Sprawy o strategicznym znaczeniu są przeciągane, jakbyśmy czasu mieli nieskończenie wiele i mogli sobie dłubać, dyskutując, kto się jak przejęzyczył i z jakiego powodu ministrowi się plątał język. A przecież w pewnym momencie może przyjść ostre „Sprawdzam!” jak w 1939.
Tego dzisiaj Polska bardzo potrzebuje – rozwoju w każdym calu, kontynuacji tego rozwoju, jego rozpędzania, odwagi inwestycyjnej. Niech jej nie brakuje. I nie słuchajcie tych, którzy wyśmiewają inwestycje – czasem takie, które są miliardowe, ale które służą także i strategicznym interesom.
Mam wrażenie, że narastająca niechęć do PiS-u, która eksplodowała 15 października ubiegłego roku, dotyczyła PiS-u personalnie, a nie politycznie. Mam wrażenie, że ludzie chcieli, by polityka Prawa i Sprawiedliwości była kontynuowana.
„Kto ty jesteś” – takie pytanie zdał kiedyś Władysław Bełza w swoim „katechizmie młodego Polaka”. Fraza ta, uczona w szkołach, powtarzana i zapamiętywana przez kolejne pokolenia Polek i Polaków, miała bardzo wcześnie uczyć o narodowej tożsamości i zestawie bliskich nam symboli oraz idei.
Europa swojej przeszłości nie postrzega jako źródła dumy, wiarygodności i inspiracji, lecz jedynie jako brzemię, które musi dźwigać – i za które musi ciągle przepraszać. Bez zmiany tego paradygmatu nigdy nie uda się realnie zmierzyć z problemem nielegalnej migracji.
Obecnie rządząca Polską koalicja przy okazji spektaklu z odwoływaniem prezesa NBP Adama Glapińskiego ma szansę stworzyć mechanizm pozwalający każdemu rządowi w III RP zastraszyć każdego prezesa banku centralnego. A wówczas zrobi się nam w kraju jakby argentyńsko.