Polska
Fot. Maciej Biedrzycki / Forum

Warunkiem poprawy perspektyw dla naszego kraju jest złagodzenie poziomu politycznej polaryzacji

Przez ostatnie kilka lat narastała polaryzacja polskiej sceny politycznej. Właściwie w żadnej sprawie nie była możliwa kooperacja rządzącej koalicji z opozycją. Po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych w 2023 r. konflikt jeszcze się zaostrza. Zarazem jednak rośnie poziom zagrożeń zewnętrznych (wojna na Ukrainie, zwalczanie zagrożeń klimatycznych, napięte stosunki Chiny – USA itd.).

1.

Od kilku lat narasta przekonanie, że kończy się trwający kilka dekad okres powojennej stabilizacji. Przegraną systemu komunistycznego skończyła się rywalizacja Zachodu ze Wschodem, ale wbrew oczekiwaniom demokratyczny kapitalizm także przeżywa perturbacje. Neoliberalizm po okresie tryumfu w dekadach lat 80. i 90. nie uniknął ostrego kryzysu w latach 2008–2010.

Widać też wyraźnie, że kształtuje się nowy światowy układ sił międzynarodowych. Rosja już nie jest wielkim mocarstwem, natomiast Chiny (pewnie również Indie) zmierzają do zajęcia miejsca takiego mocarstwa. Powszechne jest przekonanie, że najbliższe dekady zdominuje rywalizacja USA z Chinami.

Wielkim globalnym problemem ostatnich lat stał się kryzys klimatyczny. Budowane są katastroficzne prognozy. Nie ma właściwie wątpliwości, że przezwyciężenie tego kryzysu nie jest możliwe bez radykalnych (pochłaniających ogromne nakłady) i skoordynowanych wspólnych działań społeczności międzynarodowej.

Wiele krajów stoi też przed dramatycznymi wyzwaniami demograficznymi i przed problemem uchodźców. Wprawdzie pojawiły się prognozy przewidujące zatrzymanie wzrostu populacji świata jeszcze przed końcem XXI wieku, ale to rezultat postępującego ograniczenia przyrostu ludności przede wszystkim w krajach wysoko rozwiniętych i w Chinach. Nadal jednak szybki jest przyrost ludności w wielu krajach Trzeciego Świata.

Wielkim problemem, obejmującym prawie wszystkie kraje świata, jest wzrost nierówności dochodowych i majątkowych. Stanowi on przyczynę konfliktów politycznych i w szeregu krajach sprzyja wzrostowi poparcia politycznego dla partii i ruchów populistycznych.

Listę globalnych uwarunkowań, które determinują – w różny sposób – politykę praktycznie wszystkich państw, można oczywiście wydłużyć. Tu wspomnieć trzeba koniecznie o jednej jeszcze kwestii: w minionych kilku dekadach rywalizacja wielkich mocarstw nie doprowadziła do globalnych konfliktów zbrojnych. Dominowało przekonanie, że ich wybuch w praktyce został wyeliminowany. Agresja Rosji na Ukrainę podważa jednak to przekonanie.

Polska, jak wiele innych krajów, musi szukać środków minimalizujących zagrożenia. Jesteśmy członkiem NATO i UE, ale to nie znaczy, że możemy bez reszty powierzyć losy naszego kraju tym organizacjom. Więcej nawet, jest wątpliwe, czy Polska powinna akceptować ewolucję Unii w kierunku federacji, co musiałoby ograniczyć pole wyboru naszej polityki. Brukselski establishment (łącznie z europejskim parlamentem) skłania się do ewolucji w tym kierunku. Już dotychczasowe przekształcenia Unii (od przystąpienia Polski do Unii) zbliżyły tę organizację do formuły podmiotu federalnego. Oczywiście niepoważny jest alarm politycznej prawicy, że za chwilę definitywnie utracimy suwerenność. Jednak trudno jest też zgodzić się ze zwolennikami postępującej federalizacji, twierdzących, że jest to jedyna droga, która respektuje polskie interesy. Wydaje się, że federalizacja Unii prowadziłaby jednak do osłabienia demokracji w państwach członkowskich i politycznej oligarchizacji. Demokracja polityczna to nie tylko procedury, ale też tradycja, historia i kultura. Także struktury społeczne i gospodarcze. Jest wątpliwe, czy formalnie większościowe rozstrzygnięcia mogą być skutecznym mechanizmem podejmowania decyzji, respektującym ważne interesy państw członkowskich. Członkostwo w Unii jest członkostwem w organizacji, która stoi przed bardzo trudnym wyborem ścieżki dalszych przemian.

