COP28

COP28 pod dyktando Szejków

Swoją obecność zapowiedział tam nawet papież Franciszek. Między 30 listopada a 12 grudnia 2023 r. Konferencja Klimatyczna Organizacji Narodów Zjednoczonych COP28 to najlepsze miejsce do dyskusji i networkingu. Pytanie tylko czy Dubaj, w którym odbywać się będzie konferencja jest właściwym dla tego typu przedsięwzięć?

Dubaj — miasto wieżowców i migrantów

Większa część populacji Dubaju, rządzącego przez arabskiego szejka Muhammada bin Raszida Al Maktuma, to obcokrajowcy, przybysze zwłaszcza z Azji Południowej i Azji Południowo-Wschodniej, 25% populacji miasta ma zaś korzenie irańskie. To migranci i uchodźcy zarobkowi, którzy przybyli do Dubaju w ostatnich latach boomu inwestycyjnego, nagłego rozwoju miasta, możliwego głównie dzięki zachodnim inwestycjom, globalizacji i wydłużeniu łańcuchów dostaw oraz rzecz jasna — ropie. W Dubaju mieszka również m.in. ponad 100 tys. Brytyjczyków, to także popularny kierunek biznesowy dla Rosjan czy innych narodowości Starego Kontynentu, który stał się pomostem między Azją, Afryką a Europą.

Jest też Dubaj największym miastem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i stolicą emiratu. Położony na południowym wybrzeżu Zatoki Perskiej, w 2023 liczył ok. 3,55 mln mieszkańców, z których większość nie mieszka wcale w pięknych, wysokich wieżowcach, nie odpoczywa też w słynnej Dubaj Marina, ale czas spędza i żyje w ciągnących się w południowej części miasta slumsach, w których trudno o dostęp do wody czy — w okresach pustynnych burz — nawet świeżego powietrza.

Mimo że w 2019 Dubaj odwiedziło 16,3 mln turystów i było to siódme najczęściej odwiedzane miasto świata, do tych zakamarków turyści po prostu nie docierają, bo obrzeża miasta wyłączone są nijako z życia metropolii, tworząc swoiste miasto w mieście. Podobnie jak turyści, nie dotrą tam więc także uczestnicy COP 28, którzy podziwiać będą najnowsze rozwiązania klimatyczne i technologiczne, wysokie i lśniące budynki, dostępne dla najbogatszych odwiedzających i mieszkańców miasta. A to tylko pierwsza, z pojawiących się na wizerunku tego megapolis i samym pomyśle zorganizowania tu konferencji klimatycznej Organizacji Narodów Zjednoczonych, rys.

COP28 klimat nie dla biednych

Prawo do życia w zdrowym środowisku jest prawem człowieka uznawanym na całym świecie. Obecny kryzys klimatyczny wpływa na wiele praw człowieka, w tym na prawo do życia oraz prawo do mieszkania, żywności i wody.

Od płonących lasów, przez upalne miasta, po wyschnięte pola uprawne i niszczone przez burze wybrzeża — kryzys klimatyczny zbiera też coraz większe żniwo na całym świecie. Rosnące stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze ziemskiej, spowodowane przede wszystkim spalaniem paliw kopalnych, powoduje zatrzymanie ciepła z poważnymi konsekwencjami. Szkody są już odczuwalne, a ich prędkość i skala będą rosły wykładniczo i nieregularnie w dającej się przewidzieć przyszłości. Jednym z ich przejawów jest także migracja, niezauważalny i zamiatany pod dywan problem Dubaju.

Jak niedawno ostrzegł Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu, około 3,5 miliarda ludzi żyje już w środowiskach bardzo podatnych na zmiany klimatyczne. Przewiduje się, że do 2050 r. ponad miliard ludzi żyjących na małych wyspach oraz w nisko położonych społecznościach i osadach przybrzeżnych będzie zagrożonych wzrostem poziomu morza i ekstremalnymi warunkami pogodowymi.

