej przywiązane do wartości demokratycznych (we Francji republikańskich), do racjonalnej argumentacji i do eksperckości. Książka dwójki francuskich socjologów Francois Dubeta i Marie Duru-Bellat, L’Ecole peut-elle sauver la democratie? pokazuje, że rzeczywiste rezultaty trwającego ponad 50 lat umasowienia szkolnictwa są bardziej zniuansowane.

Zdaniem autorów demokratyczna szkoła zmniejszyła nierówności edukacyjne, ale równocześnie przekształciła sposób powstawania takich nierówności wzmacniając znaczenie konkurencji i tworząc nowe rodzaje zwycięzców i przegranych umasowionych demokracji. Zwiększenie podaży posiadaczy dyplomów było większe niż liczba stanowisk wymagających takich kwalifikacji. W rezultacie wśród przegranych postawało odczucie resentymentu, złości i odrzucenia. Rywalizacja została przesunięta w kierunku stanowisk przynoszących największe korzyści z posiadania dyplomu rodząc wielu przegranych.

Zdaniem autorów, zwiększenie liczby dyplomantów (umasowienie szkolnictwa wyższego) nie przełożyło się na wzrost przywiązania do wartości demokratycznych i liberalnych (wolności indywidualnych) – przegrani w „bitwie na dyplomy” często tracą zaufanie do siebie i do instytucji publicznych i zwracają się ku ruchom autorytarnym i populistycznym.

Ideał równości szans potrzebuje masowej edukacji, jednakże masowa edukacja sama jej nie gwarantuje.

O wielkich ambicjach! Powieść z kluczem do francuskiej polityki

Co staje się z marzeniami młodości? Wyobrażeniami na własny temat? Jak zaakceptować siebie w świetle wcześniejszych iluzji? Co czas czyni z nami? Co czyni z ludźmi władza? Co staje się z marzeniami młodości? Wyobrażeniami na własny temat? Jak zaakceptować siebie w świetle wcześniejszych iluzji? Co czas czyni z nami? Co czyni z ludźmi władza?

Na prawie 600 stronach Antoine Rault, francuski dramaturg i pisarz, stworzył obraz Francji ostatnich czterdziestu lat, pokazując jej przemiany przez losy postaci urodzonych w latach 1970-tych – osób, które socjologowie zaliczają do pokolenia X. Na kartach powieści krzyżują się losy Sonii – córki marokańskiej sprzątaczki, Marka – wybitnego informatyka i jego przyjaciela Stéphana, obu pochodzących ze skromnych środowisk społecznych, Clary, która chce zostać chirurgiem, ministrów, gigantów internetu, aktorów, konsultantów komunikacyjnych, szefów partii prawicowych, aktorów, pisarzy i przyszłego prezydenta republiki – wszyscy oni próbują się wybić, równocześnie realizując własne marzenia. Niektórym uda się zrealizować ambicje, inni odczują frustrację.

Tym freskiem historycznym o wielkich ambicjach i ich skutkach Antoine Rault, wcześniej autor min. La danse des vivants (Taniec żywych), stworzył fascynujący, lecz niepokojący obraz współczesnej Francji doby rewolucji cyfrowej i globalizacji. Ci, którzy rozpoznali się w bohaterach książki już protestują.

Zwierzenia (kontrolowane!) kadrowego prezydentów Francji

Od wielu dekad kolejne rządy Francji nieodmiennie pełne są absolwentów „wielkich szkół” (Grandes Ecoles), do których przyjmowani są silnie selekcjonowani kandydaci. Gdy więc w 1977 roku Jean-Pierre Jouyet został przyjęty do Ecole Nationale d’Administration (ENA) jego rodzice mieli uzasadnione powody, żeby wykrzyknąć „Poczęliśmy geniusza” – tak mało prawdopodobne się im wydawało, aby syn notariusza z prowincjonalnego normandzkiego miasteczka został przyjęty w poczet przyszłych, uprzywilejowanych sług państwa (un serviteur d’etat). Jeśli ponadto, tak jak w przypadku Jean-Pierre Jouyet, okazuje się, że w czasie studiów nawiązuje się przyjaźń na całe życie z przyszłym prezydentem Francji – Francois Hollandem, to nadzwyczajna kariera nie powinna dziwić.

Książka zatytułowana l’Envers du décor, a której tytuł można luźno przetłumaczyć na język polski „Za parawanem władzy, w intymnej bliskości prezydentów Francji”, nie jest esejem politologicznym, pojawiające się w niej refleksje na temat słabości struktur i procesów rządzenia we Francji są słabo uzasadnione i dość arbitralne (przykładowo lament nad biurokratyzacją państwa i wynikającą z niej niską moralną odpowiedzialnością rządzących). Jest to przede wszystkim relacja na temat interpersonalnych relacji osoby, która przez cztery dekady merytorycznie, ale i emocjonalnie służyła kolejnym rządzącym – od Chiraca, przez Sarkozyego do Hollanda. Emocjonalnie – to nie przejęzyczenie, gdyż podejmowała się, jak w przypadku relacji z Prezydentem Chiraciem, nieformalnej misji redukcji długu Libanu poprzez zakulisowe negocjacje z głównymi partnerami Francji.

Specjalnym wątkiem książki są relacje Jean-Pierre Jouyet z Emmanuelem Macronem. Jean-Pierre Jouyet ma prawo określać się mianem mentora młodego wysokiego urzędnika, gdyż najpierw przyjął go do pracy w swojej jednostce, a potem otwierał przed zdolnym i ambitnym młodym kolegą kolejne drzwi kariery, by wreszcie rekomendować w 2014 roku na stanowisko ministra gospodarki. Jeszcze w maju 2017 roku żona ambasadora Jouyet przekazywała Brigitte Marcon porady dotyczące pełnienia roli pierwszej damy Francji – tuż potem wszelkie kontakty ustały, a Prezydent Macron przestał odpowiadać na smsy Jean-Pierre Jouyet.

W sumie kontrolowane (Tadeusz Konwicki pewnie nazwałby je łże-wspomnieniami) wspomnienia Jean-Pierre Jouyet są najmniej kontrolowane w pełnej rozgoryczenia opowieści o relacji z obecnym prezydentem Francji.

Znawcy natury ludzkiej powiedzą: nic dziwnego – tak kończą się interesowne „przyjaźnie”, gdyż w polityce wdzięczność jest monetą rzadką.

Aleksander Surdej

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się