2.

Należy z pewnością przyjąć, że nie dysponujemy dostateczną wiedzą pozwalającą na określenie kształtu systemu społeczno-ekonomiczno-politycznego gwarantującego uniknięcie kryzysowych perturbacji. Zresztą źródła kryzysu mogą pochodzić z otoczenia zagranicznego. Nieoczywiste jest też obiektywne zdefiniowanie celów, do których należy dążyć. Wielu przyjmuje – często bezrefleksyjnie – że celem kluczowym jest maksymalizacja wzrostu mierzonego tempem PKB. Przynajmniej w długim okresie jest to wybór wątpliwy, choć trudno uznać racje zwolenników – zresztą nielicznych – zerowego wzrostu.

3.

Nie będę tu próbował określić „obiektywnych celów”. Ograniczę się do przyjęcia założenia, że najważniejsze jest zbudowanie systemu politycznego zdolnego do elastycznego kształtowania polityki państwa zgodnie z wolą większości i obiektywnymi uwarunkowaniami. Z pewnością znaczenie kluczowe (choć nie rozstrzygające) ma więc sprawność funkcjonowania systemu politycznego, który jest metamechanizmem decydującym o dynamice instytucji społecznych, ekonomicznych, prawnych, także wojskowych i innych. W szczególności zdolność politycznych elit do generowania odpowiedzialnych i pluralistycznych propozycji programowych przedstawianych wyborcom i ich powszechny, świadomy udział w procesie demokratycznych rozstrzygnięć. Ważne jest też, by rywalizacja elit nie prowadziła do eliminacji możliwości współdziałania między ugrupowaniami politycznymi. Ważne jest także, by elity nie były postrzegane jako grupy forsujące swoje partykularne interesy.

4.

Bilans przekształceń w minionych dekadach jest bez wątpienia korzystny, co nie znaczy, że uniknęliśmy porażek. Generalnie sukcesem jest nowe miejsce Polski na scenie międzynarodowej. Gospodarka rosła szybko, ale powstały niepokojąco duże nierówności. System nie zapewnia realnie równych szans. Niepokoić musi też utrzymywanie się znacznej luki technologicznej. Jednak największy problem, przed którym stoimy „tu i teraz”, to przekształcenie mechanizmów sceny politycznej.

Po roku 1990 ukształtował się system określany jako „Trzecia Rzeczpospolita”. To system inspirowany ideami liberalnymi. W kwestiach politycznych respektował on zasady demokratycznego państwa prawa, ale w praktyce uprzywilejowywał grupy elitarne, dawał preferencje grupom zamożnym, które były reprezentowane przez główne partie polityczne (przede wszystkim UW i PO, ale też SLD). Narracja debaty publicznej była zdominowana przez postulat zbliżenia Polski do modelu europejskich krajów Zachodu. W dominującym nurcie rozstrzygającym argumentem było kryterium zgodności przemian ze „wzorcem europejskim”. Głos rozstrzygający należał (w każdym razie taki był zasadniczy postulat) do ekspertów. Na scenie politycznej właściwie nie istniała tradycyjna lewica artykułująca postulaty równościowe i program interwencjonizmu w polityce gospodarczej.

Konsekwencją funkcjonowania tak ukształtowanego systemu „Trzeciej Rzeczypospolitej” była w pierwszym okresie ograniczona aktywność obywateli w sferze publicznej. Spora część obywateli nie była zachwycona realizowaną w Polsce formułą transformacji, ale niewielu było przekonanych, że istnieje alternatywa. Sukcesy w sferze ekonomicznej (szybki wzrost PKB, a potem redukcja bezrobocia) powstrzymywały sprzeciw. Sytuacja materialna uboższych grup społecznych także się poprawiła. Nie były dostrzegane ani narastające nierówności, ani niewielkie postępy w redukowaniu „peryferyjnych cech” polskiej gospodarki. W miarę upływu czasu satysfakcja społeczna ulegała jednak erozji.