Zmiana klimatu pogłębia istniejące nierówności społeczne i gospodarcze. To kolejny z aspektów tegorocznego szczytu klimatycznego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Zarówno dotkliwe klęski żywiołowe, jak i długoterminowe zmiany, takie jak wieloletnie susze, są znacznie poważniejsze dla społeczności o niskich dochodach i marginalizowanych, których rządy nie zapewniły ochrony. A takimi właśnie poszkodowanymi jest większa część mieszkańców Dubaju.

Dobrze byłoby, aby uczestniczący w COP28 wzięli to pod uwagę, trudno jednak przypuszczać, że rządzący miastem szejkowie zgodzą się na to. Byłaby to bowiem zbyt dotkliwa rysa na wizerunku gwałtownie rozwijającego się miasta, będącego jednym z centrów nowoczesności a la XXI wiek.  A przecież zdolność rządów do stawienia czoła kryzysowi klimatycznemu w przyszłości będzie najprawdopodobniej zależała w dużej mierze od tego, co rządy robią dzisiaj, aby chronić prawa osób już doświadczających skutków zmian klimatycznych oraz zająć się głównymi gałęziami przemysłu i politykami gospodarczymi, które są ich przyczyną.

Kryzys klimatyczny wymaga wspierania gospodarek i systemów politycznych nieopartych na paliwach kopalnych. Trudno będzie to osiągnąć w miejscu, które wyrosło na przemyślne paliwowym.

Jaka jest stawka COP28?

W marcu 2023 r. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu, wiodący na świecie autorytet w dziedzinie nauk o klimacie, potwierdził, że świat ociepla się w rekordowym stopniu. Było to jednocześnie ostrzeżenie, że rządy nie podejmują wystarczających działań w celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Wezwano wówczas rządy do ograniczenia emisji poprzez wycofywanie paliw kopalnych, zaprzestanie wylesiania i zwiększenie skali wykorzystania energii odnawialnej. Żaden z tych trzech elementów nie jest przecież domeną Szejków, rządzących Dubajem.

Dwa lata temu podczas COP26 w Glasgow rządy zobowiązały się do stopniowego ograniczania wykorzystania węgla. Jednak w zeszłym roku podczas COP27 w egipskim kurorcie Szarlm el-Szejk grupa 81 krajów podjęła nieudaną próbę włączenia wycofywania wszystkich paliw kopalnych do ostatecznego tekstu dokumentu końcowego. Jak podaje brytyjski dziennik „The Guardian”, inicjatywa ta została udaremniona właśnie przez Arabię Saudyjską i inne państwa Zatoki Perskiej.

Saudowie, ropa i klimat

Już szkolne dzieci wiedzą, że potęga współczesnych państw arabskich wyrosła na ropie i paliwach kopalnianych. To nie tylko biznes, to także narzędzie politycznego nacisku, zwłaszcza w obliczu niepokojów na Bliskim Wschodzie i rosyjskiej wojny na Ukrainie. Historyczne przykłady można mnożyć, biorąc chociażby pod uwagę kryzys naftowy lat 70-tych. Czy więc biorąc to wszystko pod uwagę, organizacja COP28 w Dubaju jest dobrym pomysłem? Odpowiedź może być tylko jedna — nie, nie jest, daje bowiem organizatorom szansę manipulowania agendą i wpływania na przebieg obrad, kiedy w kolejnych państwach świata płonąć będą dalsze połacie terenu, zalewane będą kolejne habitaty a ludzie będą tracić życie.

Trudno też pominąć kwestię finansową. Na organizację Szczytu Klimatycznego ONZ połakomić się mogą wyłącznie kraje bogate, mogące również na przeprowadzeniu tego spotkania realizować swoją własną agendę. Wątpliwe, by arabscy szejkowie chcieli zdusić czy choćby ograniczyć, odpowiedzialny za kryzys klimatyczny, a warty miliardy, przemysł naftowy. Po COP28 nie spodziewajmy się więc czegoś innego niż pięknych obrazków, uścisków dłoni i dobrych PR-owo obietnic. Konkretów nie będzie.

Michał Kłosowski

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się