5.

Krytyczne oceny systemu „Trzeciej Rzeczypospolitej” zostały dostrzeżone przez PiS – partię o sympatiach konserwatywnych i narodowych, sprzyjającą wkomponowaniu w system kapitalistyczny państwa opiekuńczego. Taka orientacja PiS-u miała przede wszystkim charakter polityczny, co wiązało się z przekonaniem, że kontestacja „Trzeciej Rzeczypospolitej” może być skutecznym sposobem wyborczej rywalizacji. Ale też orientacja ta była bliska sympatiom ideowym PiS-u. Partia zdecydowała się wysunąć postulat „Czwartej Rzeczypospolitej”. W programowej orientacji tej koncepcji można było dostrzec wyraźny rys socjalny, dystans do UE (sprzeciw wobec propozycji federalistycznych, odrzucenie euro), sympatie etatystyczne, zakwestionowanie dominującej roli ekspertów (i ogólnie autorytetów), a także silne tony patriotyczne i obronę tradycyjnych wartości narodowych (rodzina, Kościół).

Ta orientacja PiS-u została przyjęta ze znacznym poparciem wyborców (przede wszystkim „klasy ludowej”). PiS wprowadził skrócony wiek emerytalny i okazało się (co było do przewidzenia), że ani nie zburzyło to rynku pracy, ani nie było przyczyną zapaści finansów ubezpieczeniowych. Dobrze przyjęty został też program 500+. Poparcie wyborców okazało się względnie trwałe.

Jednak stopniowo PiS podejmował coraz więcej działań godzących w podstawowe instytucje liberalnej demokracji. Wszystkie one intencjonalnie zmierzały do rozszerzenia zakresu politycznej władzy PiS-u. W znacznej mierze kolidowały z normami zawartymi w konstytucji. Niezależności pozbawiony został Trybunał Konstytucyjny, de facto kontroli poddana została Krajowa Rada Sądownictwa (KRS). Media publiczne stały się instrumentem propagandowej agitacji ośrodka władzy. Na niespotykaną poprzednio skalę aparat partii rządzącej zawłaszczał środki publiczne, również dostęp do lukratywnych stanowisk w administracji i gospodarce uzależniony został od pozycji w systemie władzy. Podjęte zostały próby represji („lex Tusk”) wobec konkurentów politycznych. Wszystkie te działania (mimo kontrolowania mediów publicznych przez władzę) szeroko nagłaśniała opozycja, jednak w stosunkowo długim okresie nie miało to szczególnego znaczenia dla wielkości poparcia wyborców dla rządzącej partii.

Wydaje się, że punktem zwrotnym była pandemia koronawirusa. Wkrótce pojawił się kolejny czynnik, który przyniósł osłabienie poparcia dla PiS-u: program Polski Ład. W pierwotnej wersji dokument obejmował postulaty, które można było interpretować jako zapowiedź modyfikacji systemu szeroko rozumianych obciążeń podatkowych z preferencją dla osób o niższych dochodach. Pod wpływem zmasowanej krytyki opozycji rząd (w chaotyczny sposób) wycofał się z tych propozycji, przy okazji czyniąc Polski Ład propozycją szczególnie mętną.

6.

Przez ostatnie kilka lat narastała polaryzacja polskiej sceny politycznej. Właściwie w żadnej sprawie nie była możliwa kooperacja rządzącej koalicji z opozycją. Po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych w 2023 r. konflikt jeszcze się zaostrza. Zarazem jednak rośnie poziom zagrożeń zewnętrznych (wojna na Ukrainie, zwalczanie zagrożeń klimatycznych, napięte stosunki Chiny – USA itd.). Przewidywać można, że obecnie rządząca koalicja będzie dążyć do „odbudowy” państwa według formuły „Trzeciej Rzeczypospolitej”. Natomiast PiS (jeżeli nie zostanie zmarginalizowany) będzie dążył do utrzymania obecnych ustrojowych reguł funkcjonowania państwa. Trudno więc sobie wyobrazić złagodzenie konfliktów przynajmniej do rozstrzygnięcia wyborów samorządowych i prezydenckich. Perspektywa nie jest optymistyczna.

7.

Wydaje się, że warunkiem poprawy perspektyw dla naszego kraju jest złagodzenie poziomu politycznej polaryzacji. Raczej nie jest to możliwe ani w przypadku odbudowy „Trzeciej Rzeczypospolitej”, ani – tym bardziej – w przypadku powrotu do formuły ukształtowanej w okresie ośmiu lat rządów PiS-u. Potrzebna jest zgoda głównych (dziś skonfliktowanych) ugrupowań politycznych na system, który gwarantowałby usunięcie z pola partyjnej rywalizacji kontrolę kierowniczych gremiów podmiotów państwowych, które powinny być „bezstronne” (RPP, KRRiT, NIK, KRS i niektóre inne podmioty). Drugi warunek to powiększenie realnego wpływu wyborców na selekcję składu ciał przedstawicielskich i ich decyzje.

Postulat drugi ma na celu nie tylko poszerzenie kręgu wyborców trwale i aktywnie uczestniczących w życiu politycznym, ale też wyeliminowanie przynajmniej części emocji, jakie obecnie towarzyszą polityce. Chodzi więc o to, by zracjonalizować relację między elitami politycznymi i wyborcami. Ideałem byłby system, w którym partie polityczne wytwarzają, przedstawiają i popularyzują swoje programy, a wyborcy dokonują ich oceny i wybierają polityków prezentujących bliskie im koncepcje. Jesteśmy dalecy od tego ideału. To nie tylko (ani nie najbardziej) kwestia nierównego dostępu do środków masowego przekazu. Kluczowe znaczenie mają ordynacja wyborcza i system wspierania finansowania działalności partii politycznych.

W Polsce pod hasłem przeciwdziałania rozdrobnieniu parlamentu w 1992 roku koalicja SLD-UD-KPN wprowadziła 5-procentowy próg wstępu do parlamentu. Oznacza to, że obecnie (przy frekwencji na poziomie z ostatnich wyborów) próg przekraczają ugrupowania uzyskujące sporo ponad milion głosów. Wszyscy wyborcy, którzy chcieliby poprzeć mniej znane ugrupowania ryzykują, że ich głos zostanie stracony. Nowe ugrupowania mają niewielkie możliwości uzyskania parlamentarnej reprezentacji, a przecież warunkuje to w znacznej mierze uzyskanie przez nie stabilnej pozycji na scenie politycznej. W rezultacie ograniczany jest pluralizm sceny politycznej i redukowane jest znaczenie programowych przesłanek wyborów.

W wyborach w 1993 roku zwycięska koalicja (SLD-PSL) uzyskała poparcie ok. 36 proc. wyborców (przy niskiej frekwencji). Na partie, które nie przekroczyły progu, padło 34 proc. głosów. W następnych wyborach na koalicję sklejoną jako AWS padło 33,8 proc. głosów. W kolejnych wyborach AWS uzyskał poniżej 5 proc. i przestał istnieć. Progi sprzyjają formalnej konsolidacji sceny w parlamencie, ale ograniczone znaczenie ma tu bliskość programowa. Nie znaczy to, że celowe jest całkowite zrezygnowanie z progów (choć w niektórych krajach nie są stosowane). Wydaje się, że rozsądne byłoby zastosowanie progów w postaci kwoty głosów – np. na poziomie 0,5 mln głosów.

Również finansowanie partii (szczególnie parlamentarnych) nie sprzyja dziś koncentracji ich działalności na polu programowym. Generalnie finansowanie z budżetu (a to obecnie – i bardzo dobrze – podstawowy kanał finansowania) środkami w postaci dotacji dla partii i ich klubów parlamentarnych skorelowane jest z „rozmiarami” tych podmiotów. Kwota równa dla każdego parlamentarzysty przekazywana jest na finansowanie biur posłów i senatorów. Jednak obiektywne koszty szeregu funkcji partii, klubów parlamentarnych i biur poselskich nie są zależne od ich wielkości. W rezultacie np. kampania plakatowa może być sfinansowana przez duże ugrupowania, a nie mają takiej możliwości ugrupowania niewielkie. W konsekwencji system finansowania nie sprzyja podejmowaniu wysiłku programowego i zachęca do koncentracji uwagi na działaniach marketingowych. Pobudza też wyścig – często nieodpowiedzialnych – obietnic. Z pewnością byłoby celowe skorygowanie systemu dotacji działalności politycznej, co nie znaczy, że za celowe należy uznać wyeliminowanie wszelkich preferencji z tytułu „skali”. Zresztą nawet ograniczone zmiany trudno uznać za łatwe do uzgodnienia i wprowadzenia.

8.

Wielkim problemem, przed którym stoimy, jest mechanizm selekcji kierowniczych gremiów instytucji państwowych, które powinny przestrzegać politycznej bezstronności. To takie instytucje, jak Trybunał Konstytucyjny, KRS, NIK, KRRiT, RPP i niektóre inne. Obowiązujące uregulowania (nieraz zapisane w konstytucji) rezerwują prawo do decydowania przez parlament, prezydenta lub korporacje zawodowe. Te zasady nie zawsze są precyzyjne i jednoznaczne. Rządząca większość (szczególnie w okresie rządów PiS-u) często interpretowała obowiązujące zasady ze złą wolą. To było i jest przyczyną „piętrowych” konfliktów. Nie wydaje się, by można było ustalić zasady gwarantujące bezstronność, gdy decyzja będzie nadal należeć do podmiotów politycznych.

Jaka jest alternatywa? Rozważenia wymaga powołanie do życia osobnej instytucji (mającej umocowanie w konstytucji) w postaci państwowego komitetu nominacyjnego, składającego się z osób pełniących w przeszłości najważniejsze funkcje w państwie (byłych prezydentów, byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego, byłych prezesów Polskiej Akademii Nauk oraz osób pełniących aktualnie funkcję marszałków województw). Ciało to powinno powoływać na stanowiska kierownicze (lub w skład ciała zbiorowego) osoby spośród zgłoszonych przez uprawnione podmioty kandydatów. Komitet powinien też dokonywać okresowych ocen funkcjonowania instytucji, w których byłby uprawniony do decyzji kadrowych.

Można chyba oczekiwać, że choć państwowy komitet nominacyjny składałby się z osób, które w przeszłości lub obecnie zajmowały stanowiska polityczne, to miałby charakter pluralistyczny i nie byłby kontrolowany przez jakiekolwiek ugrupowanie polityczne lub organ administracji państwa.

9.

Naiwnością byłoby sądzić, że zasygnalizowane tu krótko kierunki reform systemu politycznego (a przecież potrzebne są reformy w szerszym zakresie) są łatwe do przeprowadzenia. Jednak bez przebudowania w szerokim zakresie systemu politycznego trudno wyobrazić sobie przezwyciężenie impasu, w jakim się znaleźliśmy.

Utworzona w wyniku wyborów 15 października 2023 r. koalicja zmierza do wyeliminowania „tego, co PiS popsuł” i przywrócenia „Trzeciej Rzeczypospolitej”. Nie wydaje się, by znaczna większość wyborców oczekiwała po prostu powrotu do tej formuły ustrojowej. Nie wydaje się też, by takie przekształcenie było możliwe na drodze zmian w ramach obecnego porządku prawno-konstytucyjnego. W konstytucję – całkiem świadomie – wpisana została zasada uzależniająca uchwalanie ustaw od zgody prezydenta, gdy ustawę popiera mniej niż 3/5 posłów.

Wyjście z obecnego impasu wymaga reform przekraczających horyzont powrotu do „Trzeciej Rzeczypospolitej”. Oczekiwanie, że po wyborach prezydenckich obecna koalicja uzyska zdolność swobodnego działania i uchwalania ustaw, nie jest oparte na mocnych przesłankach.

Tekst pierwotnie ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Prof. Ryszard BUGAJ

Prof. Ryszard BUGAJ

Polski polityk i ekonomista, doktor habilitowany nauk ekonomicznych, profesor nadzwyczajny w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN. Działacz opozycji antykomunistycznej w okresie PRL.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się